lars bender ❃

980 37 44
                                    

dla _Angelixx_🌷

Wchodząc do pokoju, zauważyłaś rozwalonego na łóżku Bendera, który ewidentnie był zamyślony. Patrzył w sufit, a wszystko wskazywało na to, że myślami jest zupełnie gdzie indziej, jak podejrzewałaś – na Euro.

Co prawda, nie minęła jeszcze doba od ich przegranej z Francją, ale on i tak przeżył tamten mecz zdecydowanie za bardzo. Nie mówił tego na głos, ale obwiniał się o całe niepowodzenie, dwa wbite Reprezentacji Niemiec gole. Mówiła to jego mina, stan, w którym wrócił do domu i ta nieszczęsna cisza pomiędzy wami.

— Hej, Lars — rzuciłaś, siadając obok niego — co jest?

Obrócił głowę w twoją stronę i wzruszył ramionami, uśmiechając się. Nie szukał swoim stanem atencji, litości, po prostu tak to przeżywał. Dużo myślał, analizował, odtwarzał mecz po kilka razy, aby wyciągnąć wnioski. I szczerze mówiąc, było to odrobinę irytujące, ale jemu potrzebne. Dlatego pozostawało ci jedynie dać mu ten czas, swobodę. Bo im większy nacisk na nim wywierałaś, tym bardziej się unosił, odseparowywał.

— Chciałem wygrać to cholerstwo i zabiły mnie ambicje. Jak na ironię losu, odpadłem w półfinale, popełniają banalne, wręcz jasne błędy. — westchnął. — To trochę boli.

— Po pierwsze nie odpadłeś, a odpadliście. Nie byłeś na boisku sam — powiedziałaś, zaznaczając, że zwala na siebie całą winę. W końcu w jego drużynie było dziesięciu innych, profesjonalnych piłkarzy, którzy też było wtedy na murawie, walczyli o ten sam cel. — A po drugie, aktualnie bardziej przejmowałabym się tym, że nie zaplanowaliśmy kompletnie żadnego wyjazdu. Skończył się sezon, mistrzostwa, wszyscy gdzieś się wybierają, a co z nami?

— Zostaniemy w domu i przy odrobinie szczęścia spędzimy w łóżku cały ten czas? — ewidentnie zapytał, unosząc brew i uśmiechając się promienniej.

— Znowu?

— A tata mówił, że z kobietami jest jedna, wielka porażka. — westchnął teatralnie. — I co, musiałeś go nie słuchać, nie?

Zaśmiałaś się, zaraz potem szturchając go łokciem, na co zareagował ponownie unosząc brwi. A zważając na to, że przez te kilka lat związku już zdążyłaś go poznać, wiedziałaś, co to oznacza. Dosłownie „prowokujesz mnie?", które zawsze kończyło się wojną. Nie ważne czy na łaskotki, zabawne wyzwiska, zawsze była to zacięta walka.

Tym razem Niemiec zdecydował się na uderzenie poduszką i tak oto zaczęła się wojna.

Początkowo świetnie wychodziło ci bronienie się przed jego sprytnym uśmiechem, ale wtedy zastosował klasyczny, kompletnie łamiący zasady ruch. Siłą wyrwał ci poduszkę i ograniczył możliwości odzyskania jej, przytrzymując ręce i nogi.

— I co powiesz teraz? — rzucił, usatysfakcjonowany ze swojej wygranej.

— Wal się, Bender.

— Nie, mam lepszy pomysł — pokręcił głową.

A gdy już chciałam zapytać, jak brzmi dany koncept, on po prostu złożył na twoich ustach krótkiego buziaka. I najlepsze było w takich momentach tylko to, jak po twoim ciele rozchodziło się to ciepło, jak zachwycał cie zapach jego żelu pod prysznic, jak przyjemne były jego wargi. Także to, jak nieznaczące stawało się wszystko dookoła. Byliście wy, nic i nikt więcej.

— Kocham Cię — powiedział, uwalniając twoje dłonie.

— Ja Ciebie bardziej — droczyłaś się, śmiejąc z powątpiewającego wyrazu, który pojawiał się na jego twarzy.

Czasem wydawało ci się, że Lars byłby równie świetnym aktorem, co piłkarzem. W pewnych momentach naprawdę myliła cię jego mina, ton głosu, nad którym panował lepiej niż spora część hollywoodzkich gwiazd. Był utalentowany w tak wiele stron.

Kochałaś go tak bardzo.

— Dobrze, że cię tam nie było. Nic nie ominęłaś — stwierdził po chwili.

— Było tak źle?

— Wszyscy wściekli na wszystkich, sztab równie zły i nieumiejący zapanować nad sytuacją. Naprawdę, nic, co chciałabyś widzieć.

— Pożarłeś się z kimś, prawda?

— Chyba wszystkimi, ja nawet nie wiem. Nie rozmawiałem dziś z nikim, oprócz Marco. Chyba jako jedyny przyjął przegraną na klatę i z uśmiechem pogratulował Griezmannowi — westchnął.

Milcząc, patrzyliście sobie w oczy przez kilka minut. Było przyjemnie, znów móc go widzieć, mieć przy sobie. Rzucić wszystko, by przytulić się do jego wiecznie rozgrzanego ciała. Spojrzeć w te cudowne oczy, uśmiech. Cieszyć się nim tym, co między wami było i co najważniejsze – jest.

— Zostajemy w domu — rzuciłaś, przewracając oczami.

— Jak najbardziej słuszna decyzja — skwitował, uśmiechając się szarmancko.

mam nadzieję, że teraz już zaśniesz hahaha <33

football imaginesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz