bo uwielbiam _Angelixx_ i no, uwielbiam gahah
+ trochę cie musialam postalkowac co do urodzin kriLuty, twoje urodziny.
Siedziałaś skulona w rogu salonu, niemalże wtulona w kaloryfer. I nie dawały nic kolejne koce, kołdry czy bluzy Max'a. Po prostu zamarzałaś, oglądając nudzący cię serial. Nie chciało ci się nawet podnieść po pilota, tylko szczelniej otulić.
Wtedy do mieszkania wpadł Philipp, niemalże zrywając cię z kanapy. Dawno nie widziałaś go tak podekscytowanego. Tylko co mogło ucieszyć go aż tak, chłodnego, zimowego dnia, tym bardziej że dopiero co wrócił z porannego treningu.
- Hej kochanie. - rzucił, całując cię w policzek. - Wstawaj i szykuj się, musimy jakoś uczcić twoje urodziny.
- Nie, Max, zlituj się. - jęknęłaś, przeciągając każde słowo. Nie chciało ci się wychodzić na ten chłód.
- Wstawaj i nie marudź, [T.I.]. - uciął bezlitośnie Niemiec.
Nie mając wyboru, wstałaś, powlokłaś się garderoby, by znaleźć coś odpowiedniego i po niespełna piętnastu minutach byłaś w łazience. Makijaż poszedł ci równie szybko, co sam Maximilian zauważył, ale przemilczał.
- Już, jestem gotowa. - poinformowałaś, stając w przedpokoju.
Twój mężczyzna siedział natomiast w salonie, całkowicie pochłonięty programem telewizyjnym. Jednak wystarczyło raz podnieść głos, by zerwał się z kanapy, zapewniając cię, że jest jak najbardziej gotowy.
Zaśmiałaś się, wkładając buty i swój ukochany, szary płaszcz. Philipp w tym czasie odnalazł swoje kluczyki, po czym ruszyliście do samochodu.
Podczas jazdy nie pytałaś, gdzie się kierujecie, wiedziałaś, że i tak nic to nie da, więc po prostu przejrzałaś media społecznościowe, poprzeglądałaś płyty, które piłkarz miał w schowku, nie robiąc nic konkretnego. Chciałaś po prostu zająć czas.
Wysiedliście pod malutką restauracją, która z zewnątrz wyglądała na przeuroczą. Ceglane ściany, jasne akcenty już z zewnątrz i ewidentnie też w środku, ale wszystko zaczęło się w środku.
Już w drzwiach powitała cię grupa najbliższych przyjaciół, śpiewając standardowe „sto lat”, ale było ci niezmiernie miło. Już nie zważając na stertę prezentów, ale ich entuzjazm i uśmiechów. To było po prostu kochane.
Po podziękowaniu zauważyłaś jedno. Oprócz graczy Dortmundu z partnerkami i kilkorgiem twoich znajomych był tam też sam Sven Bender, którego ubóstwiałaś wręcz. Mieliście okazję poznać się naprawdę dawno temu i byłaby kolejna szansa na spotkanie, gdyby nie to, że nieco minęli się z Max'em. Dodatkowo żadne z was nie miało za bardzo czasu, na większe wyprawy, więc od czasu do czasu jedynie pisaliście, ale chyba każdy wie, że to nie jest w stanie zastąpić kontaktu. Rozmowy twarzą w twarz.
- Sven! - wykrzyknęłaś, przytulając go, na co zareagował śmiechem.
Jak się później okazało, całe to spotkanie było sprytnym pomysłem twojego chłopaka, który za cel obrał sobie poprawienie ci nieco nastroju w ten mroźny dzień i tym samym ściągnął wszystkie bliskie ci osoby. Och, a zmyślony trening świetnie wpłynął na jego formę!
Słowa nie były w stanie opisać, jak bardzo byłaś mu wdzięczna, jak bardzo to doceniałaś i najważniejsze — jak bardzo go kochałaś.
Po całym tym wydarzeniu, siedząc już w samochodzie, powiedziałaś:
- Jesteś wspaniały. Czym sobie na ciebie zasłużyłam, co Max?
Uśmiechnął się, zerkając na ciebie kątem oka. Chociaż było już ciemno, ilość światła, którą zapewniały latarnie i lampy pojazdów jadących z przeciwka, pozwalały ci dokładnie przyglądać się każdemu detalowi jego twarzy.
-Zasłużyłaś na wiele więcej, co najmniej prywatną wyspę, za to, jak mnie wspierasz i że zawsze byłaś, w przeciwieństwie do innych, [T.I.].
- Ale Max-.
- Nie Max, [T.I.], mówię poważnie. Gdyby nie ty nie wiem, czy jeszcze w ogóle bym grał. Bo ty w jakiś sposób pomagasz mi wstać, gdy upadam, motywujesz do rozpoczynania każdego dnia z uśmiechem. Prawdę mówiąc, czasem myślę, że już dawno skończyłbym z depresją, gdyby nie twoje słowa.
Uśmiechnęłaś się, łapiąc jego dłoń. Zawsze się starałaś, zawsze chciałaś przy nim być, nie dlatego, że byliście razem. Nawet nie potrafiłaś tego wyjaśnić, ale naturalnym odruchem było dla ciebie wspieranie go, zwyczajnie bycie obok. Tym bardziej że Niemiec miał spore problemy z samooceną, często nie dostrzegał swoich umiejętności, raczej ich braki, ale nie mówił tego na głos. Widziałaś to tylko nocami, gdy leżał, wpatrując się w sufit, nie będąc kompletnie świadomym tego, że nie śpisz.
Po prostu czułaś, kiedy musisz interweniować, kiedy psycholog sportowy nie jest w stanie do niczego dojść.
- Kocham cię, wiesz? - zapytałaś retorycznie, ale Philipp natychmiast to podłapał.
- Ja mocniej.
- Nie, bo ja. - odparłaś zadziornie.
I oczywiście na tym się nie skończyło, bo żadne z was nie zamierzało poddawać się jako pierwsze, ale pomińmy to.
Istotniejsze było to, że wsparcia w sobie mogliście szukać zawsze, tak już pozostało. A uczucie nie wygasało.
dobranoc!!🙆♀️
CZYTASZ
football imagines
Fanfictionpierwsza część krótkich opowiadań o tematyce piłkarskiej! /w trakcie poprawiania/ rozpoczęcie: 22.05.17 zakończenie: 15.12.17 najlepsze notowania: 379 miejsce w #dlanastolatków okładka robiona przez @_Angelixx_