Złamanie (part 1)

365 55 7
                                    

Ten rozdział dodaję z dedykacją dla MartiX2005, największej łamagi ever <3
~
Sherlock zdenerwowany chwycił parasolkę Mycrofta i wybiegł z domu. Tego dnia chmury przysłoniły swą gęstwiną całe niebo, ale siedmiolatek zdawał się nie zwracać na to uwagi. Słysząc za sobą krzyki brata przyspieszył tylko, rzucając przez ramię krótkie spojrzenie i dostrzegając Mycrofta, który z trudem nadążał za wyjątkowo długimi nogami swojego młodszego braciszka. Z podłym uśmiechem spojrzał znów przed siebie i zorientował się, że zrobił to sekundę za późno. Nie zdążył zahamować, noga poślizgnęła mu się na błocie powstałym podczas porannego deszczu. Chłopiec z krzykiem stoczył się z niewielkiego urwiska.
Rozległ się trzask, a potem jęk, który niezamierzenie wyrwał się z ust Sherlocka. Chłopiec wsparł się na łokciach, patrząc na swoją nogę, w której rozchodził się nieznany mu wcześniej, pulsujący nieustannie ból.
- Sherlock! - to był głos Mycrofta. Siedmiolatek podniósł wzrok na brata, który niezdarnie usiłował bezpiecznie zejść na dół. - Nie ruszaj się stamtąd!
- Jakbym miał jakieś inne wyjście! - odpyskował młodszy Holmes, przewracając oczami.
- Pójdę po pomoc! - krzyknął Mycroft i odwrócił się.
- MYYYC!! - wydarł się Sherlock, gdy tylko brat zniknął mu z oczu, powodując, że ten znowu się pojawił. - Ja nie chcę żeby mama wiedziała! - zaprotestował.
- Sherlock do cholery! I tak się dowie, nie dojdziesz sam do szpitala! - wypowiedział to i znów zniknął. Brunet westchnął głęboko.
- Nienawidzę cię, braciszku - fuknął, wyczuwając pierwsze krople deszczu na swojej bladej twarzy. - Nawet nie wiesz, jak bardzo.
~
Dzisiaj króciutko i w zasadzie bez sensu, ale przynajmniej wreszcie zaliczyłam "challenge" 221B :D
Nie bijcie, wiem, że mogłam trochę to rozwinąć, ale chciałam naprawdę napisać one-shot na 221 słów z ostatnim na literę "b", a tu nagle taka inspiracja... :3

Do następnego! 😆

My turn, Sherlock || Kidlock [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz