Zakupy (part 4)

251 46 30
                                    

Uprzedzam, rozdział nieco krótszy niż zwykle i pisany po 23:30, więc jeśli wyszedł z tego jakiś totalny bełkot, to przepraszam z całego mojego Johnlockowatego serca ;-;
~
Po słowach Sherlocka po stronach obydwu młodych rozmówców zapadła nieprzyjemna, głucha, nieprzerwana cisza. Potem już było tylko kilka sygnałów w telefonie małego Holmesa, sygnalizujących, że John się rozłączył.
Brunet zaś, ubolewając nad własną głupotą, wściekły rzucił się na łóżko i oburącz objął poduszkę, przyciskając ją do twarzy. Nogi skrzyżował w kostkach i leżał tak, w zupełnym bezruchu, ledwo oddychając i czekając na to, co się stanie.
Aż w końcu po pustych korytarzach poniósł się echem charakterystyczny dźwięk ich dzwonka do drzwi, jakieś słowa zagłuszone przez cholernie grube ściany, kroki dwóch osób na schodach. Sherlock uznał, że to Graham przyszedł odwiedzić starszego z braci.
Tym większe było jego zdziwienie, gdy kroki zatrzymały się tuż przy jego własnych drzwiach. Rozległo się pukanie.
- Mmm?! - dało się słyszeć stłumione nieco przez poduszkę, zirytowane mruknięcie, wyraźnie mówiące "idź sobie, ubolewam nad sensem swojej marnej, siedmioletniej egzystencji".
Mama chłopca uchyliła nieznacznie drzwi.
- Sherlocku, masz gościa - powiedziała kobieta, po czym wpuściła kogoś do środka. Następnie Holmes usłyszał ciche kliknięcie od strony drzwi.
I głos.
- Cześć, Sherlock - brunet natychmisst poderwał się z łóżka i zmierzył przybysza roziskrzonym z radości wzrokiem. Ciemnozielony T-shirt, jasne jeansy i białe skarpetki, (najwyraźniej buty zdjął w holu). Na dokładkę dobrze zbudowany, jednak o nieco pulchnej twarzy, z prostymi blond włosami wchodzącymi mu w ciemnoniebieskie oczy, będące niczym głębia oceanu.
- John! - odezwał się w końcu gospodarz, jednocześnie klaszcząc w dłonie, a następnie podbiegł do chłopca i przytulił go, ku zdziwieniu nie tylko blondyna, ale także swojemu. - Nie wierzę, że tu jesteś!
- A co sobie myślałeś? - Watson uśmiechnął się drwiąco, odsuwając od siebie bruneta.
- Że weźmiesz mnie za idiotę, bo nigdy nie miałem pojęcia, że w ogóle istniejesz - odparł bez chwili wahania Sherlock, patrząc Johnowi w oczy. Ten zaś parsknął śmiechem.
- Skoro miałem tak samo, to chociaż dobrze, że nie jestem jedynym takim idiotą na tym świecie - zmienił swój uśmiech na ciepły i zadowolony z zaistniałej sytuacji.
Obaj chłopcy roześmiali się w głos.
- To co zamierzamy dziś robić? - zapytał Johm, gdy tylko się już uspokoili.
- Miałem w planach uczenie się o mikroorganizmach... - zaczął mały Holmes, ale nie dane mu było dokończyć swoją wypowiedź.
- Mam lepszy pomysł - blondyn wyciągnął z kieszeni spodni kilka paczek misiowych żelków. - Co powiesz na zgadywanie smaków? - uniósł brew.
- Nie jestem jakimś znowu wielkim fanatykiem żelków, nie zmienia to jednak faktu, że chętnie zagram - odparł Sherlock z identycznym wyrazem twarzy, na co John ostentacyjnie przewrócił oczami.
I tak oto zaczęła się rozwijać przyjaźń dwóch siedmioletnich chłopców. Żaden z nich nie trzymał się stereotypów; nigdy nie zrazili się do zakupów, a historia rozpoczęcia ich znajomości na zawsze została wyryta w umysłach tej niesamowitej dwójki...
~
Tak oto kończymy kolejną miniserię ;)
Nie martwcie się jednak, (chyba) wszystko co najlepsze jeszcze przed nami :d

A dziś, z okazji 500 wyświetleń tego opowiadania, dostaniecie jeszcze rozdział specjalny, a konkretnie jednego, normalnego johnlocka. Na próbę i dla zabawy, żeby się odrobinę oderwać od dziecięcego uniwersum :3

Jeszcze jedna, mała sprawa, tym razem dla michalinka_1: nawet gdybyśmy podjęły wzajemne wyzwanie na najwcześniejsze pobudki, właśnie wygrałam: rozdział punkt 00:00, idealnie z nastaniem nowego dnia, nikt tego nie przebije!! XD

Do następnego! :*

My turn, Sherlock || Kidlock [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz