[Special 150 🌟] Cytadela (part 2)

242 40 26
                                    

Rozległo się paskudne chrupnięcie, sygnalizujące łamanie nosa, a potem poszkodowany wypuścił napój z ręki.
- Seb! - krzyknął Jim, patrząc na blondyna, który skulił się nieco, łapiąc się oburącz za krwawiący nos.
Zapadła cisza, nikt się nie ruszał.
- Ty mały, durny... - zaczął nagle wyzywać Johna szatyn. Zeskoczył ze stolika i podszedł do niego, ale nie dane mu było wyrównać rachunki, bo małego Watsona własnym ciałem zasłonił brunet w pirackim kapeluszu. - Zejdź mi z drogi, szczylu! - wrzasnął, łapiąc Sherlocka za kołnierzyk koszuli i rzucając nim w bok, tak, że Holmes wyrżnął plecami o ścianę szałasu, który zadrżał, ale nie rozsypał się. Następnie Moriarty zrobił kolejny krok w stronę Johna, i to był wielki błąd. Po ustach Jima zaczęła spływać krew płynąca z jego nosa.
I w taki oto sposób każdy przypadkowy spacerowicz, który zajrzałby do tego obszernego szałasu, zobaczył by jednego blondyna skulonego pod ścianą i nieudolnie usiłującego zatamować krwotok z nosa, drugiego szarpiącego się na ziemi z szatynem o zakrwawionej twarzy, a także bruneta rozmasowującego sobie obolałe plecy.
Niespodziewanie Sherlock jak obłąkany nosorożec rzucił się na Moriarty'ego, który zostawiał właśnie na twarzy Johna cztery szerokie zadrapania po paznokciach. Złapał go za te przylizane włosy i odciągnął do tyłu, powodując z jego strony wściekłe syknięcie, a ze strony blondyna westchnięcie ulgi. Teraz zaczęła się szarpanina między ciemnowłosymi, którzy dosłownie skakali sobie do gardeł, niby wilcze wampiry. W końcu Sherlock przyłożył mu w splot słomeczny z taką siłą, że Jim jęknął boleśnie, a pchnięty siłą odrzutu wyleciał z szałasu przez dosyć ciasne wejście, a gdy tylko się pozbierał, obrzucił małych twórców Dhun-Kor nienawistnym spojrzeniem i odbiegł w głąb lasu.
Obydwaj przyjaciele podnieśli się z ziemi i z uniesionymi brwiami zwrócili ku skulonemu blondynowi z krwawiącym nosem.
- Idź do swojego pana, Sebastian - fuknął Sherlock i kopnął go lekko w goleń. - Idź do niego, nędzny psie! - dodał, głośniej i wścieklej, po czym złapał starszego za ramiona i wyrzucił z szałasu. - Idź do niego, i niech żaden z was nie pokazuje mi się więcej na oczy, parszywe gnidy!!
* * *
- Nie sądziłem, że potrafisz ich tak zwyzywać - powiedział John i wpakował sobie do ust kolejną porcję galaretki truskawkowej, machając nogami w powietrzu. Naprzeciwko niego siedział po turecku Sherlock, z dłońmi złożonymi w piramidkę i delikatnei przyłożonymi do zaróżowionych ust. Obaj chłopcy dopiero co wrócili ze dworu, teraz mieli zamiar spędzić noc grając w różne nietypowe gry.
- Jak widać nadal wiele o mnie nie wiesz - odparł jak gdyby nigdy nic mały Holmes i również pochłonął kolejny pokaźny kawałek galaretki.
Watson zaśmiał się krótko.
- To w co zagramy jak już skończymy jeść? - zapytał, odsuwając od siebie talerz z ostatkami spóźnionego deseru, które postanowił odstąpić przyjacielowi.
- Co powiesz na pokera? - zapytał brunet, wyjmując zza pleców starą talię kart do gry.
- Sportowego? - dopytywał John, obserwując jak Sherlock wsuwa stopą pod łóżko pusty talerz.
- A może na Mentosy? - Holmes uniósł brew, a spod poduszki wyciągnął chyba ze dwadzieścia paczek wyżej wymienionych cukierków.
- Marzysz o rozstrojeniu żołądka, co? - zakpił blondyn, nieświadomie przeczesując włosy palcami.
- Nie mówię, że musimy zjeść wszystko od razu - odparł Sherlock obojętnym tonem.
- Umiesz w ogóle grać?
- Tak. A ty?
- Nie.
- Co proszę?
- Będziesz musiał mnie nauczyć - John uśmiechnął się drwiąco i usiadł wygodniej na łóżku bruneta.
Holmes milczał przez chwilę. Nieco dłuższą chwilę. Nie był pewien, co ma na to odpowiedzieć, jeszcze nigdy w życiu nie próbował uczyć kogoś gry w karty. A już na pewno nie w pokera. W końcu na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, a w oczach mignął groźny błysk.
- Zgoda - zaczął cicho. - Ale na starcie dostanę cztery Mentosy. Za naukę - dodał, nienormalnie wręcz pewny siebie.
- Co takiego?! - blondyn niemal natychmiast się naburmuszył.
- Gra trwa, John - powiedział Sherlock i zaczął rozdawać karty jednocześnie tłumacząc przyjacielowi zasady gry.
Jednak przez całą noc nie opuściło go takie dziwne przeczucie...
...Że Jim Moriarty wróci tam, skąd Holmes go wygonił.
Ten typ był wyjątkowo podejrzany.
~
Uh. Dzisiaj jednak zamiast odskoczni w postaci one-shota z teenlocka albo johnlocka (z dorosłymi) z okazji ponad 500 wyświetleń tego opowiadania, dostajecie drugą część "Cytadeli". Nie wierzę w to, co się dzieje; dopiero dziś wpadłam na pomysł na kolejną część specjala i myślę sobie "ale fajnie, zdążę to napisać zanim wbiją 150 gwiazdek!". A potem wbijam na wattpada, patrzę w statystyki, a tu 160 głosów o-o
Kocham Was, mordki Wy moje 😂

Mam nadzieję, że nie spieprzyłam sprawy, czekam na głosy i komentarze i do następnego! 😝

My turn, Sherlock || Kidlock [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz