Dinozaur

346 60 18
                                    

Sherlock w skupieniu sięgnął po klej i nałożył kropelkę na następny miniaturowy element, doklejając go do reszty miniaturowego szkieletu prehistorycznego gada. Już dawno zdążył poskarżyć się mamie, że producenci zabawki nie zwrócili uwagi na to, że kości mają nie taką fakturę, masę i kolor, więc teraz tylko siedział i milcząc kontynuował zaczęte zajęcie, starając się nie wykrzywiać za każdym razem, gdy dostrzegał nieproporcjonalnie wykonane pomniejszenie niektórych części modelu.
Dokładnie miesiąc temu chłopiec dostał na urodziny zabawkowy model szkieletu dinozaura do sklejenia. Oczywiście marudził trochę, że wolałby dostać taki, tylko że w skali 1:1, ale - przywołany do porządku przez matkę - wymusił na twarzy bliżej nieokreślony uśmiech w stronę cioci, która mu ten prezent zafundowała.
Dziewiętnasty sierpnia był dla Sherlocka prawdziwą katorgą odkąd pamiętał. Najgorsze było to, że zostawało tylko dwanaście dni do rozpoczęcia roku szkolnego i wiedział, że już za niespełna dwa tygodnie będzie musiał zobaczyć się z tymi samymi idiotycznymi nauczycielami i tymi samymi tępymi uczniami. Co z tego, że brunet szedł dopiero do drugiej klasy i miał na chwilę obecną zaledwie siedem lat, i tak zdążył już wyrobić sobie opinię o szkole i przebywaniu w większym towarzystwie.
"Ludzie to banda skretyniałych idiotów, wolę spędzać ten czas samotnie i nie obniżać drastycznie poziom swojego IQ w tak ostentacyjny sposób, a w dodatku z premedytacją." - odpowiadał, za każdym razem, gdy ktoś z klasy pytał go, czy ma ochotę pobawić się po południu na placu zabaw.
Skończywszy pracochłonne (i czasochłonne) sklejanie modelu, odstawił go na szafkę wiszącą znajdującą się tuż bok biurka, po czym popatrzył na swoje dzieło krytycznym okiem.
Nie dane mu było nacieszyć się sukcesem, bo drzwi pokoju nagle otworzyły się, a klamka z hukiem uderzyła o ścianę. Całym pokojem wstrząsnęło, a niestabilny model dinozaura zachwiał się i zleciał z wysokości dwóch metrów na ziemię, roztrzaskując się w drobny mak. Postać stojąca w drzwiach nie odezwała się. Sherlock zacisnął usta w wąską kreskę i odwrócił się na pięcie.
- Zejdź. Mi. Z. Oczu - wycedził, patrząc z lodowatą nienawiścią na swojego starszego brata, który oniemiały stał w progu pokoju i patrzył się na to, co właśnie zrobił. Brunet podszedł do niego, złapał za klamkę i z rozmachem zatrzasnął mu drzwi, nawet nie tyle przed nosem, co prosto w nos, czego dowodem było donośne "AŁA!!", które rozległo się po drugiej stronie.
Sherlock wykrzywił się i popatrzył na kremową ścianę w miejscu, w którym uderzyła w nią klamka. Tynk popękał i odpadł, pozostawiając na widoku okazałą dziurę. Siedmiolatek pogładził ją bladymi palcami, po czym sięgnął po kartkę podobnego odcieniu co ściana i żółtą farbę w sprayu zabraną jakiś czas temu z garażu. Na arkuszu papieru wymalował nieco krzywą, uśmiechniętą buźkę, po czym przykleił ją taśmą klejącą w miejscu dziury, której obecnie nawet nie było widać. Uśmiechnął się pod nosem, po czym z rozmachem rzucił się na łóżko i założył ręce pod głowę, ignorując fakt, że dzięki niedoschniętemu jeszcze klejowi resztki modelu właśnie same przytwierdzają się do podłogi obok biurka...
~
No hej!
Mam nadzieję, że tak samo jak mnie, Wam również podoba się wizja Mycrofta obrywającego drzwiami w nos od młodszego brata xd
Nie mam zbytnio co tutaj napisać, ale muszę podziękować producentom tych śmiesznych dinozaurów, które rosną w wodzie, bo taki właśnie natchnął mnie do napisania tego krótkiego one-shota :3

No to do następnego!

My turn, Sherlock || Kidlock [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz