Złamanie (part 4)

322 51 15
                                    

Blondyn spojrzał na Sherlocka ze zdziwieniem. Był niezmiernie zaskoczony, że ktoś się tym w ogóle interesuje.
- Moja siostra jest tutaj na stażu, a ze mną nie miała co zrobić - skrzywił się momentalnie, po czym odsunął na bok swój talerz. - Więc teraz będę tu siedział prawie do samego wieczora... A co ciebie tu sprowadza? - zapytał, opierając brodę na splecionych dłoniach i czujnie przyglądając się brunetowi w szpitalnej piżamie, siedzącemu na wózku inwalidzkim.
- Złamałem nogę - wymruczał mały Holmes, strząsając papkę ze swojego talerza na talerz blondyna i zestawiając naczynia razem, jedno na drugim.
- I przez to trafiłeś do szpitala? - John zaśmiał się krótko.
- Nie, raczej przez to, że zemdlałem - brunet odwrócił wzrok, biorąc na kolana tacę z talerzami i niezdarnie jadąc w stronę blatu, na którym pacjenci zostawiali naczynia.
- Zemdlałeś z powodu złamania? - blondyn wydawał się być niezmiernie zaskoczony.
- Nie, z pow... a z resztą, nie ważne - warknął, stawiając naczynia na stole i kierując wózek w stronę wyjścia, jednak nagle coś go zatrzymało. Obejrzał się do tyłu i zobaczył, że to tamten chłopiec trzyma rączki wózka i raczej nie zamierza go puszczać.
- To powiesz mi, dlaczego? - uniósł pytająco brwi.
- Nie - uciął Sherlock. - A teraz puść mnie - syknął, usiłując odepchnąć się w stronę drzwi.
- Nie puszczę, dopóki mi nie powiesz - odparł wesoło blondynek i tylko z lekkim wysiłkiem pociągnął wózek Sherlocka do tyłu, przystawiając go do jednego z niższych stolików, a samemu siadając naprzeciwko. - Więc...?
Holmes westchnął. Nie chciał o tym rozmawiać. W ogóle nie chciał rozmawiać o swoich odczuciach, o swoich słabościach... o bólu. Zawsze w takich sytuacjach czuł się obnażony, jakby każdy mógł go skrzywdzić. Z tego też powodu unikał tego typu rozmów jak ognia.
* * *
John ostatni raz popchnął wózek, który z cichym stuknięciem zetknął się z łóżkiem szpitalnym w sali, w której do tej pory leżał Sherlock. Chłopiec wygramolił się z tej "kupy złomu", jak to nazwał w drodze powrotnej ze stołówki, gdy John o mały włos nie zrzucił go ze schodów razem z pasażerem, po czym zakopał się w cuchnącej silnym proszkiem do prania pościeli.
- Może jakieś dziękuję? - spytał blondyn wyczekująco, z wysiłkiem składając wózek i stawiając go pod ścianą.
- Dziękuję - powiedział chłodno Sherlock, chcąc mieć po prostu święty spokój. Ale najwyraźniej nie było mu to dane, bo gdy tylko zamknął oczy, poczuł, że materac ugina się lekko tuż obok niego. Uchylił jedną powiekę i spojrzał w tamtą stronę. To John usiadł na brzegu i teraz wpatrywał się w niego z zaciekawieniem. Sherlock przewrócił jednym okiem, powodując, że blondyn parsknął niekontrolowanym śmiechem.
- Tak właściwie, to co cię skłoniło, żeby się tutaj pojawić? - zapytał z sarkastycznym uśmieszkiem.
- Złamana noga, oczywiście - prychnął Sherlock, zamykając oko, którym do tej pory obserwował blondyna.
- Ale jak ją złamałeś? - dopytywał tamten. Holmes westchnął ciężko. Nie lubił ludzi, a tym bardziej takich, którzy mówili za wiele i pytali za dużo. Takim ciekawskim zazwyczaj nie poświęcał zbyt wiele uwagi, głównie dlatego, że nie lubił się tłumaczyć.
- To długa historia - stwierdził cicho, wciąż czując na sobie wzrok Johna.
- Jak bardzo długa?
- Bardzo długa - odparł brunet. - Naprawdę bardzo.
~
Uhh... pisanie tej części naprawdę było trudne, bo miałam idealny pomysł na końcówkę, a trzeba było jeszcze dopisać do tego początek... czysta tragedia .-.

No, ale osobiście jestem całkiem zadowolona z efektu końcowego, mam nadzieję, że wy także ^^

Podejrzewam, że następna część będzie już ostatnią, ale dowiecie się, [UWAGA! Możliwy pseudo-spoiler XD] dlaczego Sherly wybiegł z domu w taką pogodę, co pociągnęło za sobą konsekwencje w postaci złamanej nogi ( ͡° ͜ʖ ͡°)

To do następnego rozdziału, mordki! x3

My turn, Sherlock || Kidlock [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz