22

1.1K 89 11
                                    

,,Każdy chce zmieniać świat,
Nikt siebie"

Przeskoczyłam zwinnie pierwszą przeszkodę, seryjnie strzelam w biegu w tarczę, a teraz zawieszam się na drążku a pode mną jest lodowata woda do której wpadnięcie nie należy do przyjemnych odczuć. Coś o tym wiem. Skaczę dalej i biegnę do wysokiej wieżyczki. Żeby dostać się na szczyt muszę pokonać dwumetrowego mężczyznę, którego zadaniem jest nie pozwolić mi przejść na górę tak łatwo.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie i moment mierzyliśmy się wzrokiem. Pierwsza zasada działania: poznaj swojego przeciwnika. Ochroniarz wieżyczki podkula prawą nogę, można to wykorzystać. Podeszłam spokojnie, niech to on wykona pierwszy ruch. Pięścią chciał uderzyć mnie w bok, ale uskoczyłam w prawo i ujęłam jego rękę, obracajac ją w tył. Kiedy mężczyzna zmęczył szarpiąc się cały czas, starając się wydostać z uścisku, ja mocnym kopnięciem w osłabioną nogę powaliłam go na ziemię. Wspięłam się na górę i zdobyłam flagę, której posiadanie oznacza koniec wyścigu.
- Dwie minuty, piętnaście sekund. Wyszłaś z formy, Kwiatuszku.
- Gdybyś w boku miał ranę po zębach smoka, też byś wyszedł z formy... - Pomyślałam i w odpowiedź pokazałam Starkowi język.
- Popatrz na naszego Kapitana! Chłop ma ponad sto lat a pokonał trasę w minutę.
- Daj jej spokój, są ważnejsze rzeczy do zrobienia. - Odezwała się Romanoff i usiadła obok mnie na ziemi, kiedy już zeszłam z wieżyczki. - Jak idzie ci zmiana Lokiego?
- Ostatnio jakoś tak nie rozmawiam z nim często. - Loki faktycznie od kąd może pozostać w Avengers Tower, odnosi się do mnie z wyższoscią. Znaczy wcześniej też tak robił, ale teraz jest zły na mnie za to, że bez jego zgody i możliwości wypowiedzi, po prostu wepchnęłam go pod nasz dach.
- Może ja z nim porozmawiam? - Zaproponował Thor.
- Świetny pomysł! Ciebie nienawidzi najbardziej, ale może zechcę otworzyć przed tobą serce, którego nie ma...
Thor westchnął i do końca siedział już cicho, podobnie jak reszta.
Nikt niestety nie miał pomysłu jak dotrzeć do zamkniętego w sobie bożka, który niczym nastolatek na matematyce nie potrafi okazać zainteresowania czymkolwiek, co w okół niego się dzieje. Po tym co razem przeszliśmy, sądziłam że to będzie proste zadanie, ale trudno zmienić siebie na lepsze, a co dopiero kogoś innego. Podniosłam się na nogi i wyszłam z sali treningowej. Kierowałam się ku pokojowi Laufeysona, który Tony łaskawie mu podarował. Nie jest to duże lokum, znajdują się tu jedynie najpotrzebniejsze rzeczy codziennego użytku. Wszystko jest w nowoczesnym, eleganckim białym stylu.
Loki siedzi w fotelu, zapatrzony w książkę, którą mu dostarczyłam przed kilkoma dniami. Oczywiście jak codzień, udawał że moja osoba nie istnieje i ostentacyjnie dawał mi znać, że nie jestem mile widzianym gościem.
- Cześć. - przywitałam się i usiadłam na końcu łóżka, oczekując odpowiedzi. Na marne. Loki pozostał niewzruszony. Jedyny ruch jaki wykonał to przewrócenie kartki lektury.
- Wiesz co?! Mam cię już dosyć. Ja rozumiem, twoje męskie ego zostało urażone, ale zrozum, że chciałam dobrze. Zresztą najważniejsze męskie decyzję podejmują kobiety.
Leniwie podniósł głowę i z hukiem zamknął książkę.
- Czego ode mnie chcesz?
- Chcę Cię poniekąd... przeprosić? - odkaszlnęłam, by mój głos przybrał barwę pewną i mocniejszą - Tak. Chcę cię przeprosić, Loki.
Siedzący w fotelu mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem, zaraz potem wstał i podszedł do mnie, łapiąc za podbródek.
- Powinienem był cię wtedy zabić.
- Więc zabij mnie teraz.
Po tej deklaracji jego uśmiech powiększył się, jakby usłyszał śmieszny żart.
- Teraz? Kiedy już tak pięknie mnie przeprosiłaś? Nie, moja Midgardko, nie zabiję cię.
- Świetnie. To co robimy?
Loki wzruszył ramionami i powrócił do lektury, a mi na myśl przyszła jedna rzecz, dzięki której Kłamca może poczuje się trochę lepiej.
- Już wiem!

Znowu jestem na sali treningowej. Tym razem jednak z Lokim. Staram się popisać, tym jak rzucam nożami. Za piątym razem trafiłam w tarczę.
Po całej sali rozniósł się dźwięk klaskania.
- Brawo. Trafiłaś!
- Ciekawe, czy ty trafisz... - Dobrze wiedziałam, że Loki to mistrz wszechświata w rzucaniu sztyletami do celu, ale chciałam się z nim podrażnić. Wziął trzy noże i zaczął rzucać. Pierwsze dwa trafiły z doskonałą precyzją w dziesiątkę, ale przy trzeciej i ostatniej próbie zawahał się i nie rzucił.
- Wyjmij te dwa. - Rozkazał. Ugryzłam się w język, by mu nie odmówić ze szczególną złośliwością. Podeszłam do tarczy i długą chwilę siłowałam się z wyjęciem broni, która nawet nie drgnęła. Palce mi pobialały, kiedy mocniej zacisnęłam je na lśniącym sztylecie, ale udało się!
Loki był jednak zbyt znudzony i niecierpliwy, by po raz kolejny czekać, aż wyjmę wbite ostrze. Ruszył się z miejsca i ponad moim ramieniem sam wyjął przedmiot, który tak mocno wbił się za jego sprawą. Odwróciłam się szybko i nie wiedząc, że Loki stoi tak blisko uderzyłam czubkiem głowy o jego tors.
- Bolało. -  Dotknęłam się w miejscu uderzenia.
- Mnie też, a nie narzekam.
- Delikatna księżniczka z ciebie... - Oczy poszerzyły mu się, jak gdyby usłyszał najstraszniejszą prawdę o nim samym. Druga w kolejności Księżniczka z Asgardu chwycił mnie za rękę i przyszpilił wyrwanym sztyletem, za rękaw do tarczy. Uwolniłam się mocnym szarpnięciem kosztem swojej nowej bluzki i ręką w której trzymałam tą samą broń, którą przed chwilą posłużył się Loki, wycelowałam w jego głowę. Przechwycił moją dłoń w locie i przeszedł do ofensywy i z Asgardzką precyzją przeciął dużą część moich spodni.
- Jak chciałeś mnie rozebrać , to wystarczyło poprosić.
- Rozebrałabyś się na moje życzenie?
Nie odpowiedziałam, tyko ponownie spróbowałam go uderzyć, zranić co nie wyszło mi na dobre.
Kiedy moja górna część garderoby została pokrojona na paski, wywiesiłam białą flagę.

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz