29

911 79 0
                                    

,,Są takie zbiegi okoliczności,
Które przypominają
Wyrafinowany plan"
Andrzej Stasiuk

Byłam już sobą. Czułam otaczające mnie kłęby emocji z każdym krokiem przybliżającym mnie do niego. Zastanawiało mnie to, co chce mi powiedzieć i właśnie mieszanka ciekawości, strachu i niepewności wprowadziła mnie w pewnego rodzaju panikę przed spotkaniem. Może nie chce mnie już dłużej w Asgardzie, może już się mną znudził?
Nie dowiem się nic, dopóki nie porozmawiamy, ale czy po tym wszystkim da się tak normalnie rozmawiać jakby nigdy nic złego, czy też dobrego między nami się nie wydarzyło?
Dotknęłam ramy złotych drzwi i powstrzymując drżrnie dłoni, otworzyłam je. Oczekiwałam na powitanie krzyków, czemu to nie zapukałam, ale nic takiego się nie stało. Cisza oznajmowała, że nikogo w pomieszczeniu nie było. Wyszłam szybko i nogi pokierowały mnie ku drugiemu miejscu, gdzie mógłby się znajdować, czyli ulubionemu ogrodowi. Złote korytarze, złote kolumny, wszystko co złote ciągnęło się niemiłosiernie i zdawałoby się, że pałac Odyna nie ma końca. Gdzieniegdzie rozmieszczone straże pałacowe i przechadzający się Asgardczycy byli ruchomymi ozdobami pałacowymi. Właśnie wtedy zauważyłam znajomą twarz. Kobieta z długimi brązowymi włosami, szczupłą sylwetką i białymi tęczówkami wpatrywała się we mnie, tak jak ja w nią. Ostatni raz widziałam ją z Lokim. Nie wiem kim dla niego jest, ale ona zdaje się być o niego bardzo zazdrosna.
- Będziesz światkiem wspaniałego święta, Midgardko. - Odezwała się, kiedy mijałam ją z nadzieją, że jakakolwiek uwaga z jej strony mnie nie spotka. Obróciłam się w jej stronę. Była naprawdę piękną i bardzo pewną siebie, kobietą.
- Święta?
- Nieczęsto książe się żeni i jednocześnie obejmuje władzę w Asgardzie.
- Thor będzie władcą? Żeni się z...
- Nie kompromituj się. - Przerwała mi - To Loki zasiądzie na tronie, a u jego boku ja. - Triumfalnie patrzyła jak na mojej twarzy przemyka żal, zazdrość i gniew. Nie rozmawiałam z nią dłużej i pobiegłam do ogrodu, gdzie też nie znalazłam Laufeysona.
- Z pewnością będzie już siedział na swoim miejscu i chełpił się swoja wyższością. - Wraz z tymi myślami weszłam do ostatniego miejsca, gdzie przyszły król Asgardu mógłby być.
- Chciałbym już odejść. Nie mogę już dłużej sprawować opieki nad Asgardem. - Widziałam jak Odyn wraz z synami stoją przy siedzisku królów. - Mam dwóch synów, którego mam mianować swoim zastępcą?
- Loki powinien zostać królem. Ja mimo swojej doskonałości jestem gorszym kandydatem. - Odpowiedział ojcu i wypchnął brata bliżej Wszechojca. Loki z najwyraźniej udawanym zaskoczeniem początkowo chciał się nie zgodzić, ale szybko ustąpił. Pragnął władzy bardziej niż wszystkiego innego.
- Gdzie jest haczyk? Co muszę zrobić, żeby dostać się na tron?
- Jest tylko jeden warunek. Poślubisz kobietę z Asgardu i wraz z twoim ślubem obejmiesz władzę.
Kiedy usłyszałam słowa i ich sens uderzył mnie tak mocno, że moje serce po raz drugi umarło. Bożek na pewno się zgodzi, poślubi piękną Asgardkę i wreszcie będzie miał wszytko o czym marzył. Loki zdawał się usłyszeć moje myśli i gwałtowne się obrócił, zauważając mnie kryjącą się za jedną z licznych kolumn.
- Airi? - Dwaj pozostali mężczyźni też spojrzeli zaciekawieni w moją stronę. Thor nawet chciał coś powiedzieć, podobnie jak Loki, ale uciekłam z wielkiej sali biegnąc w stronę jedynemu możliwemu wyjściu ze złotego miasta.
Tęczowy most był na tyle długi, że już w połowie zrezygnowałam z dalszego biegu i w tedy moją dalszą drogę przeciął rozpędzony, czarny koń, który należał do osoby, z którą niekoniecznie miałam ochotę prowadzić jakiejkolwiek dyskusji.
- Uciekasz?
- Nie. Idę porozmawiać z Heimdalem.
- Czemu jesteś zła? - Coraz bardziej napierał i ni jak nie dał się wyminąć. - Co usłyszałaś?
- Wystarczająco dużo usłyszałam, żeby stwierdzić, że jestem oszukiwana. Cały czas byłam. - Mówiłam coraz bardziej zła na siebie i bożka. - Nie mogę oczekiwać od Kłamcy, szczerości. To niedorzeczne.
- Ojciec na pewno da się przekonać, żeby moją żoną nie była Asgardka. - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Mówi o mnie? Szybko pozbyłam się zaskoczenia i posłałam mu gniewne spojrzenie.
- Ciekawe której przypadnie ten pech, że zostanie twoją żoną.
- Chyba wiem. - Zeskoczył ze zwierzęcia i ciągle zasłaniając mi swoim ciałem przejście, mówił: - Jest strasznie uparta.
-

To jest już coś co was łączy... - Dodałam.
- Bywa też bardzo denerwująca i zawzięta, ale chyba ją kocham. Kojarzysz ją? Taka blondynka z najpiękniejszymi oczami na świecie, delikatnym uśmiechem na ustach i ponętną sylwetce.
Ciąg jego słów i hipnotyzująca zieleń oczu zadziałały na mnie rozpraszająco, dlatego nie zauważyłam jak Laufeyson podszedł do mnie z gracją godną porównania do skradajacego się kota i pochwycił mnie w momencie, gdy zorientowałam się co się dzieje, ale zbyt późno by wygrać z silniejszym mężczyzną.
- Nie pozwolę ci stąd uciec.
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia.
- Naprawdę tego chcesz? - Odsunął się nieznacznie ode mnie i zmierzył mnie wzrokiem, oczekując mojej reakcji na pytanie, którego w tamtym momencie nie była w stanie zrozumieć. - Mam ci pozwolić odejść i ożenić się z Sygin?
- Masz mi pozwolić odejść, reszta jest twoim wyborem.
- Dobrze. - Chłód jego wypowiedzi wzbudził mnie w poczucie, że straciłam na zawsze jedyną szansę na spędzenie reszty życia z tym osobnikiem. Jednak czy tego chciałam? Przypomniał mi się ideał mojego przyszłego męża, którego oczami wyobraźni widziałam podczas szkolnych przerw w dzieciństwie. Musiał być wysoki, wysportowany, miły, wyrozumiały i co najważniejsze szczery i prawdomówny. Naprzeciw  tkwił ze wzrokiem wbitym we mnie,  całkowicie odbiegający od wyobrażenia ideału Loki. Teraz jednak nie mogę sobie wyobrazić jak mogłam nie lubić mężczyzn z długimi włosami, bladą cerą? Jak mogłam nienawidzić kłamstwa, fałszu, czy łgarstwa? Dziś czuję się częścią wszystkich wymysłów Lokiego Laufeysona, który jest uosobieniem nieuczciwości. Gdybym przestała go kochać to tak jakby opuściła mnie ta część osobowości, z którą początkową walczyłam, lecz na koniec i tak ciężko było mi się jej z siebie pozbyć.
- Zostaniesz tu i będziesz na zaślubinach. Moich i Sygin.

Thor patrzył jeszcze chwilę na niecodzienną scenę. Loki goni Airi, która najprawdopodobniej podsłuchała większość jego rozmowy z ojcem i bratem. Był zadziwiony warunkami postawionymi przez Odyna.
- Ojcze - zaczął niepewnie. - wiesz, że zawsze się z tobą zgadzam, ale czy oddzielnie Lokiego od Ari jest aby na pewno dobrym pomysłem?
- Nie. Rozdzielenie tej dwójki było by nierozważne i głupie.
- Więc czemu chcesz to zrobić?
Odyn uśmiechnął się tajemniczo, usiadł na swoim miejscu, wspierając się bronią dziedziczoną z pokolenia na pokolenie.
- To jest test. Jeśli Loki wybierze władzę i ożeni się z Sygin, w tedy będziemy wiedzieli, że nie zmnienił się, lecz gdy wybierze miłość i zrezygnuje z władzy dla kobiety, którą pokochał będzie to dla nas znak, iż mój syn zmienił się i zasługuje na to co mu było dane.


UUU, no trochę mnie tu nie było. Błagam o wybaczenie.
Tak czy inaczej chciałam zaznaczyć, że nasza opowieść ma się coraz bardziej ku końcowi. Mam nadzieję,  że rozdział przypadł do gustu.
Do napisania!

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz