28

870 85 1
                                    

- Co ty tu robisz?! - Krzyki niedawno śpiącej spokojnie Airi obudziły Lokiego, który nie miał ochoty na zmienne humory kobiety.
- Staram się spać.
- Nie masz własnego łóżka? Jesteś księciem, czy pierwszym lepszym parobkiem? - Takiej zniewagi bożek nienawidził najbardziej. Gdyby Airi była mniej znaczącą osobą dla niego to już dawno leżała by martwa a on mógłby powrócić do snu, jedak takie słowa z jej ust nie tylko go rozłośćiły, ale i zraniły.
- Myślę, że nie jestem pierwszym lepszym bogiem, którego ot tak możesz sobie obrażać.
- Jesteś nikim i jeśli zechcę to będę cię obrażać. - Szybko wstała z łóżka, które tamtej nocy dzieliła z nim, ale zielonooki złapał ją za nadgarstek i umieścił siłą pod jego ciałem.
- Nie waż się tak do mnie odzywać.
- Bo co? - Zadała dumnie podbródek do góry i bez najmniejszej oznaki strachu patrzyła w oczy Laufeysona. Klątwa zazdrosnej Sygin działała na nią i mimo, że Airi nie wiedziała dlaczego jest tak zła dalej nie starała się zmienić swojego zachowania, pomimo że wiedziała po jak bardzo cienkiej linii wytrzymałości Lokiego stąpa.
- Jesteś nikim, czyż nie? Loki syn Laufeya, który nie dostając tronu Asgardu nie potrafił sobie poradzić. Żal mi cię Kłamco.
- Przestań! - Całkowicie zmiażdżył jej ciało, aż wydała cichy odgłos bólu przechodzący przez jej nieruchome ręce trzymane przez niego, aż po zabójczy wzrok. - Nie możesz się tak do mnie odzywać, nie po tym co dla ciebie zrobiłem!
- Zrobiłeś?! Porwałeś mnie, krzywdziłeś a teraz wmawiasz mi, że wielki z ciebie bohater.
Prawda uderzyła Kłamcę. Tyle razy chciał powiedzieć przepraszam, ale nigdy nie mógł tego z siebie wydobyć. Nie potrafił zniżyć się do przeprosin, ale teraz, gdy miał już to zrobić po prostu nie chciał. Airi nie zasłużyła tymi słowami na żadne przeprosiny z jego strony. Loki odpuścił i z opuszczoną głową wyszedł z pokoju, gdzie nocował.
Airi nie pozostała bezczynna i zaraz po wyjściu Lokiego, ubrała się w rzeczy znalezione w obszernej szafie stojącej po lewej stronie dużego pokoju. Łóżko było centrum, obok niego postawione były szafki nocne na których stały mosiężne stojaki na świece. W lewym rogu sypialni górował kominek wykonany ze złota odbijającego dogaszające płomienie. Przed kominkiem stały dwa czarne fotele z widokiem zarówno na źródło ciepła, jak i na ogromne okna z widokiem na jeden z wielu dziedzińców w Asgardzie. W pokoju Lokiego było mnóstwo książek, które znajdowały się zarówno na półkach biblioteczki jak i na podłodze, szafkach, czy gdziekolwiek gdzie dało się je zmieścić. Zła Airi chciała wyjść na korytarz, żeby odnaleźć Thora i rozkazać mu, żeby natychmiastowo przeniósł ją na Ziemię, jednak jej plany legły jak domek z kart, ponieważ dwuskrzydłowe drzwi nie chciały za nic wypuścić ją z pokoju.
Szarpała dłuższą chwilę złote klamki, ale nic jej to nie dało.
Airi siedziała sama godzinę, dwie, późnej z godzin zrobiły się dni, a jedyną osobą odwiedzającą ją w samotności była słóżąca przynosząca jej pożywienie. Loki w piąty dzień zakładu leżał na wielkiej, brązowej kanapie w bibliotece. Nie wyobrażał sobie umrzeć nigdzie indziej, niż właśnie w tym miejscu, które z całego pałacu uwielbiał najbardziej. Ukrywał się tu jak był małym dzieckiem, żeby móc czytać w samotności książki, albo po prostu odpocząć od natrętnego brata. Będąc trochę straży zapuszczał się w strefy tajnych ksiąg Odyna, które wkradał. A dziś pożegna się z tym miejscem na zawsze. Jedak świadomość, że straci po raz drugi Airi z własnej winy nie daje mu spokoju. Nie zdobył się na przeprosiny, ona go tak nagle znienawidziła. Tak ma się to skończyć?
- Loki. - Usłyszał głos króla Asgardu. Odyn zbliżył się do niego, a Kłamca podniósł się do pozycji siedzącej.
- Czego chesz?
- Odrzuć dumę, jeśli chcesz miłości. - Stary król był oazą spokoju i mądrości i właśnie to dawało Lokiemu poczucie ulgi - Dla tego uczucia nie jesteś królem, księciem, nie jesteś nawet Lokim, jesteś jej niewolnikiem tak samo jak i ona jest twoim. Bez siebie nawzajem umrzecie i bardzo dobrze o tym wiesz, więc walcz o nią synu. Idź do niej i bądź nic nie wart, żeby później wznieść się na wyżyny waszych uczuć.
- Ja... - Czarnowłosy bóg kłamstw pokręcił przecząco głową nie umieją dobrać słów. - Nie potrafię. Nie umiem kochać.
- Chcesz, żeby ona umarła?
- Nie.
- Loki, - położył silną dłoń na jego ramieniu - nikt kto nie wie czym jest miłość nie odpowiedział by tak.
Bożek zrozumiał, że Odyn ma rację. Nawet jakby bardzo chciał nie potrafiłby się wyrwać z sideł swoich uczuć względem zamkniętej w pokoju od kilku dni, Airi.
Wybiegł na korytarz w stronę swojej komnaty, ale poczuł ogarniające go zmęczenie. Był pewien, że to sztuczka Hel, żeby ten tylko nie mógł dotrzeć do także umierającej Airi. Spojrzał na powoli opadające słońce. Piąty dzień dobiega końca, a razem z nim mija zakład.
Laufeyson opierał się o ścianę czując nadchodzący koniec, lecz nie poddawał się i dzięki temu wdarł się do pokoju. Blondynka leżała w kącie sparaliżowana strachem, który poczuła pierwszy raz od opuszczeniu Hellheimu. Nagła ulga na widok mężczyzny zdziwiła ją samą. Ari wstała resztkami sił i podeszła do Lokiego. Długo stali w milczeniu.
Obydwoje nie wiedzieli co to miłość, aż do tej pory.
Kłamca momentalnie ujął jej usta w niespodziewany pocałunek, po czym opadł na kolana przytulając się do nóg dziewczyny.
- Wybaczysz mi kiedyś?
- Co mam ci wybaczyć? - przejechała ręką po jego włosach.
- To, że kiedykolwiek w ogóle cię pokochałem.
Airi rozpłakała się. Loki był zdziwiony zachowaniem Midgardki, jeszcze nigdy od kąd wrócili z mrocznego królestwa nie okazała choćby odrobiny smutku, radości, przerażenia czy zdziwienia, a jedak teraz płacze.
- Wolę nigdy ci tego nie wybaczyć. Kocham Cię Loki.
Mężczyzna patrzył jeszcze chwilę na nią, po czym wstał i uniósł Airi w górę. Zrozumiał, że obydwoje wygrali, ale najbardziej liczyło się to, iż nauczyli się kochać.

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz