,,Prawdziwym przyjacielem jest ten, dzięki któremu staję się lepszy"
Jan Paweł IIWycieram krople potu opadające z mojego rozgrzanego czoła na dalszą część twarzy. Cholerna pustynia. Nie mogłam przylecieć tu samolotem z agencji, więc wsiedliśmy do jedynego smalolotu lecącego do Afryki, który zatrzymuje się w małym miasteczku. Opuściliśmy je kilka godzin temu i jesteśmy pośrodku morza piasku.
Duży kapelusz chroni moją głowę od popołudniowego słońca, zwiewna jasna bluzka i krótkie spodenki to kolejna osłona. Loki ma białą koszulę z lnu i zielone spodnie (nie mógł całkowicie pozbyć się ukochanego koloru), ale nie dał sobie założyć kapelusza (to natomiast fobia związania z nienaganną fryzurą). Obydwoje mamy na plecach ciężkie plecaki wypełnione przedmiotami potrzebnymi do przetrwania w tutejszych warunkach. Nie wspomniałam o naszym nowym towarzyszu - wielbłądzie z dwoma garbami o nietypowym imieniu Akkan. To on niesie większą resztę naszego ekwipunku i jemu jednemu nie przeszkadza drobny, kłujący piasek w którym zapadamy się po kostki.
Przed nami jeszcze dwa dni marszu. Jeszcze dziś dojdziemy do jedynej oazy w pobliżu najbliższych kilometrów. Tam nabierzemy sił, których nam teraz brak.
- Nie mogłam zabrać Littnes... - mówię już sama do siebie poprawiając swój stan psychiczny - Nie mogłam. Jestem przecież na wakacjach... Nie zabiera się smoków na wakacje.
Loki popatrzył na mnie jak na kogoś, kogo sam widok rozśmiesza ludzi do okoła. Zaszedł mnie od tyłu, złapał i usadził pomiędzy garbami Akkana. Rytmiczny, wolny chód wielbłąda i monotonia w widokach sprawiły, że wpadłam w pewnego rodzaju trans i usnęłam.◇
Budzę się leżąc na kocu u stóp palm. Obok mnie wesoło tańczy ogień przy którym siedzi Loki a wielbłąd pasie się w pobliżu. Czuję jak moje wargi płoną a organizm domaga się choćby kropelki zimnej wody. Podnoszę się do pozycji siedzącej i rozglądam po okolicy, która drastycznie się zmieniła z piaszczystej na małą oazę pokrytą zieloną trawą, kilkoma palmami i wodą. Na plus zmieniła się też pora, ponieważ mamy zimną noc a na niebie króluje księżyc wraz z jego poddanymi - gwiazdami. Zdejmuję pospiesznie buty i jedną z bluzek, i biegnę do wody. Zanurzam się po sam czubek głowy i delektuje się chłodem nocnej kąpieli. Po kilkudziesięciu minutach wracam do Kłamcy.
- Skąd wiedziałeś gdzie iść? - zapytałam wycierając włosy
- Widziałem mapę.
- Aha.
Nastała cisza, którą przerwał od czasu do czasu Akkan, który szczęśliwy tarzał się po trawie. Nie wytrzymałam i zaczynam się śmiać.
- Co cię tak śmieszy?
- Wszystko. Spójrz co robimy! Wybrałeś mnie i pokazywałeś swoje życie w snach, później trafiłeś do naszego więzienia, następnie wydostałeś się i zamiast mnie zabić to proponowałeś współpracę. Jakby tego było mało zamknąłeś mnie w domu aby wypuścić mnie i Littnes i znów zacząłeś mnie odwiedzać pod nosem własnych wrogów, aż do teraz gdzie obydwoje siedzimy przy ognisku w Afryce.
- Co masz na myśli?
- Mówię o tym, że całkiem zgrana z nas para... znaczy... no... wiesz o co mi chodzi.
- Chodzi ci o przyjaźń?
- Chyba tak. - zagubiona we własnych myślach przerwałam nasz zbyt długi kontakt wzrokowy i położyłam się na drobnej trawie. Gwiazdy wydawały się do mnie szeptać wiersze ułożone miliony, a może nawet miliardy lat temu. Loki położył się obok mnie i wskazywał na niektóre z gwiazd, by później połączyć je w gwiazdozbiór znany tylko Asgardczykom.
- Czyli mówisz, że jesteśmy przyjaciółmi?
- Iatnieje takie prawdopodobieństwo. Wiesz, może kiedyś będziesz dobry i tak jak Thor przyłaczą cię do Avengers.
- Może kiedyś będziesz zła i tak jak ja będziesz chciała podbijać inne planety.
- Mówię poważnie Loki. - gdybym teraz stała z pewnością położyłabym ręce na biodrach, by dodać mojej wypowiedzi poważniejszego tonu.
- Nie mogę być dobry z moją przeszłością.
- Każdy ma jakąś przeszłość. Nie ważne czy dobrą, czy złą, ona czyni nas tym, kim jesteśmy. Ja wierzę, że jesteś w stanie się zmienić.
- To urocze, doprawdy. Urocze.
- Jako twoja nowa przyjaciółka radzę Ci, żebyś mnie nie denerwował. - odwróciłam się i okryłam kocem. - Dobranoc.◇
Wspominałam już, że nienawidzę piasku? Powtórzę to jeszcze kilka razy. Nienawidzę piasku. Nienawidzę tych małych, złotych kuleczek będących niegdyś jakaś skałą, która pod wpływem czasu się skruszyła. Zerkam na mapę i niechcący upuszczam swoją książę z której wylatuje stary rysunek smoka.
- Tak wygląda? - zapytał Loki podnosząc przedmiot stworzony przeze mnie sprzed laty. Starałam się zawsze jak najlepiej oddać wygląd smoka na rysunku, a ten wszedł mi najlepiej ze wszystkich. Łuski pokryte fioletem mieniącym się w słońcu, brak skrzydeł, długi na kilka metrów ogon, cztery pary odnurzy zakończonym łapami z kilkunastoma pazurami. Jako jedyny z całej smoczej rasy ma trzy głowy. Na każdej jednej umieszczone są wszytko widzące pary oczu, łącznie sześć doskonale dostosowanych gałek ocznych. Smok potocznie nazywany przeze mnie Śmiercią Afryki ma, podobnie jak rekiny, dwa rzędy zębów z których kapie jad. Natura stworzyła to zwierzę z myślą o zabijaniu i owy plan wykonała perfekcyjnie.
- Nie wygląda pięknie. - Zabieram z powrotem rysunek i chowam go do torby - Ale jesteśmy na miejscu.
Miejsce nie napawa optymizmem. Dany obszar pokrywają uschnięte drzewa, przypominające patyki wetknięte w ziemie a ona sama jest wysuszona i popękana. Gad ten wybrał idealne miejsce, ponieważ przez środek tego ponurego i odstraszającego miejsca płynie mały strumyk wody. Jest to płapka. Kiedy spragnione zwierzę bądź człowiek podejdzie do wody, by ugasić pragnienie smok zabija bez zastanowienia.
- Poczekamy tu do zmroku, wtedy smok pojawi się sam.- A plan?
◇
Akkan idzie swoim wolnym wielbłądzim tempem do strumyka i uzupełnia niedobory płynów pijąc z niego. Smok pojawia się niedługo po tym jak nasz towarzysz wszedł na jego teren. Idealnie się maskuje, podobnie jak kameleony posiada zdolność przybierania koloru otoczenia. Kiwnełam głową na znak, by Loki ruszył wykonać swoją część planu. Zachodzi od tyłu czającą się w mroku bestię i bez problemu przygwozdził dwie głowy do ziemi. Teraz moja kolej. Adrenanilia popycha mnie ku ostatniemu etapowi planu. Skaczę ku ostatniej głowie i przyciskam ją do ziemi. Smok wije się wzniecając wokół chmury pyłu, starając się uwolnić. Wpycham mu w paszczę materiał, który nasiąka jego jadem.
- Gotowe! - krzyczę do Lokiego. Nie widzę go przez kurz unoszący się wokół, więc liczę w myśląc do pięciu i puszczam smoka.
Za późno. Kilka z jego zębów wbija się w mój bok. Uciekam do miejsca zbiórki i wskakuję na grzbiet wielbłąda, gdzie siedzi już Loki.
Za późno.◇
Cóż to się stało?
Zobaczymy w następnym rodziale, a jak narazie to chciałam się pochwalić... to już 20 rodział! W ostatniej notatce dziękowałam wam za to co robicie z tą historią. Dziękuję w takim razie jeszcze raz i idę świętować z Tonym Starkiem ten 20 rodział :D
Do napisania!
Nina.
CZYTASZ
Nowy świat
Fanfic,,Ten, kto ratuje życie jednego człowieka, ratuje cały świat" - taki cytat wisi na jednej z ścian, Avengers Tower. Codziennie mija je Airi Virtanen, najnowszy dodatek grupy Avengers. Pochodzącą z Finlandii, 22-letnia dziewczyna podczas swojej przyg...