26

1K 80 6
                                    

,,Poświęcenie jest miarą
każdej miłości"
Eric Emmanuel Schmitt

Kłamca wdarł się do swojej komnaty, gdzie rozstał się z ciałem Airi. Stał nad nią Thor, który dowiedział się, że obydwoje przebywają w Asgardzie.
- Mówiłem jej... Mówiłem, żeby się do ciebie nie zbliżała. - Loki zauważył krople łez Thora odbijające się od policzka martwej dziewczyny. - Dlaczego jej to zrobiłeś?!
- Uratuję ją. Przysięgam.
- Twoje przysięgi są nic nie warte! - Odwrócił się do niego i momentalnie w jego dłoni zawitał Miolnir. - Wszyscy, którzy cię pokochali umierają, moja matka, ona. Ile istnień jeszcze zginie z twojego powodu?
- Airi będzie żyć. Nie dopuszczę, by i ona mnie opuściła.
Blondyn nie zrobił nic. Nie był w stanie dziś podnieść ręki na swojego przyrodniego brata. Spojrzał jeszcze raz na swoją przyjaciółkę, która wydawała się być żywa, jakby zapadła w sen i omijając Laufeysona, wyszedł. Loki ucałował ukochaną w zimne czoło i także jak Thor opuścił Airi, by przygotować napój z jabłek Idunn, które w dobrej wierze przywrócą ją do życia dzięki swoim magicznym właściwością.

Przygotowanie samych składników zajęło bożkowi długie, męczące godziny i dopiero dnia następnego udało mu się uzyskać rezultaty w postaci niewielkiej butelki z odrobiną napoju przypominającego budyń waniliowy, który wyrwie Airi z rąk śmierci i już na zawsze splecie los dziewczyny z Midgardu z Asgardzkim bożkiem. Wreszcie Loki Laufeyson powie jej to, co ukrywał i Airi będzie tylko jego. Będzie mu oddana i kto wie, może nawet dostąpi tego zaszytu i zostanie jego żoną. Odyn z niewiadomych nikomu powodów wydawał się lubić martwego gościa, więc czy była by szansa, by dzięki ich małżeństwu oddał tron swemu przybranemu synowi?
Lokiego oślepiły wszytkie te korzyści i nie widział, że jeśli kobieta będzie żyć, może nie być zachwycona.
- Nie, będzie ze mną szczęśliwa. - Myślał idąc do niej, żeby podać jej wywar z jabłek. - Musi być.

Służki rozpuściły jej blond włosy, które kaskadami opadają na poduszkę, ubrały w fioletową suknię ze złotymi zdobieniami i nasmarowały jej skórę wonnymi olejkami, żeby jej ciało pozostało jak najdłużej w dobrym stanie.
Książę nigdy nie widział jej, aż tak pięknej jak wtedy. Mógł sobie wyobrażać ich wspólną przyszłość, każdy moment ich życia. Ich huczny ślub, noc poślubną. Każdą noc, gdy obdaruje go swoimi wdziękami i dnie gdy będzie z nią panować w Asgardzie...
Rozszerzył jej usta i wlał całą zawartość butelki. Teraz wystarczy czekać.
- Któż to powrócił? Nie spodziewałam się ciebie tutaj. Na dodatek z nią.
- Sygin.
Pełen jadu wzrok bogini zatrzymał się na Airi i nie rzucając żadnego spojrzenia Lokiemu dotarła do niej. Zazdrościła jej wszystkiego, a przede wszystkim tego, że to ją Loki pokochał. Poprawiła jej włosy, po czym chwyciła policzek Midgardki i obróciła jej głowę w na bok.
- Lepiej, żeby nie widziała co tu się zaraz stanie...
- Nie masz prawa jej dotykać, odej... - Sygin wiedziała czego brakowało od tak dawna Lokiemu, pocałowała go namiętnie, ale Kłamca odepchnął ją od siebie.
- Wyjdź. - Cofnął się od niej o kilka kroków dając do zrozumienia Sygin, że nie ma najmniejszych szans na ponowne zbliżenie się do niego.
- Ona nie żyje, prędzej czy później będziesz mój, ukochany. Ona nam już na penwo nie przeszkodzi. - Z szyderczym uśmiechem zniknęła i ona, i napięcie, które stworzyła.
Mężczyzna ułożył głowę Ari, tak by twarzą zwrócona była w stronę zielonego sufitu i ułożył się obok niej na łóżku. Natężenie myśli jednak nie dało mu leżeć, więc wstał i udał się na krótki spacer po swojej ojczyźnie.

Erkiri - służąca w pałacu Odyna od wielu lat nie mogła narzekać na brak zajęć. Wysprzątała pokój księcia Thora i księcia Lokiego, co łatwym zadaniem nie jest, ponieważ obydwie komnaty mogą być porównane wielkościowo do normalnych domów.
- Nagle zachciało im się zjazdów rodzinnych. A kto to wszystko musi posprzątać? Ja!
Dodatkowo została wysłana do jednej z komnat, gdzie leży ciało pięknej ponoć kobiety, kochanki Kłamcy. Po pałacu już krążą plotki, że owa piękność jest w ciąży, dlatego Loki chce żywą ją i jej dziecko, podejrzenia padają także w stronę jego prawdziwej rodziny i mówi się, że ona jest jego zaginioną siostrą. Erkiri nie chce wierzyć w żadne słowa, jakie są tu rozsiewane. Nie jej to interes kim jest, bądź czym nie jest Midgardka.
Zapukała jak maniery nakazują do złotych drzwi, ale nikt nie był skory do otworzenia ich, weszła więc do środka i zastała pustkę.
- Pomyliłam komnaty? - Rozglądała się po powierzchni pokoju. - To nie możliwe, ona powinna tu być.
Jednak po Airi nie został nawet ślad. Starsza kobieta biegła do ogrodów i wpadła na księcia, którego szukała.
- Mój panie...
- Co się stało? - Zaniepokojony zachowaniem służby Loki, był na skraju wytrzymałości. - Mów!
- Ona... Dziewczyna zniknęła.

- Co jej zrobiłaś?! - Sygin nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy chwycił ją za szyję i podniósł kilka metrów ponad ziemię.
- Nic nie zrobiłam. - Szarpała się, bo coraz trudniej było jej zaczerpnąć powietrza. Patrzyła jak skóra Lokiego robi się niebieska i ze strachu zaczęła płakać i błagać o litość. Widząc to bożek puścił ją. Wiedział, że to nie ona. Kiedy zadawał sobie pytanie kto mógł zabrać Airi z pałacu, bo miał pewność, że napój jeszcze nie zaczął działać i sama by nie uciekła, odpowiedź pojawiła się sama. Do pokoju przydzielonego Sygin wleciał kruk. Był on do połowy martwy, było widać na nim zgniliznę i wszytkie białe kości, lecz druga połowa zwierzęcia była w znakomitym stanie pokryta lśniącymi, czarnymi piórami. Loki doskonale wiedział do kogo zwierzę należy. Jeśli znajdzie właściciela, znajdzie porwaną Airi.
- Heimdalu. - Zwrócił na siebie uwagę, kiedy dotarł do Bifrostu mimo iż dobrze wiedział, że strażnik wie o jego obecności i dalszych zamiarach.
- Książę.
- Muszę dostać się do Hellheimu.
Wszystkowidzący bóg wysłał Lokiego do krainy umarłych, tak jak ten sobie zażyczył.

Dla zielonookiego bożka kłamstw odwiedzanie tego miejsca nigdy nie sprawiało, że czuł się swobodnie pomimo ciszy, która panuje tu od zawsze. Kraina ta to odległe pustkowie pokryte szarym piaskiem, pośród którego stoi pałac rządzącej tu bogini Hel. Ruszył przed siebie pewnym krokiem i po niecałych pięciu minutach stał pod wykonanymi z metalu wrotami, przez które ku jego dziwieniu został przepuszczony bez problemów.
- Tutaj przychodzą tylko umarli. Czego tu zatem szukasz synu Laufeya? - Zapytała stojąca na dziedzińcu Hel, martwa na wpół kobieta.

- Zabrałaś kogoś, kto należał już do mnie.
- Zabieram wszytkich bez wyjątku, powinieneś był o tym wiedzieć.
Loki zdobył się na zrobienie jeszcze kilku kroków w jej stronę, a bogini śmierci skinieniem ręki zaprosiła go w swoje skromne progi.
- Gdzie ona jest? - Kontynuował rozmowę z dziedzinca idąc korytarzami.
- O kim mowa, Kłamco?
- Dobrze wiesz o kim mówię i wiedzieć powinnaś, że ją stąd zabiorę, bez względu na to, czy mi na to pozwolisz, czy też nie.
- Życzę powodzenia! - Wykrzyknęła jakby uradowana tą wiadomością i wprowadziła go do pomieszczenia, które przypominało Lokiemu salę tronową w Asgardzie. - Wypijesz ze mną kieliszek wina?
- Nie przyszedłem tu...
- Oczywiście - uniosła ręce w geście rzekomej niewinności. - musisz zabrać kobietę, którą pokochałeś, racja. To wipijesz to wino?
Mężczyzna westchnął z bezradności. Znał Hel dobrze i wie, że ona musi potoczyć tą słowną grę według własnych zasad. Usiadł z nią przy długim stole, jej kruk przyniósł w szponach dwa złote puchary, a czerwone wino jeden z umarłych poddanych.
- Co się dzieje z Airi?
- Airi? Czyli tak ma na imię... Widzisz, tu u nas nikt nie trudzi się imionami.
- Hel. - Upomniał ją i upił kilka łyków zawartości obszernego naczynia. - Nie przedłużaj tego.
Kobieta z długimi, blond włosami, które sięgają pasa dając wrażenie, że jej sylwetka na wpół zgniła jest jeszcze chudsza niż w rzeczywistości, gwałtownie podniosła się z krzesła, wyrwała Lokiemu wino i wylała je na podłogę. Zdziwiony jej zachowaniem Laufeyson nie zdążył nic zrobić bo naraz ujęła jego rękę i zaprowadziła w głąb pałacu. Znaleźli się w ciemnym, zimnym pokoju.
- Idź, znajdź ją.
Za pomocą swojej magii Loki oświetlił sobie drogę i dotarł do ukochanej osoby. Airi żyła.
- Nic ci nie jest? - Przytulił dziewczynę. Nie zdawał sobie spawy jak bardzo za nią tęsknił przez te dni, do puki znów nie usłyszał bicia jej serca, nie poczuł zapachu otaczającego jej osobę i ciepłej skóry. Jednak Airi nie zrobiła nic. Nie odwzajemnieniła uścisku, jedynie patrzyła zielonymi oczami jakby w pustkę. Była całkowicie nieobecna,  mimo że żyła.
Za nimi rozległ się śmiech śmierci.
- Coś ty jej zrobiła?!
- Wasza wysokość, ona została pozbawiona duszy. - Usłyszał odpowiedź kierowaną z mroku. - Mam dla ciebie ciekawą propozycję. Jak widzisz ona została jedynie bezwartościowym cieniem człowieka, a ty przed chwilą wypiłeś truciznę, dam Ci jednak szansę. Jeśli sprawisz, że Airi pokocha cię na nowo to odzyska duszę, a tobie nic się nie stanie. Jednak jeśli minie pięć dni i pięć nocy a ona nie obdaruje cię takim uczuciem, jak ty to obydwoje wrócicie do mnie, żeby zostać ze mną już na zawsze.
Loki nie mógł się nie zgodzić. Teraz na szali jest nie tylko życie Midgardki, ale i jego samego.

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz