9

1.3K 94 1
                                    

,,Odwaga to panowanie nad
strachem, a nie brak strachu"
Mark Twain

Jest w Kanadzie. Loki postanowił odwiedzić najbardziej zimny kraj tego kontynentu, akurat kiedy tu zaczyna się zima. Ja jako Finka jestem przyzwyczajona do niskich temperatur, ale tu w Grouse Mountain mam wrażenie, że tam w Finlandii jest jak na Hawajach. 

- Czyli... nie ma tu już innych budynków? - pytam starsze małżeństwo, które jako nieliczni postanowili mi otworzyć dobrowolnie, a inaczej musiałabym się tu dostawać siłą. 
-Jesteśmy ostatnim domem na tej górze - odpowiada starszy mężczyzna, a jego żona podaje mi gorącą herbatę.  Jedyni ludzie w całej tej okolicy traktują mnie normalnie pomimo, że mam smoka po swojej prawej.
-

Ach... Nie słuchaj mojego męża! Jest tu jeszcze mały opuszczony domek, niemalże na samym szczycie.

- Ari, nie ma go nigdzie. Wracamy do bazy. - słyszę głos Steva w słuchawce.
- Sprawdzam jeszcze tylko jedno miejsce i wracam - odpowiadam mu i po wypitej herbacie w towarzystwie uroczych staruszków idę do owego domku.

Drewniany budynek musiał zostać niedawno opuszczony, bo jest jeszcze w bardzo dobrym stanie. Wchodzę bez pukania. Zbędne maniery nie będą potrzebne, gdyż i tak mi nikt nie otworzy. Dom jedynie z pozorów wydaje się być opuszczony, w środku ewidentnie ktoś mieszka i funkcjonuje... Wyciągam broń i jest to również znak dla Littnes, która wkracza zaraz za mną, do przygotowania się na wszelkie niebezpieczeństwo. Po mojej prawej znajduje się niewielki salon w którym są dwa ogromne okna zastępujące ten fragment ściany. Po lewej kuchnia z jadalnią, toaleta. Idę na górę po schodach znajdujących się w salonie i docieram na korytarz z którego widać całe dolne piętro. Tu znajdują się trzy pary drzwi. Pierwsze po lewej to gabinet z którego można dostać się do sypialni małżeńskiej, drugie pomieszczenie to pokój gościnny, trzecie, najmniejsze, jak narazie pomieszczenie w domu to garderoba a ostatni pokój to łazienka.
Ładny domek, ale nic tu nie wygląda na zaniedbane, więc nie chce mi się jak narazie dowierzać staruszkom napotkanych wcześniej. Ktoś tu mieszka, ale dlaczego tu nikogo nie ma a drzwi są tak po prostu otwarte...
Głośny ryk Littnes przywraca moje myśli na ziemię i od razu zbiegam na parter by sprawdzić co się stało.
W jego oczach zapłonął błysk dawnego przywódcy Chitauri. Laufeyson przyłożył stopę do gardła smoczycy i wymierzył w nią sztylet.
- Zemsta? - zapytałam, powoli do niego podchodząc - Jeżeli tak to zabij mnie, nie ją.
- Zemsta - wypowiedział to słowo, rozkoszując się jego brzmieniem w swoich ustach - to ciekawa propozycja, ale jeszcze mi jesteś potrzebna.
- Do czego? Masz już wszystko czego chciałeś.
- Nie... nie mam jeszcze narzędzia mojej zemsty, czyli ciebie.
- Nie rozumiem.
- Nie musisz. A teraz mnie posłuchaj, człowieku - puścił Littnes, która momentalnie od niego uciekła - zostajesz tu ze mną i nawet nie próbuj kombinować, bo inaczej zginie ta twoja kupa łusek a później i ty.
I tak o prostu zniknął. Moje późniejsze zachowanie było logiczne - starałam się znaleźć drzwi, okno, wentylację, żeby się tylko wydostać, ale Loki zamknął mnie tu szczelnie, prawdopodobnie za pomocą magii.
- Bez paniki... Airi... dasz radę - kolejna próba wyważenia drzwi nie udana.
I kolejna.
- Napewno mnie już szukają... Littnes! Nie możesz wybić tych drzwi?!
- Nie dasz rady - Loki siedzi na kanapie i bawi go ta sytuacja. Nie widać na nim cienia wątpliwości co jego planów. Jest pewny siebie, skurwiel.
- Czego ty chcesz?! - podeszłam bliżej, ale pamiętałam o zachowaniu odległości
- Grzeczniej, Midgardko. Jestem twoim panem! Nie będę tolerować twoich humorów. Masz mi być posłuszna. - podszedł do mnie zbyt szybko, bym mogła cokolwiek zrobić, chwycił moją rękę i wykręcił ją pod niebezpiecznym kątem. Ból był okropny a ja nie potrafiłam nic zrobić...
~ Littnes...
Pomogła mi. A Laufeyson znów zniknął.

Krótki rozdział zapowiadający dalszą akcję... przysięgam będzie ciekawiej. A jak narazie przepraszam za nieobecność i do napisana!
Nina.

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz