27

956 72 2
                                    

Heimdal, Sygin, Odyn, Thor, wszyscy byli zaskoczeni. Loki Laufeyson prowadzi za rękę Airi do swojej komnaty.
- Maluchu! - Wolał blondyn za nimi. - Poczekajcie.
Dostał się do środka i zobaczył siedząca na dużym łóżku dziewczynę, która w ciszy przyglądała się jego bratu i pokojowi. Podniósł Airi i mocno przytulił.
- Thor, zostaw ją.
- Żartujesz? Airi żyje! Dzięki tobie, dziękuję Ci, dziękuję... Nic ci nie jest, Mała?
- Nie wiem. - Odpowiedziała bez najmniejszej cząstki emocji.
- Co? Co to znaczy?
- Thor, ona nie jest tą samą Airi. Hel postawiła mi warunek, jeśli ona, pozbawiona duszy pokocha mnie tak jak przedtem to obiecała, że Airi powróci taka jak przed śmiercią.
Thor patrzył to na Lokiego, to na blondynkę.
- No to do dzieła! Kochaj go.
- On zawsze był taki głupi? - Zapytała wydobywając z siebie pierwsze słowa.
- Niestety...
- Mam ci pokazać jak rozkochać w sobie kobietę, czy będziesz tu tak stać jak kołek i mnie obrażać?
- Jakbyś stąd wyszedł poszło by znaczne szybciej. - Kłamca wykonał swój firmowy, sztuczny uśmiech i wskazał palcem na drzwi. Thor niechętnie wszedł a Loki zaraz po zatrzaśnięciu się drzwi za blonydnem usiadł tuż obok niedoszłej mieszkanki Hellheimu, którą ma nadzieję nigdy się nie stanie.
- Mogę? - Airi wzruszyła w odpowiedzi ramionami, jakby cała ta sytuacja nie dotyczyła jej. Mężczyzna dłonią dotknął jej szyi przechodząc na jej tył i przybliżając zielonooką blondynkę do siebie. W chwili pocałunku był przekonany, że jego czułość pobudziła w niej jakiekolwiek emocje. Nic bardziej mylnego. Taka metoda nie wywołała u Airi żadnej reakcji. Dalej była tylko pustym ciałem bez duszy.
- Jesteś beznadziejny.
- Thor!
- Może nie potrafisz całować? Może nie jesteś jej księciem, żeby uwolnić ją od złego uroku jednym pocałunkiem.
- To nie jest bajka, która rodzice opowiadają dzieciom, niestety to rzeczywistość i chodzi tu o życie twojej przyjaciółki! - Loki ujął dłoń Midgardki i zaprowadził ją przez złote korytarze królestwa do części ogrodu, gdzie stała biała fontanna z niezliczonymi ozdobieniami na sobie.
- To miejsce pokazywałeś mi w snach?
- Tak. To dokładnie tutaj. - Kłamca nie wpatrywał się jednak we wspaniałą roślinność, czy kunsztowną fontannę, on zapatrzony był w nią.
- Airi.
- Tak?
- Martwię się o ciebie i chcę byś wróciła do mnie niezmieniona przez Hel.
- Też bym chyba tego chciała. - Airi znów nie potrafiła okazać najmniejszego uczucia. - Możemy pójść na spacer?

Thor śledził każdy ruch pary. Zastanawiał się jak mógłby im pomóc. Kiedy zobaczył jak Loki zrywa dla dziewczyny piękny, czerwony kwiat wpadł na pomysł. Pomysł, którego sam nie dał rady wykonać, dlatego udał się do zaufanej osoby, jaką była Erkiri.

- Wasza wysokość... Ja nie potrafię gotować, a tym bardziej...
- Ja zajmę się posiłkiem, ty musisz dopilnować, żeby było romantycznie a wy kobiety się na tym znacie i dodatkowo przypilnujesz Airi, żeby ubrała się w coś... ładniejszego, niż zwykle.
- Jak sobie życzysz, Panie.

Służąca kobieta zabrała Airi ze sobą, kiedy znalazła ją wedle wskazówek Thora z księciem w ogrodzie. Loki nie był zachwycony, ale zgodził się na tajemnicze plany przybranego brata.
- Czemu chcesz mnie ubrać w sukienkę? - Zapytała blondynka stojąc za parawanem i czekając, aż Erkiri przyniesie jej ubranie na wieczór.
- Książę Thor i książę Loki mają dla panienki niespodziankę.
- Rozumiem.
Suknia pochodziła z Midgardu. Typowa, długa, obcisła czarna kreacja była idealna by oczarować Lokiego. Starsza kobieta rozpuściła jej falowane włosy i jedynym dodatkiem do całości była czerwona szminka do ust wytwarzana z naturalnych składników.
- Dziękuję. - Airi podziękowała, lecz nie czuła wdzięczności.
Do pokoju zawitał najszczęśliwszy w całym Asgardzie blondyn, który był pewny, że to właśnie dzięki niemu para znów będzie razem. Jeszcze kilka dni temu nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Kłamca mógłby kochać Airi, a Airi jego, ale widząc tęsknotę Lokiego za ukochaną był pewny jego uczuć.
- Gotowa?
- Tak.
Gromowładny zaprowadził przyjaciółkę do swojej komnaty, która została przygotowana tylko dla dwójki kochanków.
- Wejdź do środka - Zatrzymali się przed wejściem. - I błagam Cię, po prostu wysłuchaj swojego serca i zrozum, że nikt tak jak on nie pokocha cię bardziej. Obydwoje zasłużyliście, żeby żyć długo i szczęśliwie.
Loki usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Stał pośrodku ozodobionego płatkami kwiatów pokoju i pierwszy raz od kilkuset lat był poddenerwowany. Nie mógł doczekać się widoku Airi, a kiedy już ją zobaczył krew w żyłach mu zawrzała i miał wrażenie, że zaraz się przewróci z wrażenia jakie robi swoim wyglądem piękna Midgardka.
Opanował się jednak i dostojnym, wolnym krokiem podszedł do niej, złapał jej rękę i złożył pocałunek na delikatnej skórze Airi.
Thor postarał się także, żeby ich spotkaniu towarzyszyła im muzyka wydobywająca się spod palców najlepszych muzyków w Asgardzie i tak oto w takt wolnego utworu zaczęli tańczyć.
- Czym jest miłość, Loki? - Zapytała wirując w jego silnych ramionach.
- Miłość? - Młody bożek nie spodziewał się takiego pytania tego wieczoru. Sądził, że rozkochanie w sobie Airi będzie zadaniem tak łatwym, iż późnej śmiałby się w twarz Hel, która wyznaczyła mu tak banalnie proste zadanie, jednak okazało się być to wyzwanie na wagę życia i śmierci.
- Pamiętasz jak tańczyłem z tobą w drewnianym domu? Pamiętasz jak zaszyłaś moją ranę, albo jak zazdrosna byłaś, kiedy poznałaś Sygin? - Airi kiwneła głową potwierdzając, że pamięta wszystkie te wydarzenia. - Wszytko to właśnie miłość. Tworzenie wspólnej przeszłości i przyszłości to właśnie jest miłość.
- Rozumiem...
- Nie. Właśnie nie rozumiesz a  spowodowane jest to przez tą mściwą, zgiłą, kobietę.

Loki nie mógł powiedzieć, że wieczór z Airi był udany. Przez większość niespodzianki Thora był wściekły na siebie i na boginie śmierci za to co stało się z jego wybranką serca, przez co nie umiał się skupić na swoim zadaniu. Tamtej nocy, kiedy ułożył się do spania obok już śpiącej Airi zrozumiał, że może przegrać i stracić wszytko.

Sygin zobaczywszy śpiącą parę poczuła odrzucenie i złość. W prawej dłoni trzymała połyskujący w blasku letniego księżyca nóż. Mogłaby ją zabić i Laufeyson był by jej, a z takim mężem u boku wszyscy kłanialiby się jej z należytym szacunkiem, którego tak pragnęła. Chciała ukarać Lokiego za brak wierności i postanowiła, że zamiast zadać mu szybkie cierpienie to zasieje w umyśle Airi ziarno nienawiści do Kłamcy i w tedy to on sam pozbędzie się Airi, a Sygin jako ta dobra pocieszy złamane serce mężczyzny. Jak postanowiła tak też i zrobiła.

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz