,,To, co w snach jest najpiękniejsze, to niewiarygodne spotkanie ludzi i rzeczy, które w normalnym życiu nigdy by się nie spotkały."
Milan Kundera-Stark!
- Kwiatuszku... nie krzycz tak... - zwijał się z kanapy nie mogąc przyzwyczaić się do słońca, które wpuściłam do salonu.
- Co się dzieje?! - jak zawsze czujny Clint chciał się zerwać na równe nogi, ale przeszkadza mu w tym ciało Bruca. - Złaź ze mnie Banner!
- Co ty mi wsypałeś do tego cholernego drinka?!
- O czym ty mówisz...
- Stark to nie jest zabawne!
- Dziwne, bo mnie to bawi. - Puścił do mnie oczko i udał się w poszukiwaniu wody jak mniemam. - Zresztą naprawdę nie mam siły na tą kłótnie.
- Miałam dziś dziwny sen... Tony ja chyba widziałam przeszłość.
- To rzeczywiście jest coś z tobą nie tak Ari. Kiedy byłem młody wydawało mi się, że jestem dojrzałą mandarynką po ostrej imprezie.
- Mandarynką? Stark ty idioto... ja mówię na poważnie - podeszłam do Thora, który przyszedł do kuchni - Thorze czy to ty zniszczyłeś nos Sfinksa?
- Em... to był wypadek, nie wiedziałem, że to się złamie! Skąd to wiesz?
- Widzisz Tony! Widziałam przeszłość w tym śnie, a jeśli to nie ty to chyba rzeczywiście coś ze mną nie tak...
- Widziałaś przeszłość? - blondyn popatrzył na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy - Kto ci ją pokazał?
- To był sen.
- Kto w nim był?
- Ty, twój ojciec, matka i... Loki?
- Loki?! Przecież...
- On nie żyje - obojętnie wtrącił twórca Iron Man'a popijając przezroczystą ciecz z dodatkiem musującej tabletki na kaca. - Czego tu się bać. Chyba, że skurwiel potrafi zmartwychwstać.
- Co tu się dzieje? - usiadłam zmęczona na jednym z barkowych krzeseł.
- Muszę lecieć do Asgardu, tego jestem pewny. Co widziałaś jeszcze w śnie?◇
Latałam nad Central Parkiem wzbudzając u ludzi zachwyt, przerażenie i Bóg wie co jeszcze. Zerknęłam za siebie sprawdzając czy Flest, Gest i Renge podążają za mną i Littnes.
- Agentko Virtanen proszę się zgłosić do centrali - usłyszałam głos Furrego, który wydobył się z słuchawki łączącej mnie z Avengers Tower
- Już lecę. Bez odbioru.Thor wyruszył do swojej ojczyzny dwie godziny temu i jak narazie jedyne co się wydarzyło to fakt, że Nat upiekła ciasto.
- Coś się stało? - zapytałam jedookiego agenta T.A.R.C.Z.Y
- Potrzebujemy ochrony z powietrza. Transportujemy cenny towar dla rządu. - Tyle informacji mi wystarczy. Idę się przyszykować zostawiając trójkę moich "dzieci" w ich własnym pokoju. Mają tam specjalne niańki od Tonego, są to oczywiście roboty i mnóstwo przestrzeni do wykorzystania w własnych celach, jednak mimo to śpią ze mną...Akcja przebiegła szybko i jedynym problemem był ptak, który za swój cel ustawił sobie marynarkę Nicka Furrego, która już po chwili była brudna. Iron Man latał w powietrzu razem ze mną, Clint ustawiony na dachu, Natasha na ziemi a Bruce zajął się oprogramowaniem stalowych zamków od tytanowych skrzyń. Typowa dla mnie już akcja. Littnes też się już przyzwyczaiła. Drugim minusem tej całej pracy była niemiłosiernie ciągnąca się nuda, która przeszkadzała też Tonemu.
- Airi...
- Tak?
- Nudzi mi się...
- To policz ile masz śrubek w tym swoim blaszaku.
- 40702. Muszę wiedzieć takie rzeczy. Sam go zbudowałem!
- To policz ile ma łusek Littnes - nie zdziwiłam się kiedy zaczął to robić...◇
Kiedy wróciliśmy poszłam spać, z lekka obawą dlatego pod poduszkę wzięłam broń... stara dobra szkoła samoobrony. Wygoda łóżka zawładneła moimi starganymi emocjami i ukołysała do snu.
Znowu jakiś cholerny sen.
Tym razem stoję w dobrze znanym mi miejscu - salon. Moja twarz skierowana jest na windę, która nagle się otwiera i zapada w bezruchu, dopóki nie wsiadam do niej i nic nie naciskając zawozi mnie na dach budynku. Promienie słoneczne po otworzeniu windy, uniemożliwiają mi zobaczenie czegokolwiek, lecz po chwili z jasnych plam wyłaniają się zarysy człowieka. Człowiek zyskuje dokładniejszych kształtów i jestem pewna, że jest to mężczyzna.
- Loki?! - wyrzuciłam z siebie cały szok, który zebrał się we mnie w chwili kiedy zobaczyłam bożka kłamstw.
On się nie odezwał. Wyciągnął do mnie rękę, którą niechętnie przyjęłam, przeszliśmy kawałek i zobaczyłam ich... Anengers przypiętych do ściany kajdanami. Każdy miał opuszczone głowy z których spływały strumienie krwii.
Co czułam?
Nic. Pustkę z której narodziły się nienawiść i ból.
Pobiegłam do pierwszej osoby - Kapitana. Chwyciłam za jego twarz, niestety na późno na jakąkolwiek pomoc. Drugą osoba - Natasha, ta która nigdy się nie podawała, ta która była dla mnie mentorką. Jedyna kobieca ostaja w całej drużynie. Nie żyją... Clint, Bruce, Thor i Anthony.Na wylot przeszły mnie śmiech zabójcy moich przyjaciół. Siedzi na złotym tronie a wokół niego lata Littnes. Renge, Gest i Flest leżą martwe pod jego stopami.
- Zabij ją. - Krótki rozkaz skierowany do Littnes.Ciemność. Zabij ją... i zabił. Teraz tylko ciemność i jego okropny śmiech.
Znów czarny kruk na mym ramieniu.◇
- Bruce? - jest 3:07 w nocy a ja, żeby upewnić się, że nic nie mu nie jest budzę go narażając się nie tylko na gniew jego, ale i tego drugiego, zielonego kolegi Bannera.
- Airi? Coś się stało?
- Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak. - Przetarł oczy i wstał z łóżka. - O co chodzi?
- Widziałam coś.
CZYTASZ
Nowy świat
Fanfiction,,Ten, kto ratuje życie jednego człowieka, ratuje cały świat" - taki cytat wisi na jednej z ścian, Avengers Tower. Codziennie mija je Airi Virtanen, najnowszy dodatek grupy Avengers. Pochodzącą z Finlandii, 22-letnia dziewczyna podczas swojej przyg...