,,Żeby ocalić wszystko, musimy wszystko zaryzykować"
Friedrich von SchillerTrucizna rozpuszcza się we krwii bardzo szybko. Łączy się z krwinkami i przenika każdą część zakażonego ciała tworząc ze mnie bombę, która może wybuchnąć w każdej chwili.
- Do czego potrzebny jest ci jad? - zapytał zielonooki siedząc w samolocie w przedziale "economy class"
- Tony zachorował i pomóc mu może tylko ten jad. - odpowiedziałam jakby była to najoczywistsza rzecz. Nawet na niego nie spojrzałam, bo wzrokiem zapatrzona byłam w gazetę z aktualnymi wydarzeniami na świecie. Loki wyrwał mi ją i wyrzucił na drugi koniec samolotu.
- Przez ten cały czas pomagałem ci ratować Starka?!
- I co z tego? Gdybyś wiedział od początku to pojechałbyś ze mną?
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale naraz z głośników wydobył się głos pilota informujący o potrzebie zapięcia pasów, gdyż już lądujemy. Loki nie dokończył swojej myśli i czekaliśmy, aż maszyna wyląduje w całkowitej ciszy. Bez większych problemów pilot usadził maszynę na ziemi i wyszliśmy z samolotu. Zrobiłam dwa kroki na gładkiej powierzchni lądowiska i ból, którego znam przyczynę przeszkodził mi w dotarciu do samochodu, który przyjechał zabrać nas do domu.
- Wszystko w porządku? - Loki podtrzymał mnie, bym nie miała bliskiej wizyty z betonem, z którym spotanie "w twarzą w twarz" nie jest zbyt kuszące.
- Tak. Wiesz, zawsze tak mam po dłuższym locie - okłamuję go i idę dalej, nie korzystając z dalszej pomocy Lokiego. Otwieram drzwi czarnego (jak wszystko w agencji S.H.I.E.L.D) samochodu i niemal już wsiadam do jego wnętrza, gdy dostrzegam, że Loki zatrzymał się kilka dobrych metrów przed samochodem.
- Coś nie tak?
- Tu się nasza przyjaźń kończy, agentko Airi.
- Drogi przestępco, Loki. Proszę cię, żebyś wsiadł do tego cholernego auta.
- Nie mogę z tobą wrócić.
- Zamknij się już i wsiadaj, mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie.
Niechętnie i z oburzeniem wszedł do pojazdu. Dopiero kiedy zapięłam pasy i zerknęłam na Lokiego, wystraszona spojrzałam na naszego kierowcę, który niekoniecznie mógł by mieć dobre zamiary związane z Kłamcą.
Zszokowana ruda asystentka Tonego Starka w odbiciu lusterka patrzyła to na mnie, to na Lokiego.
- Ale, on... i... ty...
- Pepper ja ci wszytko wytłumaczę.
- To dobrze. Przyda ci się kilka dobrych wymówek.◇
- Dlaczego kazałaś mi tu przyjść? Mówiłem Ci już, że nie powinno mnie tu być. - Poddenerwowany Laufeyson jeszcze nie rozumie co się zaraz stanie. Trzyma małą fiolkę z jadem tak bardzo teraz potrzebnym Tonemu.
- Co chciałaś od nas, Pepper? - cała grupa Avengers zebrała się w jednym miejscu za rogiem.
- Oni zaraz mnie... - szepnął, ale przerwałam mu i chwyciłam za fragment jego stroju w okolicy klatki piersiowej.
- Jestem z Ciebie dumna. Zmieniasz się, Loki. Już się zmieniłeś! Teraz należysz do "tych dobrych".
- Ale nawet jeśli to dla nich nic to nie znaczy.
- Zobaczymy. - Przyciągnęłam go do siebie (a raczej ja przyciągnęłam się do niego) i pocałowałam. Poczułam jak rozluźnia spięte mięśnie i powoli dopasowywuje ruch swoich ust do moich. Kiedy czuję, że to odpowiedni moment popycham go z całych sił w tył. Loki cofnął się tylko o kilka kroków, lecz tyle wystarczyło, by pokazać się całej grupie zgromadzonej w wąskim korytarzu.
- Airi odsuń się od niego. - Steve jako pierwszy zapanował nad szokiem i zbliżył się do Lokiego, który do końca też nie wiedział co się właśnie wydarzyło.
- Nie. Dajcie mi to wyjaśnić...
- Więc tak wyglądał twój rzekomy urlop. - Do sytuacji dołączyła się Romanoff - Tony umiera a ty się świetnie bawisz, na dodatek z nim!
- Co? My w rzeczywistości...
- Żartujesz sobie?! Nie odróżniasz wroga od przyjaciół? - to był natomiast rozsądny głos Clinta.
- Dajcie jej powiedzieć! - krzyknęła Potts - Błagam, ona ma coś co może pomóc Tonemu...
Wszytkie oczy zwróciły się ku mnie, tym razem z pytaniami wymalowanymi na twarzach, zamiast pretensji.
- Nie ja je mam. Tylko on. - pokazałam na wciąż nie pewnego sytuacji mężczyznę - Loki zdobył jad smoka dzięki któremu Tony może wyzdrowieć. Zdobył go z moją niewielką pomocą i należą mu się podziękowania, a nie awantura.
- Dlaczego to robisz, Ari?
- Czekałam na to pytanie, Bruce. Chodzi mi o to, że spędziłam z Lokim wystarczająco dużo czasu, by zauważyć, że nie jest taki zły. On może się zmienić na lepsze! Ja mogę go zmienić, tylko dajcie mi szansę.
- Ja jej wierzę. - ukochana Starka przeszła na moją stronę dosłownie i w rzeczywistości pokazując, że zgadza się z moimi słowami i przyszłymi czynami. Naukowiec, który czasem zmienia się w zieloną, nagą bestię też przeszedł na moją stronę, stając (trochę niechętnie) obok Lokiego.
- Ja też dam ci szansę. - powiedziała Romanoff, jednak stała dalej w miejscu i nieufnie spoglądała w stronę Lokiego.
- Jak ona daje ci szansę to ja też. - Z entuzjazmem Clint podniósł rękę zgłaszając się jak uczeń w szkole. - Znaczy, tobie Airi, nie temu kosmicie.
- Jestem na tak! - Thor uniósł swój młot. - Niech mnie piorun strzeli, ty możesz go naprawdę zmienić.
Naprzeciwko nas zawzięcie stoi Steve, który z każdą minutą jest coraz bardziej zdezdenerwowany z powodu uległości pozostałej części grupy.
- Zgadzam się. - Powiedział w końcu - Ale to i tak nie ode mnie zależy, czy on ot tak będzie mógł sobie chodzić po wieży.
W kilka kroków znalazłam się przy blondynie i uściskałam go ze szczęścia.
- Prawie bym zapomniała! - wzięłam z ręki zielonookiego jad i podałam Bruce'owi - Trzeba tylko przekształcić truciznę na lek. A my z Lokim idziemy do ostatniej osoby, która musi wyrazić zgodzę na jego tutejszy pobyt.◇
Jeszcze niedawno zdrowy mężczyzna z ogromną siłą i nieumiarkowanym poczuciem humoru, dziś jest bezsilnym cieniem samego siebie.
- Kwiatuszek! Co ty tu robisz? Nie miałaś być na wakacjach?
- Ktoś musiał znaleźć dla ciebie lekarstwo.
- Powinienem cię chyba teraz pouczać, że nie powinnaś się dla mnie poświęcać. Ale tego nie zrobię. - wspominałam, że opuścił go humor? W przypadku miliardera jest to nie możliwe, nawet na łożu śmierci mógłby żartować o wszytkim i wszytkich.
- Wiesz... miałam takiego pomocnika.
- Pomocnika? - podniósł się na łokciach i sięgnął po opakowanie czekoladek, które prawdopodobnie dostawał od odwiedzających go przyjaciół, bądź znajomych i zaczął jeść małe czekoladki ze środka w kształcie serduszek. - Jaki był ten twój pomocnik?
- Był... denerwujący, ale to dzięki niemu mamy dla ciebie główny składnik leku.
- Życie jest za krótkie, żeby spędzić je z ludźmi, którzy cię denerwują. Uwierz mi, wiem co mówię. Leżę tu od tygodnia.
Uśmiechnęłam się na myśl, że Tony nie ma pojęcia o kim mówię. Odwróciłam się od niego i wyszłam na korytarz przed pokojem Tonego, gdzie czekał Loki. Kiwnełam głową by dać mu znać, że może wejść.
Tony przestał zjadać się smakołykami i z otwartą buzią, którą przed chwilą miał wypełnioną czekoladą przyglądał się Asgardczykowi.
- Anthony Starku, to jest mój pomocnik.
- To jest Loki, czy mam wadę wzroku?
- Ciesz się blaszaku, że nie wiedziałem kogo ratuje.
Każdy z mężczyzn patrzył na siebie wzywająco i żaden nie miał zamiaru ustąpić.
- Nie chce żadnych leków od tego jelenia.
- Nie masz wyjścia. Zresztą chciałam cię poinformować, że Loki będzie z tobą mieszkał pod jednym dachem, czy tego chcesz, czy nie. - obróciłam się napięcie i wyszłam trzaskając drzwiami. Dopiero będąc sama zrozumiałam na co mogę narazić grupę przyjaciół. Loki może i nie jest już tak niebezpieczny jak przed kilkoma miesiącami, lecz zawsze pozostaje duże ryzyko, że jego niezwykła przemiana skończy się moja wielką porażką.
CZYTASZ
Nowy świat
Fanfiction,,Ten, kto ratuje życie jednego człowieka, ratuje cały świat" - taki cytat wisi na jednej z ścian, Avengers Tower. Codziennie mija je Airi Virtanen, najnowszy dodatek grupy Avengers. Pochodzącą z Finlandii, 22-letnia dziewczyna podczas swojej przyg...