15

1.1K 83 6
                                    

,,W jego ramionach stawała się
Kimś innym.
Kimś bardziej przypominającym
Ją samą"

Od wyjazdu Avengers minął tydzień, od pojedynku w którym zginął Jesza minęły dwa dni. Szybko poradziliśmy sobie z sprzątaniem, czy zakopaniem ciała Jeszy.
Zamiast czytać książkę, którą  aktualnie trzymam w ręce, myślę nad tym co tak właściwie się dzieje. Loki przetrzymuje nas tu dobre 20 dni. Niecały miesiąc... Zawsze, kiedy myślę o ucieczce w głębi duszy wiem, że na końcu i mnie i Littnes uśmierci. Obiecał, że nas wypuści, lecz czego mogłam się spodziewać po mężczyźnie słusznie nazywanego Kłamcą? Jeszcze niedawno miałam pewność, że Jesza się myli co do Lokiego, a teraz...

Przez ostatnie dni cały czas pada deszcz, jakby świat opłakiwał mój pobyt w tym domku. Mimo tego, że siedzę na dole wyraźnie słyszę jak duże krople odbijają się od dachowego okna.
Nawet nie wiem gdzie jest i co robi Loki, ale chyba nie przeszkadza mi ta niewiedza. Postanowiłam nie przejmować się już dzisiaj tym, że nadal tu jestem. Jak narazie ani mi ani Littnes się nic nie stało z ręki bożka, więc poniekąd mogę się czuć bezpieczna.
Zegar nad kominkiem wybił równą dwunastą i gdyby nie książki z kolekcji Lokiego nie miałabym co robić do tej pory. Wstałam z kanapy i skierowałam się prosto do łazienki. Jako, że pokój Laufeysona był po drodze mogłam usłyszeć o czym rozmawiają. Chwila co?! Podeszłam do drzwi, które na szczęście (albo nieszczęście) okazały się być uchylone. Przez szparę ujżałam szczupłą brunetkę o niemal białych tęczówkach. Siedziała na łóżku przed Lokim, który chłonął każde jej słowo a ona opowiadała mu co się dzieje w Asgardzie. Tylko tyle udało mi się posłuchać. Starałam się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, w końcu sama nie wiem co mógłby mi zrobić za próbę dowiedzenia się o czym rozmawiają.
Po krótkiej chwili kobieta wstała i otworzyła drzwi na balkon. Zamienili ze sobą jeszcze parę słów, po czym wręczyła mu śnieżnobiałą kopertę. Wskoczyła na barierkę i kiedy już myślałam, że skoczy albo zniknie w chmurach dymu jak zwykł robić to Loki, ona przykucneła i... pocałowała go. Zakrywam dłonią usta, aby nie mogły wyrazić mojego szoku. Na marne. Bożek odsunął się z niechęcią od niej i spojrzał w moją stronę. Najszybciej jak potrafiłam przylgnęłam do przeciwnej ściany i wpadłam do łazienki.
- Airi? - zapytał Loki, kiedy udało mi się po cichu zamknąć drzwi.
- Taaak? - zapytałam z udawaną obojętnością. Właśnie. Udawaną. Przecież nie mogę być o niego zazdrosna! To jest bóg! Więzi mnie tu, zastrasza, a ja jestem zazdrosna?! Powinnam czuć szczerą odrazę i nienawiść, ale nie to.
Głośno odetchnął i odszedł. Postanowiłam nie wychodzić z łazienki przez jakiś czas. Cicho, chłodno - miałam idealne miejsce do skupienia się. Jednak znowu zamiast zagłębić się w świat książki, myślałam nad czymś zupełnie innym. Na przykład dlaczego się tym przejęłam, albo co to w ogóle za kobieta była? Jakaś bogini to na pewno, ale czy przyszła sama z siebie, czy Loki chciał dowiedzieć się więcej bo coś planuje? Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że znowu zrobi coś głupiego i setki ludzi na tym ucierpi. Chociaż z drugiej strony jeśli zrobił by coś w tym stylu i Avengers złapaliby go to ja byłabym wolna! Ale czy jest mi tu aż tak źle, żeby życzyć tylu  ludziom śmierci?
Kiedy skończyłam prowadzić monolog wewnętrzny nawet nie wiedziałam która jest godzina. Okazało się, że 15, a mój brzuch niewiarygodnie domaga się jedzenia. Przesiedzieć całe 5 godzin w łazience to chyba jakiś rekord.
Powoli wstałam z podłogi i udałam się w stronę drzwi. Kiedy tylko je otworzyłam usłyszałam cichą, przyjemną dla ucha muzykę. Stałam chwilę przy balustradzie i wsłuchiwałam się w kojącą i uspokającą moje nerwy muzykę wydobywaną z fortepianu. Jedyną osobą, która mogła grać na instrumencie był Loki. Zeszłam na dół starając się nie zwrócić na siebie uwagi. Wejść do kuchni, wziąć jedzenie i spadać do pokoju. Taki był plan. Na całe szczęście schody nie miały zamiaru zdradzać mojej obecności, wydając z siebie jakiegoś niepożądanego dźwięku. Po mojej głowie chodziła tylko jedna myśl. ,,Proszę,  niech mnie tylko nie usłyszy"
- Słyszę. - powiedział nagle Loki. Zaczęłam wyzywać się w duchu za dopuszczenie go do mojej głowy. - Taka piękna, a takie słowa zna?  - obrócił lekko głowę w moją stronę i uśmiechnął się zawadiacko, lecz nie przestawał grać. Lepiej, żebym już o niczym nie myślała.
- Czy byłbyś tak dobry i wyniósł się z mojej głowy? - zapytałam biorąc talerz z kanapką i kierując się do mojego spokojnego pokoju.
- Mógłbym, ale pod warunkiem. - spojrzał na mnie przez ramię - Zatańcz ze mną.
Tylko nie to! Przecież ja mam dwie lewe nogi.
- To już chyba wolę żebyś grzebał w moich myślach. -prychnęłam i skierowałam się w stronę schodów, jednak Loki był szybszy i zastąpił mi drogę tuż przy nich.
- Uwierz mi, nie chciałabyś - posłał mi jeden z tych swoich uśmiechów. W tym momencie z moich rąk zniknął talerz, a bożek przysunął się niebezpiecznie blisko. Lewą ręką chwycił mnie na wysokości mięśni lędźwiowych, by jeszcze bardziej przyciągnąć mnie do siebie, a prawą złapał moja dłoń.
- Co ty robisz?
- Tańczę z swoim wrogiem.
Pewnie zabije mnie jak tylko go nadepnę. Czyli śmierć mam dziś gwarantowaną.
Pstryknął palcami i za mną rozległą się melodia refrenu mojej ukochanej piosenki. Zawsze przyprawiała mnie o łzy i wtedy też ciężko było mi je powstrzymać. Ku mojemu zdziwieniu tańczenie z nim nie szło mi tak źle, ale tak czy inaczej nadepnęłam go co najmniej sześć razy. Po chwili zwolnił tempo.
- Drżysz.
- Wcale nie. - odpowiedziałam mu.
W tym momencie odchylił mnie pod takim kątem, że gdyby mnie nie trzymał z pewnością leżałabym już na ziemi. Zaczęłam się jeszcze bardziej trząść ze strachu.
- Czego się boisz? Przecież cię nie puszczę. - znowu ten uśmiech.
- Na pewno?
- Chcesz się przekonać? - zaprzeczyłam. Ile będzie mnie tak trzymać? Niedługo już potem postawił mnie normalnie i kiedy już myślałam, że da mi spokój przytulił mnie do siebie. Miał tak mocny uścisk, że nawet nie próbowałam się wyrwać. Zamiast tego coś zmusiło mnie do odwzajemnienia tego uścisku. Tak też u zrobiłam. Staliśmy tak dobre trzy minuty w całkowitej ciszy. To ona wzięła nade mną górę i już nie chcę go wypuszczać
Nie chcę, żeby jakakolwiek inna kobieta go przytulała. Głupia zazdrość. Czuję się przy nim bezpiecznie jak przy nikim innym.
Ostatecznie przeniósł ręce z moich pleców na moje policzki, które od razu zrobiły się ciepłe pod wpływem jego zimnych dłoni. Zmusił mnie do patrzenia prosto w jego cudowne zielone oczy. Powoli zbliżał swoją twarz do mojej a ja działając pod wpływem chwili podnoszę się na palcach by być jeszcze bliżej. Dzieli nas kilka centymetrów, Loki wzrokiem zjeżdża na moje wargi dając mi do zrozumienia, że...
- Co robisz? - pytam szepcząc.
- Chyba chcę Cię pocałować.
Zamknęłam oczy i kiedy już prawie poczułam zimne wargi Lokiego coś odetpchnęło mnie od niego. Littnes nie ma wyczucia czasu i akurat wtedy zachciało się jej przytulać. Kiedy uniosłam głowę z powrotem na twarz Lokiego, już go tam nie było. Dotknęłam policzków na których jeszcze przed kilkoma sekundami trzymał swoje ręce.
- Pocałować...?

Chcę podziękować Patrycji (nie ma jej niestety na Wattpadzie) za to, że napisała dla mnie ten rozdział, który wyszedł cudownie!
Dziękuję ci z całego serducha!
Nina.

Nowy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz