Rozdział 8

1.1K 47 0
                                    

PoV Laura

Wstałam jeszcze przed budzikiem. Dokładnie o 6:45, nawet nie kładłam się spać z powrotem, tylko wstałam i ogarnęłam z grubsza moją sypialnię.

Dzisiaj pierwszy dzień pracy. Nie czuje się jakoś szczególnie podekscytowana, czy coś.

Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Zwykły biały podkoszulek i czarne rurki. Chwała Bogu, że lustro jest tylko w łazience, bo nie wytrzymała bym tu. Nie mogę się na siebie patrzeć, bo widzę obrzydzenie. Wystające żebra, kości, sińce pod oczami, zapadnięte policzki. I chociaż chciałabym wyglądać inaczej, lepiej, to nie potrafię. Jedzenie po prostu nie przechodzi mi przez gardło.

Na ulicy było inaczej. Jadłam mało, ale jadłam, przynajmniej miałam apetyt, a teraz go nie mam. Nawet w brzuchu przestało mi burczeć.

Czuje się taka wyprana i zużyta.

Ja, czyli zawsze wesoła optymistka, spoglądająca na świat przez różowe okulary. Nigdy nie miałam z górki, to fakt, ale zawsze byłam taka w pewnym stopniu szczęśliwa, a teraz? Teraz jest na odwrót. Świat stracił swoje barwy, pozostał tylko czarny, demoniczny kolor, który jest chyba moim ulubionym. Zaprzyjaźniłam się z nim, także jest nieodłączną częścią mojego życia.

Każdego dnia dzieje się coś, co mnie niszczy. Powoli i boleśnie. A ja usycham, usycham od środka.

- Halooo, ej długo jeszcze, zawiesiłaś się — Aron zaśmiał się i mną potrząsnął. Nie wiem nawet kiedy znalazłam się w kuchni i zaczęłam kroić warzywa na sałatkę.

- Ee, co, a nie, przepraszam —krzywo się zaśmiałam—zamyśliłam się.

- O czym tak myślisz, co?—zapytał Aron. Czy on się czasem nie zagalopował, no halo, ja się go nie pytam, dlaczego wrócił tak późno.

- O niczym szczególnie ważnym.

- To dobrze—zaśmiał się— A więc co na śniadanie?—zapytał i spojrzał mi przez ramie.

- Mam nadzieje, że lubisz sałatkę i omlet, bo jako szef kuchni ci to zaserwuje—zaśmiałam się pod nosem i zerknęłam na niego. Biała koszula włożona w granatowe spodnie od garnituru, a do tego marynarka od kompletu.

- No mam nadzieje, że to będzie zjadliwe, bo jestem cholernie głodny—powiedział i usiadł przy wyspie kuchennej.

- Daj mi jeszcze pięć minut i sobie zjesz.

Po pięciu minutach jak obiecałam, postawiłam przed Aronem gotowy posiłek, a sama zaczęłam sprzątać w kuchni.

- A ty?— zapytał.

- Co ja? — zaśmiałam się.

- Nie jesz? Bo czuje się dziwnie zagrożony, chyba nie chcesz mnie otruć, co?—uśmiechnął się do mnie

- Ja nie, no co ty— zaśmiałam się—jakoś nie mam ochoty na jedzenie, i życie — dodałam po cichu, aby mnie nie usłyszał.

- Napewno? Jakoś nigdy nie widzę żebyś coś jadła, odchudzasz się? Kiedy ostatni raz jadłaś?

- Odpowiadając na twoje pytania. Nie, nie jestem głodna, nie odchudzam się, a ostatnio jadłam chyba wczoraj albo przedwczoraj, ale raczej wczoraj tak mi się wydaje , a co?

- Nic, po prostu tak się pytam.

Dobra dzięki za śniadanie. Wrócę około szesnastej, to możesz przygotować jakiś obiad czy coś, a i jak byś mogła to posprzątaj salon i łazienkę.

- Okej, to cześć.

- Cześć, a i tu masz pieniądze na jakieś zakupy spożywcze.

Wyszedł, a ja zaczęłam sprzątać, żeby jak najszybciej pójść do sklepu po zakupy.

PoV Aron

Niby Laura mnie nie interesuje, ale jak ją dzisiaj zobaczyłem w kuchni, to się przeraziłem, wyglada jak szkielet, jeszcze gorzej niż do mnie przyszła pracować. Gdy usłyszałem odpowiedź kiedy ostatni raz jadła, to szczerze powiem, że się w pewnym stopniu zacząłem się o nią martwić, bo kto normalny nie wie kiedy ostatni raz coś jadł, nie żebym sugerował, że jest nienormalna, no ale, właśnie.
Muszę zacząć jakoś dyskretnie ją namawiać na jedzenie, może nawet zaproszę na kolacje, kto wie?

ALONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz