PoV Laura
Los dał mi drugą szanse, nie wiem, czy na nią zasługuje, ale tylko głupi by nie spróbował. Aktualnie zmierzam w stronę domu na Baker Street. Mam nadzieje, że dzieciaki nie będą dla mnie tak wrogo nastawione jak do poprzedniczek.
Jak, kurwa jak sześcioletnie dziecko wpadło na pomysł podrzucenia kupy do torebki?
Sądzę, że na początku będzie ciężko, ale jeżeli je tylko do siebie przekonam będzie już z górki. Mogę powiedzieć, że od poprzednich niań jestem o krok do przodu, bo w Domu Dziecka pomagałam przy maluchach. Ale koniec tematów związanych z Domem Dziecka i moich historii. Czas mówić o teraźniejszości. A więc moi drodzy aktualnie znajduje się przed domem nowej pracodawczyni i dzwonię dzwonkiem do drzwi, które zaraz się otwierają, a w nich pojawiają się dzieciaki.
Rose jest prześliczną blondynką z zielonymi oczami, a Tom od niej różni się tylko kolorem oczu, ma niebieskie, no i oczywiście płcią, ale to już taki wybryk natury.
Uśmiechnęłam się do nich i czochrając im włosy przedstawiam się.
- Czeeść—uśmiecham się do nich—jestem Laura. A wy?
- Ja jestem Lose a to mój blacisek Tom. Mamy sesc latek i stlasnie się nudzimy. Pobawis się z nami?—słodko wysepleniła i zrobiła maślane oczka.
- Jasne! Tylko dajcie mi się przebrać dzieciaki—zaśmiałam się.
- Okej, okej madam—powiedział poważnie Tom. Dżentelmen, nie ma co.
- To gdzie wasza mama? Nie powinnyście jeszcze spać, Hmm?
- Mamcia jest w placy, na stole w kuchni mas kaltke dla ciebie—powiedziała Rose— a nie spimy bo nas obudziła— dopowiedział Tom
- Dobra—klasnęłam w ręce—robimy śniadanie. Na co macie ochotę?
- Nalesnikiii- krzyknęli równocześnie.
- Okej, więc będą naleśniki.
Po śniadaniu zrobiłam dzieciakom obiad. Są bardzo rozmowne, zwłaszcza Rose, dlatego dowiedziałam się, że nie nawidzi żelków, ale kocha ciasteczka, zwłaszcza karmelowe, dziwny zbieg okoliczności. Co nie?
Jej ulubiona maskotka ma na imię Eklera i jest ciasteczkowym jednorożcem. Natomiast Tom opowiadał o swojej kolekcji samolotów. Mówił o nich z taką pasją, że nie wyglądał na dziecko, które ma sześć lat.Nawet nie zorientowałam się kiedy minął ten czas i była pora kąpieli. Przebrałam ich w kolorowe piżamki i kazałam umyć zęby. Później poszło jak z płatka. Bajka i lulu.
Dochodziła 20:30, wiec postanowiłam poczekać na moją pracodawczyni, ale wcześniej musiałam zahaczyć o kibel. Tak, znowu te rzygi. Wymyłam twarz i wróciłam do salonu, gdzie pani domu ściągała płaszcz. Na mój widok się uśmiechnęła i zalała falą pytań wielkości tsunami.
(Tak na rozluznienie😂😂😂)
Jak dzieciaki? Zjadły? O której poszły spać? Były grzeczne? Polubiły cię? Podrzuciły kupę do torebki? Wymyły zęby? Czytałaś im bajkę?
I wiele innych podobnych.
Odpowiedziałam jej na każde co brzmiało mniej więcej: dobrze, tak, tak, super, nie, tak, tak, nie, chyba tak.
Nie ma co, troskliwa matka.
Dostałam swój pokój, który wyglądał jak w jakimś pieprzonym hotelu pięciogwiazdkowym. Beżowe ściany, na których wisiały obrazy. Minimalistyczne białe dodatki. Duże łóżko, na którym leżało pełno poduszek i koc. Pod oknem stało szklane biurko, na którym stała lampka i laptop, na bogato, w rogu stał mały fotel, a na wprost łóżka duża szafa. Jednym zdaniem- cudo. A i na podłodze był taki biały, mięciusi dywan, że japierdole. Miałam też łazienkę, która była mała, ale zmieściła pralkę, kibel, prysznic i szafkę z lustrem.
Od razu wskoczyłam pod strumień gorącej wody i wymyłam całe ciało żelem, który stał pod prysznicem. Jaśminowy, ładny.
Polecam.
Przebrałam się w piżamę i położyłam spać. Coś czuje, że jutrzejszy dzień będzie pełen wrażeń.
Dobranoc bitches.
🤓🤓🤓
Sooł mamy rozdział, wiem do dupy i wgl, ale napisany jest tak na wesoło, przynajmniej ja tak uważam.
Do nastepnego🤗😚😉❤️
CZYTASZ
ALONE
Tajemnica / ThrillerLaura- młoda dziewczyna, wiedzie samotne życie na londyńskich ulicach. Jest bezdomna, nie ma pracy, ani żadnej rodziny. Wszystko zmienia się, gdy postanawia pomóc pewnemu chłopakowi dostać się do domu.