Rozdział 10

1K 42 0
                                    

PoV Laura

Po tym jak rozmawiałam z Aronem udałam się do pokoju, aby w spokoju pospać, jednak nie było mi to dane, bo w momencie, gdy już zasypiałam usłyszałam głośne śmiechy i rozmowę dochodzącą z kuchni. Nawet włączone radio nie zagłuszyło głosów mężczyzn, dlatego stwierdziłam, że poczytam wypożyczoną książkę, bo co innego mam do roboty.

Już miałam dowiedzieć się, kto zamordował głównych bohaterów, gdy do moich uszu dotarł przyćmiony głos jakiegoś mężczyzny. Postanowiłam trochę podsłuchać, póki mogę.

-To jak ta foczka ma na imię?—spytał nieznajomy głos.

- Nie foczka tylko Laurastwierdzam, że to Aron.

- Laura, od dziś imię godne boginipowiedział kolejny głos, ile ich tam do kurwy siedzi?

- Jeszcze jej nie widziałeś na oczy, a stwierdzasz, że jest boginiąprychnął Aron — zwykła bezdomna suka, taka jak wszystkie z ulicyCo kurwa, to takie ma o mnie zdanie 'bezdomna suka z ulicy', co? No nieźle.
Nie powiem zabolało— Robi, bo musi, sądzę, że za jakiś miesiąc już jej tu nie będzie, ale muszę przyznać, że gotować to ona umiegłośno się zaśmiał.

Nie wytrzymałam. Jeszcze nikt mnie tak nie obraził, nawet w Domu Dziecka, gdzie ludzi poniżano na każdym kroku, szczególnie takich jak ja.

Pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Wyszłam z pokoju chcąc zobaczyć reakcje Arona. Nie przysłuchiwałam się nawet dalszym słowom, płynącym w ich konwersacji. Stałam i patrzyłam na Arona, jak śmieje się ze swoimi kolegami ze mnie. Wiedziałam, że nie jest zadowolony z tego, że będę tutaj pracować i mieszkać, ale nie sądziłam, że mną gardzi i uważa za taką osobę. Stałam i patrzyłam na niego, aż w pewnym momencie odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie, moją twarz. Nie ukrywam, że jego zachowanie tez mnie zraniło. Uważałam go za odpowiedzialnego mężczyznę, ale chyba się myliłam. Otarłam łzy i weszłam do swojego pokoju, gdzie spakowałam kilka ubrań do plecaka i napisałam list do Arona.

Drogi Aronie,
Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie taki dzień w moim życiu, gdzie los się do mnie uśmiechnie, gdzie w końcu będę mogła sama sie uśmiechnąć. Nigdy nie sądziłam, że jako dojrzały mężczyzna, oceniasz książki po okładce. Miałam cie za odpowiedzialnego chłopaka, który jest naprawdę w porządku. Ta niechęć do mnie na początku, była dlatego, że jestem bezdomna, że nie wychowałam się w gronie kochających mnie ludzi, którzy sie o mnie zatroszczą i pocieszą w odpowiednim momencie? Dlatego, że mój status społeczny różnił się od twojego? Nigdy nie pomyślałam, że sama, dobrowolnie podejmę taką decyzję, ale cóż, może nie jest mi pisane szczęście, którego nigdy nie miałam, może po prostu mam umrzeć ze świadomością, że jestem bezdomną suką. Zawiodłam się na tobie. Odchodzę z pracy. Przeproś ode mnie Laure, za to że ją zawiodłam, podziękuj jej za to, że otoczyła mnie troską i miłością przez te kilka dni i powiedz, że ubrania które mi dała są w szafie. Jeszcze raz przepraszam i dziękuje, za to, że uświadomiłeś mi jaka naprawdę jestem, może jeszcze się kiedyś spotkamy, w piekle, albo tutaj, na ziemi.

Trzymaj się Aron,
Laura.

Podpisałam się na końcu i starannie zakleiłam białą kopertę.

Dochodziła powoli trzecia nad ranem, dlatego postanowiłam poczekać jeszcze jakieś dwie godziny do czasu aż się przejaśni i pójdę, ale nie wiem gdzie. Nie zdążyłam nawet usiąść na łóżku, bo musiałam znowu wybiec do toalety i zwrócić zawartość żołądka z większą ilością krwi. Nie dam rady już tak dalej. To dopiero któryś raz z kolei, ale mój organizm nie wytrzymuje. Usiadłam w kącie i rozpłakałam się, dlaczego to ja mam mieć kurwa zawsze spierdolone życie, gdy w końcu mi się coś uda?

Wstałam powoli i nie patrząc w lustro wymyłam twarz i zęby. Wychodząc spuściłam jeszcze wodę w kiblu. Posprzątałam z grubsza w moim-nie moim pokoju i nim się zorientowałam dochodziła piąta, dlatego wzięłam plecak i list do ręki. 

Powoli zaczęłam ubierać buty, jednak nie mogłam się nawet schylić, żeby je zawiązać, bo uniemożliwiał mi to ból całego ciała, w szczególności brzucha, więc wzięłam botki bez zamka, w które wsunęłam stopy. Zarzuciłam także kurtkę na ramiona.

Położyłam list na blacie w kuchni i ostatni raz rozglądnęłam się po mieszkaniu. Dwóch mężczyzn spało na sofie, na podłodze jak i stoliku było pełno paczek po chipsach i ciasteczkach karmelowych. Mimo krótkiego czasu kiedy się tu znajdowałam, naprawdę polubiłam to miejsce, okolice jak i same osoby, które tu przebywały. Widocznie tak miało być. To miejsce nie było mi pisane, jeżeli jakieś w ogóle jest. Ubrałam plecak i wyszłam zamykając za sobą drzwi, a klucze wrzuciłam do skrzynki na listy.
Odeszłam, jak zawsze. Znowu będę sama.

•••
Co sądzicie, jak będzie dalej?
Next już niedługo

ALONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz