Rozdział 2. Część 1. Przestań! On ledwo oddycha.

7.3K 271 46
                                    

Nataly

Na miejscu byłyśmy godzinę przed ustalonym czasem. Co z kolei dla mnie było ogromną stratą, dla Jay ogromną radością. Wyobraźcie sobie znudzonego rodzica w wesołym miasteczku z kilkuletnim dzieckiem, które ciągnie go za rękaw do kolejnej upatrzonej atrakcji. Dokładnie tak czułam się w tej chwili.

Ze względu na to, że wszystko odbywało się w tajemnicy, właśnie stałyśmy w długiej kolejce do klubu. To właśnie w nim na piętrze -1 był ring oraz szatnie. Nie było osobnego wejścia, chyba, że byłeś zawodnikiem. Do Podziemia wchodzili tylko "wybrani" z zaproszeniem w postaci sms'a, które sprawdzał ochroniarz. Dodatkowo głośna muzyka zagłuszała krzyki widzów. Po prostu plan idealny.

Pierwszy bramkarz założył nam neonowe opaski, dzięki czemu weszłyśmy do zatłoczonego klubu. Od razu poczułam zapach alkoholu wymieszanego z dymem tytoniowym oraz potem tańczących już ludzi. Natomiast drugi, strzegący wejścia do naszego celu, naznaczył nasze nadgarstki świecącym w świetle UV flamastrem i zaprosił do środka. Jay złapała za moją rękę i ruszyła pod ring, przeciskając się między zebranymi już ludźmi. Jedni nawet nas nie zauważyli, za to inni wręcz przeciwnie. Patrzyli na nas jakby to było największe przestępstwo na świecie.

Wyczekiwałam, aż wszystko się zacznie. To nie był mój pierwszy raz tutaj. Kiedy przeprowadziłam się do Manhattanu z moim ojcem niecały rok temu, już pierwszego dnia przypadkowo trafiłam do Podziemia. Wtedy błąkałam się po ulicach w poszukiwaniu rozrywki i trafiłam do tego klubu.

- Zobacz to Alex, ten nowy. - przyjaciółka kiwnęła głową w stronę blondyna o ciemnych oczach.

- Skąd wiesz, że to on?

- Mała inwigilacja - puściła mi oczko i rozglądała się za kolejnymi zawodnikami.

Spojrzałam na niego, wyglądał nieźle. Miałam wgląd na jego mięśnie, ponieważ stał bez koszulki. Nie był mocno napakowany, za to miał ładnie wyrzeźbiony brzuch i szerokie ramiona. Oderwałam wzrok od nagiej części chłopaka i spojrzałam na twarz. Za długo patrzyłam się w jego oczy, były hipnotyzujące. Podchwycił mój wzrok. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie. Moją uwagę odwrócił dopiero, komentator, który zaczął całe przedstawienie.

- Panie i Panowie, drodzy widzowie zebrani w Podziemiu, czy jesteście gotowi na szaleństwo? - tłum zaczął krzyczeć i gwizdać, odpowiedź była jak najbardziej twierdząca. - Na Państwa oczach zmierzą się silny i twardy jak skała Nathan - na ring wparował chłopak, wielki i napchany suplementami brunet. Tłum zaczął buczeć i wygwizdywać przybyłego zawodnika. Pewnie walczył nieczysto, niby nie było żadnych zasad, jednak ludziom nie podobało się kopanie leżącego przeciwnika, czy zbicie go do nieprzytomności. Czasami w Podziemiu pojawiał się zły charakter za sprawą VIP'ów to podsycało zaangażowanie widowni. - oraz szybki niczym Slash, nasz drugi mistrz, Ash. - Zielonooki podszedł do ringu.

Tłum skandował jego imię. Zauważyłam, że kuleje na lewą nogę, chociaż próbował to zamaskować. Coś musiało się stać, nie powinien walczyć w takim stanie. Jeżeli przeciwnik również zauważył, to nie wróżę niczego dobrego, na pewno to wykorzysta. Gong rozpoczął pojedynek. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem i wymienili parę krótkich zdań, niesłyszalnych dla nas. Widząc grymas niezadowolenia na twarzy Asha, nie były to słowa typu "Niech wygra lepszy", czy "Powodzenia". Pierwszy nieudolny cios wymierzył ciemnowłosy, czyli dał radę go zdenerwować. Nathan zrobił tylko krok w tył by tego uniknąć. Potem zaatakował. Ash oberwał w szczękę i lekko się zachwiał. Szybko otrząsnął się i próbował sprowadzić tego kloca do parteru. Nie był to najlepszy sposób na niego, patrząc na różnice w budowie ich ciała. Brunet zaśmiał się szyderczo i wymierzył prawy sierpowy, a potem kopnął przeciwnika w lewe kolano. Zielonooki padł na ziemię, wrzeszcząc z bólu. Nie próbował nawet wstać, natomiast Nathan dalej okładał go pięściami. Widziałam jak pod wpływem uderzeń chłopak odpływał. Tłum zaczął buczeć, nie podobało im się to, tak samo jak mi.

- Przestań! Przecież nie jest w stanie już walczyć! - usłyszałam krzyk, mój własny. Na sali zapanowała idealna cisza. Wszystkie oczy skierowały się na mnie, nawet napastnika, który zaprzestał dalszych działań. Podszedł do lin ringu i uważnie mi się przyjrzał.

- Niby dlaczego taka dziwka jak Ty, ma mi mówić co mam robić?! - był wściekły, że ktoś przerwał mu zabawę, a tym kimś byłam ja.

- Jesteś ślepy? Ledwo oddycha. - ciągnęłam dalej.

- Nie ma żadnych zasad, skarbie. Nie wtrącaj się, chyba że ty chcesz zająć jego miejsce. - Dobrze wiedział, że nie wejdę na ring. Patrzyłam jak brunet przymierza się do kolejnego uderzenia. Tylko jedno mogło go uratować przed dalszą masakrą - bunt widzów.

- VIP'y słyszycie mnie?! Jasne, że tak, przecież cały czas nas obserwujecie. Ta walka powinna się skończyć wraz z upadkiem Asha. - Wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Wiedziałam, że oberwie mi się za to. Jednak nie mogłam tylko stać i patrzeć. - On długo nie wytrzyma. Co zrobicie z trupem? - tłum szeptał między sobą. Zrobiło się niezłe zamieszanie.

- Przerwać walkę! - krzyknął jeden z zebranych, a wielu go poparło. Ludzie przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Z czasem mieszało się tyle głosów, że nie byłam w stanie usłyszeć, co kto mówi w danym momencie.

Nikt jeszcze nie umarł w trakcie pojedynku. Nawet jeżeli adrenalina buzowała w ciałach wszystkich zebranych, nie chcieli patrzeć na śmierć zawodnika.

Komentator zaczął się niespokojnie ruszać i wsłuchiwać w głos w słuchawce.

- Koniec walki. Wygrywa Nathan. To on dziś zawalczy o miano mistrza Podziemia! - Wzburzona widownia, krzyczała wyzwiska w stronę zwycięzcy. Jednak on nie przejął się tym. Uniósł ręce w górę, szczerząc się jak idiota.

- Nataly, nie wierzę, że to zrobiłaś. - powiedziała zmartwiona, a zarazem szczęśliwa Jay.

- A co? Miałam patrzeć jak chłopak umiera na moich oczach? Sędzia nie przerwie walki, dopóki zawodnik tego nie zrobi. - wykrzywiłam twarz w grymasie. Niby nie ma zasad, a tak naprawdę jest ich sporo. A to kolejna z nich. Zgadniecie kto jest pomysłodawcą? Oczywiście, że VIP-y. To oni je ustalają.

- Skąd? Nieważne. Ocaliłaś go. Jesteś niesamowita. - przytuliła mnie, a ja patrzyłam jak Max i Alex próbują ocucić Asha. Był oszołomiony, dopiero po chwili zrozumiał, że walka skończona, a on przegrał.


Jak potrzebny internet to same z nim problemy :( 

Do następnego ;*

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz