Rozdział 8. Przyjdziesz na moją kolejna walkę?

5.7K 241 41
                                    


Alex

Leżałem na łóżku zastanawiając się, czy mała blondyneczka pojawi się dzisiaj. Po imprezie do niczego między nami nie doszło, co prawda dobierała się do mnie, ale nie pozwoliłem jej na więcej niż zdjęcie mojej koszulki. Wyglądała wtedy tak seksownie, gdy się przy mnie rozebrała, ale nie mogłem tego zrobić. Jeżeli do czegoś między nami dojdzie, chcę żeby to pamiętała i była trzeźwa.

Lubię ją drażnić, tak słodko się denerwuje. Kiedy zobaczyłam ją dzisiaj w szkole, byłem wniebowzięty. Już wtedy na walce Nathana z Ashem mnie zainteresowała.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Powoli zszedłem z piętra.

- Hej - przywitała się nieśmiało, cały czas spoglądając na buty.

- Myślałem, że nie przyjdziesz. - odparłem zaskoczony jak i szczęśliwy.

- Jak widzisz jestem. - uśmiechnąłem się na to zdanie i zaprosiłem ją do środka.

- Chcesz coś do picia? Kawę albo herbatę?

- Nie, dzięki.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Niewiele mogłem odczytać z jej twarzy. Nawet to czy jej się tutaj podobało.

- Zaczynamy? Nie wiem za bardzo jak mam Ci pomóc, ale chciałabym już wrócić do domu. Muszę się pouczyć.

- Jasne, ale masz coś na przebranie? W tym stroju na pewno nie będziesz ćwiczyć.

- Przecież miałam Cię pilnować czy coś, a nie ćwiczyć z tobą. - powiedziała z wyrzutem.

- Chodź za mną. - przez chwilę stała w miejscu i zastanawiała się co zrobić. - Nie uda ci się wcześniej stąd wyjść, więc rusz się. - posłuchała mnie, ale chyba jej się to nie spodobało.

Podszedłem do szafy wyjąłem moje dresy i wręczyłem Nataly. Po czym skierowałem ją do łazienki. Kiedy wyszła o mało nie spadłem z łóżka. Spodnie były jej za długie, a koszulka o wiele za duża. Topiła się w moich ubraniach.

- To chyba nie wypali - powiedziała zrezygnowana, a ja zacząłem się śmiać - Może pójdę już do domu.

- Nie, poczekaj, powinienem mieć coś w twoim rozmiarze. Nie myślałem że jesteś, aż tak mała. - odpowiedziałem rozbawiony i zacząłem przeglądać szafe w poszukiwaniu moich ubrań sprzed paru lat.

- Dzieli nas dobre 20 centymetrów. Jak mogłeś tego nie zauważyć? - zapytała rozdrażniona. - Jesteś za wielki.

Spojrzałem na nią, sięgała mi ledwo do piersi, wyglądała jak dziecko z podstawówki, a nie jak licealistka, którą była.

- Już to słyszałem, w sobotę. - uśmiechnąłem się zadziornie, na co przewróciła oczami, ale tego nie skomentowała. Wróciłem do przeszukiwania szafy.

- To powinno być na ciebie dobre. - ponownie wręczyłem jej ubrania i schowała się w łazience.

Gdzieś już widziałem takie oczy, brązowe z miodowymi przejściami od zewnętrznej strony źrenicy. Tylko gdzie. Może gdyby zdjęła okulary to przypomniałbym sobie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Nataly.

- Gotowa. To co na początek? - tym razem wyglądała dużo lepiej.

- Musimy zejść do piwnicy. - zobaczyłem jej przerażoną minę i od razu na moich ustach zagościł uśmiech.

- Okey, ale nie zamierzasz mnie tam zabić czy coś?

- Raczej nie, wszystko zależy od tego jaką masz kondycję. - minąłem ją i zszedłem po schodach. - nie pałała entuzjazmem, ale też nie smęciła jak jej tutaj źle. - Lubisz biegać?

- Nienawidzę. - zrobiła kwaśna minę. Dopiero po chwili zrozumiała co się szykuje.

- Wskakuj na bieżnię. - powiedziałem, gdy byliśmy już w moim raju.

- Po co mam to robić? To ty chcesz ćwiczyć, mnie w to nie mieszaj.

- W takim razie mogę powiedzieć wszystkim, co robiliśmy w sobotę?

- Nieważne. - odpowiedziała zrezygnowana i wykonała posłusznie czynność, o którą ją prosiłem.

- Opowiedz mi coś o sobie. - przerwałem krępującą ciszę.

- Nie mam takiego zamiaru. - nie dopytywałem. Po krótkim biegu i lekkiej rozgrzewce ponowiłem próbę nawiązania z nią rozmowy.

- Po co przyszłaś do Podziemia?

- Przyjaciółka mnie namówiła. Ona jest chyba na każdej walce.

- Usiądź na mnie.

- Co? - oburzyła się na moje słowa.

- Będę robił pompki, a chcę mieć Ciebie jako obciążenie. A o czym ty niby pomyślałaś, zboczona kobieto?

- Oo, o niczym. - jąkała się, ale zrobiła to o co prosiłem. - Po co walczysz w Podziemiu? Jesteś niezły, gdybyś trochę potrenował wzięliby cię do ligi.

- Muszę kogoś znaleźć, a to miejsce mi w tym pomoże. Podobno ona też tam walczy.

- Ona? Jakaś niespełniona miłość? - prychnęła pod nosem.

- Nie, to siostra przyjaciela. Muszę ją stamtąd wyciągnąć.

- Skoro to siostra przyjaciela, to dlaczego braciszek jej nie uratuje? - zadrwiła.

- On nie żyje. A ona wpakowała się w niezłe bagno.

- Wybacz. Nie chciałam. - odparła skruszona.

- Spoko. Przejdźmy do worka.

- Przecież zrobiłeś tylko 43 pompki. Siedzę tutaj do setki. Wcześniej z ciebie nie zejdę. - zagroziła na co wybuchnąłem śmiechem.

- Liczyłaś?

- Tak! - powiedziała żwawo i zaczęła liczyć kolejne na głos.

- Przyjdziesz na moją kolejna walkę? - zapytałem po chwili.

- Zastanowię się. 67!


Możliwe, że w tym tygodniu pojawi się kolejny rozdział ;)


Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz