Rozdział 31. Jestem otwarty na propozycje.

4.2K 170 49
                                    


Alex


Byłem zły na Nataly. Naskoczyła na tę brunetkę jak pitbull broniący swojego terytorium, a taka była tradycja. Podczas pierwszego wyścigu w tym miejscu, jeden z zawodników założył się z dziewczyną, która rozpoczynała, że jeśli wygra da mu swoją bieliznę. Niestety ona przegrała, a wszyscy pozostali uznali, że to dobry pomysł. Taki bonus.

- Myślałem, że Twoja dziewczyna wydłubie jej oczy. - zaskoczył mnie Tobias, pojawiając się obok. - Jest niezła. W swoim życiu spotkałem tylko jedną tak narwaną pannę.

- Normalnie taka nie jest. Nie wiem co jej dziś strzeliło do głowy. - pokręciłem głową. - Przejdzie jej. Masz coś dla mnie?

- Rozejrzałem się w aktach. Nie ma tam nic o Podziemiu. - westchnąłem, kolejny ślepy zaułek. - Ale... Podpytałem trochę przełożonego. Ze względu na to, że mi ufa, zdradził coś. Wiedzą o wszystkim co się tam dzieje i zamierzają interweniować jak tylko dopadną twórcę tego chorego pomysłu, więc wnioskuję, że muszą tam mieć naszego agenta.

- Powiedział coś jeszcze? - pokręcił głową.

- Nie, ale jak dowiem się więcej, dam Ci znać.

- Dzięki, wiszę Ci przysługę.

- Wtedy uratowałeś mi dupę, jesteśmy kwita. - uśmiechnął się i odszedł.

Słabo pamiętam ten dzień. Byłem nieźle nawalony. To było dwa lata temu, kiedy wracałem z imprezy i trafiłem na Tobiasa. Był cały poobijany i pokaleczony. Ktoś go nieźle załatwił. Chciał, żeby wykrwawił się na śmierć. Przeciągał jego koniec. Gdybym go wtedy nie znalazł, prawdopodobnie nie stałby dziś obok mnie. To miał być tylko krótki wypad do Miami, a jak zawsze wszystko się skomplikowało.

W końcu odnalazłam Markusa w tym zgiełku. Pogratulował mi i wręczył kasę.

- Twoja mała blondi pokazuje pazur. Cholera, gdybym wiedział wcześniej, że ma takie ciałko i charakterek, już dawno wziąłbym ją w obroty. - zaśmiał się. Czułem od niego alkohol i wiedziałem, że pieprzy głupoty, ale i tak się wkurzyłem.

- Nie mów tak o niej. - warnąłem.

- Spokojnie stary. Zajętych nie tykam, stwierdzam fakt. - poklepał mnie po ramieniu. - Lepiej się pospiesz, bo kolejny do niej zarywa. - kiwnął głową w stronę Nat i jakiegoś mężczyzny. Był od niej o głowę wyższy i chyba z dwa razy szerszy w ramionach.

- Zaraz, kolejny? - nieświadomie zacisnąłem ręce w pięści.

- Kiedy Ty byłeś na torze, ona już jednego spławiła. Miał słaby tekst na podryw. Twierdził, że ją zna, czy jej brata. - zamyślił się. - Muszę się napić.

Wiedząc, że więcej z niego nie wyciągnę, ruszyłem w stronę dziewczyny.

- Powiedziałam, odpieprz się! - wrzasnęła. Wyrwała rękę z jego uścisku i odsunęła się.

- Nie bądź taka. Spodoba Ci się. Obiecuję. - po sposobie w jakim się poruszał, czy mówił było widać, że jest pijany. Podszedł do niej. Uderzyła go z otwartej ręki w twarz. Zatoczył się, a kiedy znów na nią spojrzał, był wściekły. - Pożałujesz tego!

Nie zdążył nic zrobić. Wszedłem między nich i mocnym prawym sierpowym powaliłem go z powrotem na ziemię. Tym razem nie zamierzał wstać. Choć nadal był przytomny.

- Wszystko w porządku? - oddychała głęboko, ale nie była przerażona tylko wściekła.

- Tak. Możemy już wracać? - kiwnąłem głową w potwierdzeniu.

Podszedłem bliżej niej i pogłaskałem po policzku.

- Moja dzielna dziewczyna. - pocałowałem w czoło i podałem kask. Odsunęła się.

- Teraz jestem dzielna, a wcześniej mi odbiło?! Może zdecyduj się na jedno. - warknęła.

Kurwa. Tylko nie to.

- Przestań. Nie chcę się kłócić. - sam byłem na skraju wybuchu, a ona nie pomagała mi pohamować się.

- Ty to zacząłeś. - westchnęła. - Wiesz co? Sama wrócę do domu. Muszę ochłonąć. - zaakcentowała ostatnie słowo i ruszyła przed siebie.

- A idź w cholere! Stuknięta wariatka. - nie wytrzymałem.

- Pieprzony palant! - odpyskowała.

Ruszyłem do niej i zatrzymałem. Złapałem ją za ramię i odwróciłem do siebie.

- Powtórz to. - zacisnąłem szczękę ze złości. Tego określenia nienawidziłem. Zbyt często słyszałem je wcześniej.

- Ogłuchłeś? Pieprzony palant! - wycelowała palcem w moją pierś i dźgnęła. - Pieprzony. Kurwa. Palant! - po każdym słowie robiła przerwę i dźgała mocniej. - Chcesz jeszcze raz? - złapałem ją za dłoń.

- Przestań. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Nie poznawałem jej. Zawsze była spokojna i opanowana, a teraz wyglądała jakby chciała zrobić ze mnie worek treningowy. To nie była moja Nat. Nie ta, którą znałem. - Co Cię opętało?

- Świetnie. Stuknięta i opętana wariatka. Lepiej nie mogłeś trafić. Teraz żałujesz? - skrzyżowała ręce na piersiach i wyczekiwała odpowiedzi.

- Mi się podoba. - odpowiedział koleś, którego uderzyłem. Siedział teraz po turecku i obserwował naszą kłótnię.

- Zamknij się! - wykrzyczliśmy w tym samym momencie.

Westchnąłem. Nic nie wskazywało na to, że odpuści, a nie miałem najmniejszej ochoty wrzeszczeć w środku lasu na moją dziewczynę. Gdyby mi na niej tak nie zależało, zostawiłbym ją. Wredna, mała diablica. Nawet nie wie ile energii potrzebuję na uspokojenie się.

- Odwiozę Cię. Jest już późno. - złagodniałem.

- Poradzę sobie. Dzięki. - fuknęła.

- Nie puszczę Cię samą! Jeszcze tego nie zrozumiałaś?

- Dobrze. - odwróciła się i rozejrzała. - Red!

- Nataly. - podszedł do nas masywny, czarnowłosy chłopak. - Wszystko w porządku? Narzuca się? - kiwnął głową w moją stronę.

- Jest dobrze. Tylko straciłam podwózkę do domu. Byłbyś tak miły? - uśmiechnęła się uwodzicielsko.

Robiła wszystko żeby doprowadzić mnie do białej gorączki. Zaczepiła jakiegoś obcego faceta i jeszcze z nim flirtowała. To jakiś obłęd. Miałem ochotę przerzucić ją przez kolano i wymierzyć porządnego klapsa.

- Jasne, kotku.

- Dupa, a nie kotku. Jeżeli myślisz, że pozwolę Ci odejść z nim, to się grubo mylisz. Wracasz ze mną. - warknąłem.

- A co? Zwiążesz mnie? - uśmiechnęła się kpiąco. Myślała, że nie zrobię tego.

- Jeśli tego właśnie chcesz. Jestem otwarty na propozycje. - odpowiedziałem zadowolony prowokując ją jeszcze bardziej.

Wiedziałem, że to ją rozsierdzi, nigdy nie lubiła kontroli i ograniczeń, które narzucali na nią inni, ale w tym momencie nie miałem lepszego pomysłu. Byłem zmęczony, a ona nigdy niczego nie ułatwiała. Tym razem nie było inaczej.

Krzyknęła wściekła, ale ubrała kask i usiadła na motorze.

- Żegnaj. - zwróciłem się do chłopaka.

- Jeszcze się spotkamy. - mruknął i odszedł.

Co to niby miało znaczyć?


/Witam wszystkich obecnych! <3 

/Alex dalej kopie... tylko nasuwa się pytanie: swój grób, czy dołki pod wrogami? Co sądzicie? 


/Piosenka: Lonely - Palaye Royale <3

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz