Rozdział 53. Potknął się, biedaczysko.

3.9K 150 47
                                    

Nataly


Nasz rajd po klubach zaczął się na nowo. Jednak tym razem w odwrotnej kolejności. Nie mogłyśmy przegapić żadnego, bo tak naprawdę nie wiedziałyśmy, w którym została moja kuzynka. Dzwoniliśmy i pisałyśmy cały czas, ale jedynym naszym rozmówcą była poczta głosowa. Miałam ochotę roztrzaskać telefon w drobny mak, ale powstrzymała mnie Caroline, niszcząc swój o chodnik, a potrzebowałyśmy przynajmniej jednego, który działał. Była wściekła, że jako druhna, a przede wszystkim przyjaciółka zawiodła na całej linii. Obwiniała siebie, a przecież żadna z nas tego nie zauważyła, choć bawiłyśmy się razem.

Bałam się o Katy, ponieważ tak naprawdę nie miałyśmy pojęcia, co się wydarzyło. Mogła zostać pobita, zgwałcona, albo nawet porwana. Aż zanadto byłam świadoma, co może stać się bezbronnej i samotnej dziewczynie w tak wielkim mieście. Nie chciałam myśleć o takich rzeczach, ale im dłużej trwały poszukiwania tym czarniejsze scenariusze podsuwał mi umysł.

Wróciliśmy do klubu z różowym oświetleniem o jakże imponującej nazwie Pink. Żadna z nas wcześniej nie zwróciła na to uwagi, ale to było takie tandetne. O dziwo tam też jej nie było.

W pewnym momencie odesłałyśmy pijane dziewczyny do hotelu wynajętą limuzyną, a co trzeźwiejsze nam pomagały. Finalnie zostałyśmy we trzy.

W klubie Sicario były takie tłumy, że ledwo udało nam się wejść, a wypatrzyć kogokolwiek było cudem, przez wszechogarniającą każde pomieszczenie sztuczną mgłę. Rozdzieliłyśmy się, żeby przetrząsnąć wszystkie piętra. Uzgodniłyśmy, że za 20 minut spotykamy się przed budynkiem. Obeszłam parter, sprawdziłam każdy zakamarek, toalety, nawet zaplecze. Nic.

Byłam już zmęczona, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a nadzieja, że możemy ją znaleźć ulatniała się z każdą mijającą minutą.

Zrezygnowana wyszłam na zewnątrz. Caroline i Mel jeszcze nie było, więc korzystając z chwili, zapaliłam papierosa. Czasami potrzebowałam ich, żeby się uspokoić, dlatego zawsze miałam je przy sobie. Chociaż ostatnio robiłam to naprawdę rzadko, to dzisiejszego wieczoru musiałam. W moim ciele nagromadziło się zbyt wiele różnych emocji i czułam jak to rozsadza mnie od środka.

Po chwili usłyszałam odgłos krzyków i szarpaninę. Początkowo nie chciałam zwracać na to uwagi. Przecież każdy ma swoje problemy i powinien je rozwiązywać we własnym zakresie. Jednak gdy z klubu wyłonił się mężczyzna z roztrzęsioną nastolatką, zaczęłam się im przyglądać.

- Zostaw mnie. Nie jestem i nie będę Twoją kolejną dziwką. Wracaj do Britt, skoro pieprzyłeś ją przez cały wieczór w kiblu. - wykrzyczała, ale została uciszona liściem w policzek. Upadła na asfalt, jednak nie dał jej odpocząć. Złapał za włosy, siłą zmusił by wstała i zaczął ciągnąć w stronę parkingu. Ledwo za nim nadążała, a ja nie mogłam dłużej na to patrzeć.

- Hej! Dupku. Nie słyszałeś? Wyraziła się jasno. Zostaw ją. - oderwałam się od ściany, idąc w ich kierunku.

- Spadaj blondyna, nie jesteś w moim typie. - zgasiłam papierosa butem, zatrzymując się naprzeciwko niego.

- Uwierz mi, że Ty w moim też nie. A teraz grzecznie ją puścisz. - kiwnęłam głową w stronę zaciśniętej ręki bruneta na włosach dziewczyny.

Była bardzo młoda, prawdopodobnie w moim wieku, lub niewiele starsza. Wyglądała okropnie, cały makijaż rozpłynął się pod wpływem łez, zamiast włosów miała ptasie gniazdo, a policzek zaczynał puchnąć.

- Nie wkurwiaj mnie. To moja własność i mam prawo robić z nią cokolwiek zechcę.

- Proszę. - wydukała. - Pomóż mi.

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz