Rozdział 21. Są ludzie, których możesz stracić.

5.2K 189 18
                                    


Nataly


Gdy dotarliśmy na Manhattan nie odwiózł mnie od razu do domu. Powiedział, że chce mnie jeszcze gdzieś zabrać. Nie protestowałam. Znaleźliśmy się w jego domu. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie chciał mi również zdradzić, dlaczego tu przyjechaliśmy.

Niepewnie przeszłam przez próg kuchni, zaraz za Alexem. Pani Rodriguez krzątała się, przygotowując jedzenie. Gdy zobaczyła syna, uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. Miała długie blond włosy związane w kucyk, drobną, szczupłą figurę i piękne brązowe oczy.

- Wróciłeś.

- Mamo, chcę Ci kogoś przedstawić. To moja dziewczyna, Nataly.

- W końcu! Myślałam, że jesteś gejem. Kochanie to cudownie. - spojrzała na mnie z czułością i mocno przytuliła. - Aleś Ty piękna.

- Dziękuję, Pani również. Już wiem po kim Alex ma takie hipnotyzujące oczy. - byłam lekko zakłopotana rozwojem sytuacji, ale wiedziałam jakie to ważne dla blondyna.

- Oh, mów mi Alaya. Pewnie jesteście zmęczeni, zaraz przygotuję jakiś obiad.

- Mamo, poczekaj. Skąd pomysł, że jestem gejem? - zapytał blondyn lekko zszokowany, że jego rodzicielka mogła wpaść na coś takiego.

- Znaczy nic do nich nie mam. Wtedy też bym Cię kochała. Po prostu nigdy nie przyprowadziłeś do domu żadnej dziewczyny, więc zaczęliśmy się zastanawiać z Twoim ojcem, co może być powodem. Wtedy tylko to wydawało się dobrym rozwiązaniem. - udała niewiniątko i czmychnęła do kuchni.

- Dlatego tak szybko mnie przedstawiłeś? Chciałeś rozwiać wątpliwości co do Twojej orientacji? - zaśmiałam się.

- Nie, nawet o tym nie wiedziałem. - bronił się. - Jednak myślę, że Tobie już to udowodniłem. - oparł się rękami o ścianę zbliżając się do mnie niebezpiecznie blisko.

Nie odpowiedziałam, zarumieniłam się i pokiwałam twierdząco głową.

Po wspólnym obiedzie Alex odwiózł mnie do domu, a sam poleciał załatwić jakąś ważną sprawę. Nie chciał powiedzieć co to takiego, więc nie dopytywałam, ale martwiłam się co to może być.

Przecież on też walczy w Podziemiu. Ma powód, mówił mi i wiem, że daje radę. Nie raz widziałam go w akcji, jest świetny, ale co się stanie jak trafi na godnego przeciwnika. Przecież nikt nie jest niepokonany.

Po rozpakowaniu torby i wstawieniu prania usiadłam przed laptopem. Sprawdziłam maile. Większość to były reklamy sieci handlowych lub oferty kursów językowych, nic ciekawego. Jeden był od taty informował w nim, że wróci później niż zakładano, a następnie leci do Europy, więc wpadnie tylko na chwilę, a finalnie nie będzie go co najmniej trzy tygodnie, żebym się nie martwiła. Odpisałam, że rozumiem i nie musi się przejmować, że dam radę i ma o siebie dbać.

Drugi od mamy, napisała, że tęskni i nie może doczekać się spotkania (chociaż okoliczności na to nie wskazują). Zbliżała się kolejna rocznica śmierci Noah. Już wiedziałam, że nie będzie to miłe spotkanie. Rodzice będą się kłócić, będzie dobrze jak nie dojdzie do rękoczynów ze strony mamy. Nigdy nie mogła pogodzić się z jego odejściem zupełnie jak ja. Tylko, że zamiast wspierać rodzinę, zamknęła się w swojej nowej. Zupełnie tracąc mną zainteresowanie. Czy żałowałam, że sprawy tak się potoczyły? Możliwe. Opuściła nas, kiedy jej potrzebowałam. Już wcześniej bardziej skupiła się na Lucasie, Michaelu i jej nowym mężu, ale rozumiałam to. Chciała być dobrą matką.

Kiedy zabrakło Naoh całkowicie przestała zauważać, że ma córkę. Zmieniła się. Przestała dzwonić, przyjeżdżać na święta, widziałam ją raz w roku. Stało się tak, gdy powiedziałam jej, że zostaję z ojcem. Po pogrzebie powiedziała mi powinnam zamieszkać z nią, bo się o mnie martwi. Boi się, że skończę podobnie. Dwa metry pod ziemią. Wybór był prosty. Ojciec wspierał mnie, a ja jego w tych ciężkich chwilach. Nie mogłam też pozwolić żeby się przepracował. Gdy wiedział, że czekam na niego w domu, częściej się w nim pojawiał. W przeciwnym wypadku pewnie by się zapracował na śmierć.

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz