36. Powiew śmierci

480 44 4
                                    

- Stiles, gdzie ty do cholery trzymasz ten telefon? W dupie?! - Warknęłam, gdy chłopak w końcu zadzwonił.

- Caro, przyjedź do Scotta, proszę - powiedział błagalnie, a ja słyszłam, że był bliski płaczu.

- Już jadę - rzuciłam i rozłączyłam się, po czym wybiegłam z pokoju. Kiedy przebiegłam obok salonu, usłyszałam głos mamy.

- Gdzie ty się wybierasz? - Zapytała i już po chwili była obok mnie.

- Muszę wyjść - odparłam wymijająco.

- Gdzie? - Dopytywała.

- Do Scotta - mruknęłam zakładając buty.

- Jest już ciemno.

- Pojadę na rowerze, dojadę w kilka minut - westchnęłam i sięgnęłam po bluzę.

- Po co do niego jedziesz?

- Pomóc mu w matmie - palnęłam bez zastanowienia. Chciałam już wyjść.

- Nigdzie nie pójdziesz - oznajmiła, a ja wyprostowałam się jak struna.

- Słucham?

- Nigdzie nie pójdziesz - powtórzyła spokojnie.

- Potrzebuje mnie, jutro mamy sprawdzian.

- To już jego problem - wzruszyła ramionami, a ja się wkurzyłam.

- Co oni ci do cholery takiego zrobili, co? Dlaczego ostatnio jesteś dla nich taka?

- Jaka?

- Wredna! - Krzyknęłam. - Przecież wcześniej nie miałaś nic przeciwko, abym się z nimi przyjaźniła.

- Nie tym tonem - upomniała mnie.

- Wychodzę! - Wrzasnęłam i nie zważając na protesty matki wyszłam z domu i trzasnęłam drzwiami.

Wiedziałam, że zrobiłam bardzo źle, ale wtedy liczyło się tylko to, aby być blisko moich przyjaciół.

Wsiadłam na rower i popędziłam przed siebie. Po jakimś kilometrze skręciłam w prawo chcąc przejechać przez ulicę. Nagle na drodze zrobiło się jasno, a ciszę przerwało głośne trąbienie. Odwróciłam głowę i ujrzałam samochód jadący prosto na mnie.

I niespodziewanie zrobiło się ciemno. Jedyne światło to było to wychodzące z latarni. Właśnie znów skręcałam, aby dostać się na drugą stronę.

Gwałtownie przekręciłam kierownicę w lewo, przez co straciłam równowagę i przewróciłam się. W chwili, w której upadłam, obok mnie z dużą prędkością przejechało auto.

Przerażona wypuściłam powietrze z płuc. Rozejrzałam się i dostrzegając telefon, natychmiast się do niego doczołgałam. Podniosłam go i przejrzałam się w wyświetlaczu.

Moje oczy właśnie zmieniały kolor z czarnego na normalny.

Zszokowana pociągnęłam nosem i tym samym zorientowałam się, że płaczę.

Właśnie mogłam umrzeć.

Cała roztrzęsiona stanęłam na nogach, które były jak z waty. Nie było szans, abym wsiadła na pojazd, bo zaraz bym się przewróciła. Dlatego postanowiłam go prowadzić.

Chcąc wytrzeć skrawkiem bluzy łzy z twarzy poczułam, że materiał nasiąka. Zdziwiona spojrzałam na rękaw i dostrzegłam krew.

Ignorując ranę na policzku, ruszyłam w kierunku domu Scotta. Musiałam się tam dostać jak najszybciej.

Pełnia // Teen Wolf Where stories live. Discover now