19. O parę słów za dużo

970 66 4
                                    

- Wszystko w porządku? - Zapytała mama podczas drogi do domu.

- Mhm - mruknęłam w odpowiedzi i odgarnęłam sobie włosy za ucho. Tak naprawdę nic nie było w porządku. - Co mówiła wychowawczyni?

- Mogłabyś trochę więcej czasu spędzać nad książkami, ale nie jest tak źle. Mówiła też, że ostatnio trochę dziwnie się zachowujesz. - Dodała po chwili, a ja lekko się spięłam.

- To znaczy jak?

- Nie skupiasz się na zajęciach, jesteś rozkojarzona no i nałogowo rozmawiasz ze Scott'em i Stiles'em na lekcjach - zerknęła na mnie przelotnie, a ja wzruszyłam ramionami. - Myślę - ciągnęła - że powinnaś ograniczyć kontakt z nimi. - Powiedziała nagle, a ja spojrzałam na nią zszokowana.

- Żartujesz? - Zapytałam z niedowierzaniem, kiedy Chloe zatrzymała samochód na podjeździe.

- Kochanie, ja nigdy nie żartuję w takich sprawach. Wiem, że jesteście dla siebie jak rodzeństwo...

- Ale wolisz, żebym nie miała przyjaciół i siedziała sama jak palec w pokoju? - Przerwałam jej, ale ona pokręciła głową.

- Nie...

- W takim razie podaj powód. - Zażądałam, a w oczach kobiety dostrzegłam iskierkę paniki.

- Chcę, żebyś znalazła sobie też innych przyjaciół. - Powiedziała z chwilowym opóźnieniem.

- Przecież mam innych przyjaciół! Mam Lydię, Allison...

- No właśnie.

- A co? Mam mieć tuzin 'przyjaciół', których nawet nie lubię? Myślę, że akurat tyle mi wystarczy.

- Caroline, nie o to mi chodzi. Zrozum, chcę twojego dobra. - Zaczęła, ale znów jej przerwałam.

- Więc przestań się wtrącać. Wracaj do szpitala i nie interesuj się mną, tak jak to robiłaś do tej pory. Zadzwoń podczas przerwy, wymień ze mną kilka zdań, a potem rozłącz się bez pożegnania. Wiesz, myślałam, że nie mam ojca. Okazuje się, że matki też. - Stwierdziłam z pogardą i pospiesznie wysiadłam z auta, po czym wyjęłam klucze z kieszeni i po otworzeniu domu weszłam do niego.

Biegiem dostałam się na górę i wpadłam do swojego pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Nie mogłam uwierzyć, że mogłam coś takiego powiedzieć. Ze łzami w oczach przyłożyłam dłoń do ust.

- Boże, co ja narobiłam - szepnęłam do siebie, wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam na zewnątrz i zobaczyłam, że samochód nadal stoi na podjeździe. Czyli ona wciąż tam siedzi. - Aaa! - Krzyknęłam wściekła i kopnęłam w szafkę stojącą tuż obok, co spodowało ból nogi.

Z powrotem opadłam na łóżko i trzymając się za stopę rozpłakałam się. Płakałam przez to co zrobiłam. Przez to co powiedziałam. Ostatnio cały czas gadam nie przemyślane rzeczy. Wybucham nagle, raniąc wszystkich dookoła. To właśnie robię. Ranię. Jestem jak granat, który swoimi odłamkami krzywdzi osoby mi tak bliskie, na których mi zależy.

Usłyszałam jak drzwi na dole otwierają się. Próbowałam się uspokoić. Wytarłam twarz i po pociągnięciu nosem wstałam, zabrałam z krzesła ręcznik i ruszyłam do łazienki.

Zamknęłam drzwi i rzuciłam ręcznik na pralkę. Podparłam się rękami o umywalkę i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam pod oczami ślady po rozmazanym tuszu.

- Coś ty narobiła? - Powtórzyłam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. - Co zrobiłaś?! - Podniosłam głos i w ostatniej chwili powstrzymałam się od uderzenia pięścią we własne odbicie. Jęknęłam wściekła i wplątałam palce we włosy. Zaczęłam głęboko oddychać próbując opanować emocje.

Pełnia // Teen Wolf Where stories live. Discover now