25. Rada numer 1.

515 31 4
                                    

Dwa tygodnie później.

ROSALINE

Godzina 7:14.

Wtedy, gdy powinnam kończyć śniadanie i powoli zbierać się do wyjścia by zdążyć do szkoły jak cywilizowany uczeń, a tym czasem jak prawdziwy leniuch leże nieogarnięta na łóżku i zastanawiam się, jak ten cholerny budzik nie zadzwonił.

Byłam bardziej niż zła, za to że moja mama z Olivią i Lucasem pojechali, gdzieś na jakieś wczesne zakupy, które można kupić do jedenastej, nie pomagało.

A, to, że mój starszy brat ze swoją rodziną był w domu i nie mógł mnie obudzić, dało mi motywacje do wstania, widząc już w mojej głowie, jak dostaje przeze mnie patelnią w łeb.

Z leniwymi ruchami wstałam z łóżka, jednak przypominając sobie, że mam dokładnie tylko dziesięć minut, sprężyłam swoje ruchy i wyciągnęłam z mojej wielkiej dębowej szafy czarną sukienkę w białe kwiatki, gdyż zobaczyłam dzisiaj ładną pogodę ze słoneczkiem, to byłby grzech nie zakładając sukienki.

Wzięłam do tego jeszcze koronkową czarną bieliznę oraz jeansową kurtkę i z tymi rzeczami udałam się do łazienki, gdzie szybko się ubrałam, by później umyć zęby oraz twarz, rozczesać włosy i umalować rzęsy. Na resztę nie starczyło by mi czasu, dlatego rzucając moją piżamkę pod poduszkę i biorąc torbę z książkami, wybiegłam z mojego pokoju.

Zbiegając ze schodów, o mało się nie wypierdzieliłam z nich witając podłogę głową, po czym po szybkim ogarnięciu, wpadłam do kuchni, skąd wzięłam jabłko, a widząc Jasona przy kuchence, podeszłam do niego.

-Za karę sprzątasz mi pokój.-powiedziałam uderzając go w ramię, na co ten oburzony spojrzał na mnie.-Nie obudziłeś mnie, przez co zaspałam!

-To się budzik nastawia, głupku.-wzruszył ramionami, zakładając ręce na biodra.

-Nastawiłam, ale nie zadzwonił. Jakiś chiński budzik mi kupiłeś.-powiedziałam, na końcu wzdychając, gdyż zauważyłam, że jest 7:26. Mam nadzieje, że Styles który podwozi mnie do szkoły poczeka sobie na mnie i nie nakrzyczy za spóźnienie. Ale oczywiście nie padłam tak na głowę i nie powiedziałam mu dokładnego adresu bojąc się, że któregoś dnia znajdzie mnie w domu z Olivką na rękach i kazałam mu czekać przy monopolowym dwa kilometry od mojego domu. Choć gdyby tak nad tym głębiej rozmyślić Styles jest za głupi by stwierdzić, że Olivia to moja córka, jednakże można się domyśleć, że ja od razu powiem że to moja córka. Nie umiem się ugryźć w język, a kłamać też nie lubię.

-Sama chciałaś budzik, to ci kupiłem na urodziny. Nie czepiaj się, chyba że mi kasę zwrócisz.-powiedział chytrze się uśmiechając, na co machnęłam ręką i krzycząc "do zobaczenia", założyłam trampki, po czym wybiegłam jak strzała z domu, biegnąc jak szalona wariatka, która właśnie uciekła z psychiatryka na miejsce w które czeka Harry.

Jak się pewnie domyślacie w ostatnim czasie, znaczy w tak kilku dniowym małym czasie, bardzo się do siebie zbliżyliśmy i to aż za bardzo. W tym tygodniu dotarliśmy do właśnie podwiezienia mnie do szkoły przez loczka, całowaniu się, ale tylko w policzek oraz zdrabnianiu naszych imion. Plus do tego wymieniliśmy się numerami, a nawet czasem zdarzyło się nam pójść na jakieś wagary, albo wycieczki po szkole, przez co musiałam się tłumaczyć w domu. Choć mam już prawie osiemnaście lat, to jednak moja rodzina bardzo mnie pilnuje przez to, że w tak młodym wieku zostałam mamą, a przede wszystkim tego, żebym przez jakiś chłopaków nie zaniedbała córki, czego staram się nie robić i jak na razie mi się udaje.

-Przepraszam cię Harry, ale mój brat kupił mi chiński budzik.-powiedziałam na wlot, wskakując niezdarnie do samochodu, przez co walnęłam się głową o to coś nad drzwiami.

Nowa: Tajemnica || h.s (first book) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz