45. "Spierdalaj."

419 25 4
                                    

Miesiąc później.

HARRY

-Dzisiaj jest impreza u Jacka! Kto idzie?-zapytał podekscytowany Zayn, wiwatując wesoło rękoma.

Stał tam, jak jakiś wariat na stole i darł się na cały parking szkolny. Kilka osób zapiszczało, podnosząc ręce, że oni przyjdą.

Jednak za bardzo mnie to nie obchodziło, tak samo jak impreza Jacka. Miałem to w dupie. Gdy myślałem, że życie zaczęło mi się na nowo układać, że będę wreszcie prawidłowo szczęśliwy, nagle szlag trawił i moje życie spierdoliło się w ciągu minuty.

Moja jedyna prawdziwa miłość, co musiałem sobie dopiero uświadomić po takiej tragedii, leży od kilku tygodni w śpiączce, a ja nawet nie mogę ją zobaczyć, nie licząc stania przed szybą, przez którą widzę jej rodzinę, a mnie nie ma obok niej.

-A ty Styles? Idziesz?-zapytał mnie Louis, nachylając się nade mną. Gdy zobaczył mój morderczy wzrok, jednocześnie zmęczony, uniósł obronnie ręce.-Przepraszam, zapomniałem.-powiedział cicho, klepiąc mnie po ramieniu.

-To lepiej się nie zapominaj.-warknąłem i biorąc plecak, wstałem z ławki z impetem.

Szedłem szybko w stronę wyjścia do szkoły. Jednak nie zamierzałem iść do szpitala. Zazwyczaj w tych godzinach jest cała rodzina Rosaline, w tym jej córka. Wciąż nie dowierzałem w to, że moja miłość ma dziecko, lecz gdy jej przyjaciele potwierdzili moje słowa, wiem, że gdy dziewczyna się obudzi i wyznam jej swoje uczucia do niej, będę musiał zaakceptować to, że ma roczną córkę.

-Idziesz do szpitala?-zapytał mnie Niall, twardo drepcząc obok mnie.

Przez ostatnie tygodnie Horan był przy mnie i mnie wspierał, jako jedyny z paczki. Czasami Liam również robił wszystko, tylko dla tego, żebym nie był sam i sobie przypadkowo przez ten wypadek nie zrobił niczego złego, za co jestem im wdzięczny.

-Nie.-odpowiedziałem normalnie, przeczesując swoje już tłuste włosy.-Idę załatwić jedną niedokończoną sprawę. Nie szukajcie mnie.

***

"Staliśmy jeszcze tak przez kilka sekund, albo może kilka minut, nie wiem. Ale wiem, że byłem coraz bliżej Rosaline i aż w końcu byłem centymetr przed dziewczyną.

Podniosłem swoją rękę na wysokości brunetki twarzy, ocierając kciukiem, lekko zaróżowiony jej policzek, na co przymknęła oczy, ale szybko się opętała, otwierając je.

-Jesteś taka piękna.-wyszeptałem i od razu palnąłem się mentalnie w łeb. To zdanie nie miało wyjść na światło dziennie, jednak nie mogłem się powstrzymać, gdyż to była prawda.

Jedynie co zrobiła, to nieśmiało się uśmiechneła, nie wiedząc co zrobić.

Niespodziewanie nasze twarze dzieliło, tylko kilka centymetrów. Czułem jej oddech na swojej skórze. Czułem zapach jej perfum. Zapach przy którym nie umiałem się skupić i racjonalnie myśleć.

Nagle zapragnąłem, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry i ona chyba o tym samym pomyślała, zbliżając swoją twarz do mojej, by po chwili tak niespodziewanie nasze usta znalazły się wzajemnie na siebie.

Na początku całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając się ustami. Moje ręce znalazły się na jej mokrej od wody tali, po czym przyciągnąłem ją do siebie. Jej ręce owinęły się na moim karku, a palce wplotły się w mięciutkie włosy ,na co westchnąłem z przyjemności.

Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współgrać, całowaliśmy się coraz namiętniej, szybciej i spragnieni.A ja po mimo tego, że nie chciałem - marzyłem ,żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Rosaline delikatnie przejechała językiem po moich wargach. Odpłaciłem się tym samym, po czym wsunąłem język w jej rozchylone wargi.

Nasze usta poruszały się z taką nagłością, jakbyśmy mieli się zjeść. Nasz pocałunek nie był z tych delikatnych i wolnych, a namiętny i ognisty. Trwaliśmy tak złączeni, aż wydawało się, że można usłyszeć syk pary, unoszącej się z naszych ciał."

Nasz pierwszy i mam nadzieje nie ostatni pocałunek.

Znowu rozmyślałem o Rosaline, siedząc na ławce w parku.

-Co się stało, że zgodziłeś się na to spotkanie?-zapytała Ella, stojąc naprzeciw mnie. Spojrzałem na dziewczynę,wstając z ławki.

-Chciałaś się ze mną spotkać, wręcz nalegałaś, to przyszedłem.-wzruszyłem ramionami, zakładając ręce na klatce piersiowej.

-Od miesiąca, niezły refleks kochanie.-zaśmiała się.

-Jak gdybyś nie wiedziała, miałem ważniejsze rzeczy do robienia, niż słuchania twoich nie stworzonych bajeczek.-mruknąłem.

-Na przykład siedzenie w szpitalu, aż twoja kochana Rosaline się obudzi? Królewiczu, ty sam się obudź.

-Nie mów mi co mam robić, a sama powiedz po co tak bardzo nalegałaś na te spotkanie. Nie mam zamiaru tu z tobą siedzieć godzinami.

-Twoja ukochana ma tajemniczy sekrecik, wiesz?-uniosła jedną brew, zakładając ręce pod piersiami. Domyślając się o jaki jej sekrecik chodzi, udawałem specjalnie głupiego.

-Tak? Niby jaki?

-Ma dziecko. A bardziej...

-A bardziej roczną córkę.-przerwałem jej, na co dziewczyna była bardziej niż zdziwiona.

-Skąd wiesz?

-A to już nie twoja sprawa.-powiedziałem.-To już wszystko? Mogę sobie iść?-zapytałem, zwycięsko się uśmiechając.

-Spierdalaj.-przeklęła i wkurzona odeszła.

Mam nadzieje, że zrozumiała, że nie rozdzieli mnie z Rosaline. Może wreszcie da nam spokój i się odczepi.

***

Hej ;D

Przepraszam, że  nie było przez dłuższy czas rozdziało, ale wattpad ma okres ;-; mam nadzieje, że wybaczycie!

All of love xx







Nowa: Tajemnica || h.s (first book) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz