44. "Moja, mała, biedna Rosaline."

442 23 2
                                    

Jeżeli chcesz wiedzieć, kiedy opublikuje rozdział, dodaj mnie na snapie.

Snapchat: lovmeharry

HARRY

-Harry, może pójdziesz już do domu, co? Zjesz coś, prześpisz się.-powiedział do mnie te same zdanie od godziny Niall o czternastej, gdy siedziałem oparty rękoma o kolana.

Ta operacja trwała już ponad pięć godzin, co mnie bardzo przerażało do tego stopnia, że moje ręce niemiłosiernie mi się trzęsły, a pielęgniarki podawały mi już w dwie godziny kilka razy tabletki uspokajające, lecz żadne nie pomagały. Nikt mnie nie uspokoi, póki ktoś mi nie powie coś o Rousie.

Nikt mnie nie uspokoić, prócz Rosaline.

-Niall po raz pięćdziesiąty mowie ci, że nigdzie nie idę. Zostaje tu i czekam na informacje o Rosaline.-warknąłem, wstając z krzesła.

-A ja ci po raz setny mowie, że było by lepiej, gdybyś coś zjadł. Zaraz zemdlejesz.-powiedział stanowczo, również wstając. Westchnąłem, przecierając rękoma zmęczoną twarz.

-Nic teraz nie zjem.-rzuciłem, opierając się o ścianę.-Nie dam rady.

Boże, tak się boje o Rosaline. Nie wiem co zrobię, gdy dziewczyna umrze. Nie chce przyjąć tego faktu do siebie. Choć wiem, na pewno bym nie wytrzymał i w najbliższej okazji skoczył bym z jakiekolwiek mostu.

-To może chociaż ci wody przyniosę?-zapytał, podchodząc do mnie.

Zaczął mnie na prawdę wkurzać, ale wiem że nie mogę na niego na krzyczeć, martwi się o mnie, a po za tym jako jedyny wytrzymał tu ze mną. Siedzi tu już przez kilka godzin w stresie, razem ze mną. Reszta wyszła, jakieś dwie godziny temu.

Kiwnąłem głową, gdyż w sumie strasznie mnie suszyło w gardle. Niall jeszcze przez chwilę na mnie patrzył, po czym ruszył do automatu.

Poczułem wibracje, dlatego wyjąłem telefon z kieszeni.

Liam: Wiem,że to nieodpowiedni moment, ale Ella namawia nas, żebyśmy powiedzieli gdzie jesteś. Podobno ma do ciebie bardzo ważną sprawę.

Harry: Masz racje to nieodpowiedni moment. Powiedz jej, że wyjechałem za miasto, a po co, to nie powinno ją to obchodzić.

I schowałem urządzenie do spodni.

Przecież nie mogłem jej napisać prawdy. Od razu, by tu przybiegła, mając zapewnię bekę z tego, że jej "konkurencja" jest w szpitalu. Była by pewnie bardzo szczęśliwa i jeszcze pewniejsza siebie w dodatku by się do mnie przystawiała czego chce uniknąć za wszelka cenę, to całkiem w jej stylu. A teraz naprawdę nie mam ochoty odpychać od siebie, jakiegoś natrętnego plastiku.

-Masz.-odezwał się Horan, podając mi kubek wody. Podziękowałem mu, biorąc pierwszy duży łyk, po czym wyrzuciłem kubek do kosza, czując się wystarczająco nawodniony.

W pewnym momencie z sali operacyjnej wyszedł lekarz, a rodzina Rosie będąc bliżej, podeszli do mężczyzny w białym fiatruku. Nie słyszałem o czym mówią, dlatego podszedłem bliżej, jednak usłyszałem tylko urywek rozmowy.

-...skończy się za nie długo. Proszę cierpliwie czekać.-powiedział lekarz, po czym odszedł, idąc w moim kierunku, dlatego to była moja szansa.

Podbiegłem szybko do mężczyzny, kiedy ten mnie ominął.

-Przepraszam.-powiedziałem drżącym głosem, ale mam nadzieje, że na tyle głośnym, że mnie usłyszał. I tak się stało. Lekarz przystanął, odwracając wzrok na mnie, po czym uniósł czoło, dlatego mówiłem dalej.-Jak z Rosaline? Kiedy to wszystko się skończy?

Nowa: Tajemnica || h.s (first book) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz