Rozdział 10

2.1K 93 5
                                    


- On... Jakby to Ci powiedzieć - mówił.

- Po prostu - odezwałam się.

- Byli kiedyś przyjaciółmi. Znali się od podstawówki, ale potem coś się między nimi popsuło. Zaczęli się nienawidzić. Ciągle rywalizowali. Bili się. Nie byli w stanie sobie wybaczyć - powiedział.

Nieźle. Byłam w lekkim w szoku.

- Nie wiedziałam - rzekłam do Bartona, a on pokiwał głową na znak, że rozumie.

- Mogłabym mieć do Ciebie prośbę? - Zapytał.

- Co tylko zechcesz - odpowiedziałam.

- Porozmawiaj z ojcem. Pogódź się z nim. Nie mogę patrzeć na to, jak nie rozmawiacie - powiedział.

- Ale... - nie dane było mi dokończyć, bo mi przerwał.

- Nie ma żadnego ale. Długo nie mógł się zdecydować, czy Cię tu zaprosić, ale w końcu go przekonałem, żeby Cię zaprosił - powiedział.

Wszystko sobie przemyślałam, no i rzeczywiście. Od początku, kiedy tu przyjechałam byłam dla ojca nie miła. Nie dałam mu nic wytłumaczyć. Spuściłam głowę w dół. Moje włosy poszły w dół razem z moją głową.

- Nie wiem - pokręciłam głową. - Nie było go przez piętnaście lat. Czekałam na niego, ale on się nie pojawił - ciągle kręciłam głową. - Nie potrafię mu wybaczyć.

Barton usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.

- Spróbuj mu wybaczyć. On też miał ciężkie życie - powiedział. - Spróbuj go zrozumieć.

- Nie wiem. Naprawdę nie wiem - mówiłam.

- Spróbuj - powtarzał ciągle, a ja pomyślałam, że może spróbuję.

- Dobrze, spróbuję. Gdzie on jest? - Zapytałam.

- A gdzie on może być? Jest tam gdzie zwykle - powiedział, a ja pokiwałam głową i ruszyłam do drzwi.

Szłam dobrze znanymi mi korytarzami i po chwili stanęłam przed drzwiami od sali konferencyjnej. Miałam już pukać, ale coś mnie powstrzymało. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Zwykłe przepraszam, czy może coś bardziej wyszukanego? Raz kozie śmierć. Zapukałam do drzwi i usłyszałam Proszę. Uchyliłam je i zobaczyłam mojego ojca oraz kilku jego kolegów. Kiedy mnie zobaczył chyba nie wiedział, co powiedzieć. To tak jak ja. Szczególnie po ostatniej naszej "rozmowie". W końcu zdecydowałam się odezwać:

- Przeszkadzam? - Zapytałam.

- Nie, nie - odpowiedział mój ojciec.

- To my może pójdziemy - powiedział Tony Stark.

Wszyscy, oprócz mojego ojca wyszli. Zostaliśmy sami.

- Możemy porozmawiać? Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał ze mną rozmawiać. Zwłaszcza po ostatniej naszej rozmowie - powiedziałam.

- Nie, siadaj - powiedział wskazując krzesło biurowe.

Usiadłam. Naprawdę nie wiedziałam, co teraz mam powiedzieć.

- Ja... przepraszam. Nie powinnam tak na Ciebie ostatnio naskoczyć. Byłam wtedy trochę zła - mówiłam.

- Nie... - zaczął mój ojciec, ale ja chciałam skończyć to, co zaczęłam.

- Proszę nie przerywaj mi. Chcę to skończyć. Przepraszam za to, że na ciebie krzyczałam. Przepraszam za to, że nie wysłuchałam cię. Byłam po prostu na Ciebie zła za to, że nie było Cię przez piętnaście lat - skończyłam swoją wypowiedź.

- Ja też Ciebie przepraszam - powiedział, a w moich oczach pojawiły się łzy.

Wstałam i przytuliłam ojca. Na początku chyba nie wiedział, co zrobić, ale po chwili odwzajemnił mój przytulas.

- Dziękuję - rzekłam.

- Za co? - Zapytał.

- Za to, że jesteś... tato - powiedziałam.

Perspektywa Steva Rogersa

Kiedy moja córka powiedziała do mnie tato byłem w siódmym niebie. Z oczu poleciało mi kilka łez. Tak długo czekałem na to. Na nasze pogodzenie. Bardzo bałem się zrobić pierwszy krok.

Perspektywa Juli

- Wiesz co? - Powiedziałam odsuwając się od ojca.

- Co? - Zapytał mój ojciec.

- Muszę iść podziękować Bartonowi - powiedziałam.

- Czemu jemu? - Zapytał ojciec.

- Bo to on mnie przekonał, abym tu przyszła i porozmawiała z Tobą - powiedziałam.

- To ja też muszę mu podziękować - powiedział tata.

Nagle zawibrował mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Michał mnie wzywa. Akurat w tej chwili. No nic, trzeba skłamać ojcu.

- Muszę iść. Koleżanka mnie wzywa. Pewnie znowu coś z chłopakiem - powiedziałam.

- Dobra leć. Nie zatrzymuje Cię - powiedział.

- Dzięki - rzekłam i wyszłam z pomieszczenia.

Nie zgadniecie kogo tam zobaczyłam! Wszystkich, co wyszli z pomieszczenia. Przeszłam obok nich rzucając szybkie Nie ładnie podsłuchiwać.

Potem szybko poszłam do swojego pokoju, wzięłam strój i ruszyłam do Gdańska. Okazało się, że chodziło o to, że Cisco powiadomił Michała o tym, kiedy Dart chce się zemścić na tacie. Kiedy i gdzie, więc byłam wypełni poinformowana. Jakby coś się zmieniło kazałam im do mnie dzwonić. Dart chce się zemścić za dwa dni, a miejscem będzie jakiś opuszczony budynek w którym jacyś botanicy coś robili. Pewnie zastanawiacie się skąd mam tą pewność? A stąd, iż ten idiota Dart zapisuje wszystko na komputerze. A Cisco dotarł do tego jakimś cudem, a ja nawet nie wiem jakim. Nie zamierzam nawet go o to pytać. Tak, więc za dwa dni po raz drugi spotkam się z Dartem. Trochę się tego spotkania boję, ale będę silna. MUSZĘ być silna. Przecież NIKT nie będzie groził mojej rodzinie. Już JA o to zadbam.





Kapitan Ameryka i Speedy [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz