Rozdział 32

949 54 2
                                    

   Tak mnie ten Doom wkurzył, że nie mogłam się opanować i po chwili wyjęłam telefon z którego w tej chwili mam zamiar zadzwonić do ojca. Po minucie już dzwoniłam do taty.
- Cześć, tato. Co robisz w tej chwili? - zapytałam.
- Cześć, córeczko. W tej chwili nic ciekawego. Siedzę w salonie w wieży - odpowiedział.
- Jest ktoś z Tobą? - zapytałam.
- Tak. Jest ze mną Tony, Thor, Clint i Banner - powiedział - Stało się coś, że dzwonisz? Słyszę, że jesteś zdenerwowana.
- Nie, nie jestem zdenerwowana. Tylko wkur... - powiedziałam do telefonu.
- Tylko bez przekleństw. Dlaczego jesteś zdenerwowana? - zapytał, a lekko zaśmiałam się pod nosem.
- Później Ci powiem. Mógłbyś teraz włączyć na głośno mówiący? Mam wam wszystkim coś do powiedzenia - powiedziałam.
Perspektywa Steva
   Julka poprosiła mnie, abym włączył rozmowę na głośno mówiący. Zrobiłem to.
- Ej, ludzie cisza. Julka ma nam coś do powiedzenia - powiedziałem - Dobra, jesteś na głośnym.
- Cześć, wszystkim.
- Cześć - odpowiedzieli wszyscy chórem.
- A teraz zrobicie tak jak wam powiem. Ruszycie te swoje cztery litery, znajdziecie Fury'ego i pozostałych, których z wami nie ma po czym pójdziecie do sali konferencyjnej - powiedziała.
- Po co? - zapytał Tony.
- Bo za chwilę u was będę? - powiedziała bardziej pytając.
- Ale po co? - zapytał ponownie Tony.
- Jeśli was nie będzie tam za piętnaście minut to wam głowy po urywam! - krzyknęła i się rozłączyła.
- O co jej chodzi? - zapytał Clint.
- Nie wiem, ale lepiej być w tej konferencyjnej, bo ja chcem mieć jeszcze swoją głowę - powiedział Tony.
- To ja idę po Fury'ego, a wy poszukajcie dziewczyn i za piętnaście minut w konferencyjnej - powiedziałem.
   Zrobiliśmy to co kazała moja córka i po chwili wszyscy byliśmy w dobrze nam znanej sali konferencyjnej.
Perspektywa Julii
   Założyłam swój strój i pobiegłam do Avenger Tower do Nowego Jorku. Do wieży wbiegłam także za pomocą szybkości i skierowałam się do dobrze mi znanej sali na odpowiednim piętrze. Wpadłam do sali i od razu krzyknęłam:
- Macie przeje...!
Perspektywa Tony'ego
  Julka wpadła do sali, a my wstaliśmy jak poparzeni. Była wściekła.
- Macie przeje...! - krzyknęła.
Nikt nie wiedział o co chodzi.
- O co chodzi Julio? Po co kazałaś nam wszystkim tu przyjść? - zapytał Fury.
- Znacie nie jakiego Doktora Dooma, prawda?! - zapytała praktycznie krzycząc.
- Tak, znamy, ale co on ma z tym wspólnego? - zapytał Stev.
- Wyobraźcie sobie, że wpadł do mnie! - krzyknęła.
- Ale jak? Po co do Ciebie przyszedł? - pytał Fury.
- Po co to mało ważne! Ale ważne jest to co zrobił! - krzyczała.
- Co zrobił? - zapytał Banner.
- Rozpier... ścianę w ośrodku sportowym wchodząc przez nią kiedy byłam na akcji i o mało nie zabił ponad trzydziestu osób! Cudem go przekonałam, aby wypuścił ludzi i ze mną porozmawiał! Miasto będzie miało przez was kolejny wydatek! - krzyknęła.
   Chyba nie potrafiła się w tej chwili uspokoić, ale rozumiem ją. Sam jestem zaniepokojony tym, że Doom był w Gdańsku. Co on tam robił? To mnie najbardziej interesowało.
- Ale co on od Ciebie chciał? - zapytałem.
   Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Powiedział, że macie go nie szukać, bo i tak nie znajdziecie, a w przeciwnym razie...
- A w przeciwnym razie? - zapytał Steve.
Perspektywa Juli
   Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Powiedział, że macie go nie szukać, bo i tak nie znajdziecie, a w przeciwnym razie... - nie skończyłam.
- A w przeciwnym razie? - zapytał mój ojciec.
   Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
- W przeciwnym razie mnie zabije.
   Po moich słowach twarze wszystkich, a szczególnie taty diametralnie się zmieniły.
- Co?! - zapytał.
- To co słyszałeś, tato. Jeśli będziecie go szukać to mnie zabije - powtórzyłam - Co zamierzacie zrobić? Mnie nie jest łatwo zabić. Dobrze o tym wiecie. Więc jak na moje szukajcie go sobie, bo ja mu nie odpuszczę. Prawie zabił masę ludzi i rozwalił ścianę. A no właśnie! Tony chcesz zapłacić w imieniu całej drużyny za ścianę w ośrodku? - zwróciłam się do Starka.
- Ale czemu ja? - zapytał z lekkim zaskoczeniem.
- Bo jesteś miliarderem? - zapytałam.
- Ale to nie znaczy, że to ja muszę płacić! - powiedział.
- Ale ktoś musi zapłacić, a po za tym to przez was i ktoś z was musi zapłacić. Moje miasto nie będzie wiecznie bogate, a państwo też nie będzie cały czas dawać pieniędzy - powiedziałam.
   Podeszłam do Tony'ego i podałam mu karteczkę z cyframi.
- To jest numer konta bankowego na które musisz wpłacić piętnaście tysięcy - powiedziałam.
- Powiedział coś jeszcze oprócz tego co mówiłaś? - zapytał Clint.
- Nie, to wszystko. A teraz już sobie pójdę. Do zobaczenia - powiedziałam.
   Usłyszałam słowa pożegnania i wróciłam do domu.

Kapitan Ameryka i Speedy [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz