Rozdział 38

813 49 0
                                    

- Gdzie mój telefon?

Po chwili w dłoni miałam już swój telefon. Natychmiast wybrałam numer do ojca. Po dwóch sygnałach usłyszałam głos ojca.

- Halo, córciu? Co u Ciebie? Długo się nie odzywałaś. Wszystko dobrze? - zasypał mnie gradem pytań ojciec.

- Tak, wszystko dobrze - mówiłam spoglądając na Henry'ego - A co u Ciebie, tato?

- U mnie wszystko w porządku. Może przyjedziesz do mnie na kilka dni? - zapytał ojciec, a mi do oczu napłynęły łzy.

- Niestety, ale teraz nie mogę przyjechać - powiedziałam, a po moich policzkach poleciały łzy.

- Dlaczego? - zapytał.

- To skomplikowane. Nie zrozumiesz - odpowiedziałam.

- No dobrze, ale wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić albo przyjechać? - powiedział.

- Tak, wiem. Kiedy będzie to możliwe to przyjadę, ale teraz nie mogę - powiedziałam.

Usłyszałam westchnięcie taty.

- Okej. To do zobaczenia - powiedział.

- Do zobaczenia - powiedziałam i się rozłączyłam.

Spojrzałam na Henry'ego, a z moich oczu lały się potoki łez. Ojciec Barry'ego podszedł do mnie i przytulił.

- Co ja będę mu mówić? Przecież nie mogę go ciągle okłamywać - wydusiłam z siebie pomimo płaczu.

- Zrobię wszystko co w mojej mocy. Z Barry'm zajęło mi to dwa tygodnie może trzy. Nie pamiętam już, ale mówię Ci, że jeszcze będziesz szybsza od Barry'ego - powiedział, a ja uśmiechnęłam się.

- Dziękuję - powiedziałam - Kiedy zaczniemy leczenie?

- Najpierw twój kręgosłup musi się zrosnąć, a potem zaczniemy rehabilitację - odpowiedział.

- Ile potrwa zanim mój kręgosłup się zrośnie? - zapytałam ocierając łzy.

- Około tygodnia - odpowiedział.

- To nie wiele - uśmiechnęłam się - A teraz mógłbyś mi przynieść coś do picia? Najlepiej wodę.

Henry uśmiechnął się i już go nie było. Tymczasem przyszedł do mnie Barry.

- Hej - powiedział, a ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się - Co tam?

- Nic ciekawego. A u Ciebie? - zapytałam.

- Też nic ciekawego. Chciałem porozmawiać o tym co się stało - rzekł Barry.

Moja mina od razu się zmieniła. No i popsuł mi humor, a miałam już taki dobry!

- No i zepsułeś mi humor, ale jak już zacząłeś to mów dalej - powiedziałam.

- Jak Savitar Cię wkurzył i pobiegłaś za nim to ja pobiegłem od razu za wami. Ale nie mogłem was dogonić. Zgubiłem się. Savitar jest szybszy ode mnie i Ciebie, ale wtedy... - pokręcił głową - Prawie prześcignęłaś go. Jak to możliwe? - zapytał.

- Tamtego wieczoru targały mną różne emocje. Może to przez to - wzruszyłam ramionami.

- Sam nie wiem. Możliwe - powiedział.

- Wally jest w Gdańsku, prawda? Pilnuje mojego miasta? - zapytałam go.

Barry pokiwał głową. Znienacka do pokoju wpadł Henry ze szklanką wody.

- Wreszcie - powiedziałam i niemal wyrwałam Henry'emu szklankę gdy podszedł blisko mnie.

Na jednym tchu wypiłam zawartość szklanki. Barry i Henry praktycznie śmiali się ze mnie. Mówili, że zjem tą szklankę.

- Jeszcze - powiedziałam i podałam Barry'emu szklankę, a on od razu popędził po mój napój - Przynieś najlepiej całą butelkę! - krzyknęłam.

Kapitan Ameryka i Speedy [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz