To już ten dzień. Dzień spotkania z Dartem. Od rana jestem w kontakcie z Michałem i Dominiką. Mój ojciec też się gdzieś dziś wybiera. Mówił mi to. Tylko nie powiedział gdzie, ale ja wiem. Barton wie, że ja też tam się wybieram. Chciał mnie od tego odciągnąć, ale się nie zgodziłam.
Ojciec pojechał z Bartonem, Starkiem i resztą Avengersów. Z jednej strony dobrze, że wziął wszystkich, a z drugiej to źle, bo i tak to nie powstrzyma Darta. Opuszczony budynek jest jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd. Jak dla mnie to nie daleko. Dla mnie to bardzo blisko.Perspektywa Steva Rogersa
Michael Dart. Ten, ten... nawet nie mogę znaleźć określenia na niego. Groził mi, że jeśli się nie zjawię to zrobi coś mojej córce. Bardzo się wkurzyłem. Nikt nie będzie groził mojej rodzinie. Kiedyś się lubiliśmy, a potem coś się zepsuło. Nie wiem co. Naprawdę. Pojechałem do opuszczonego budynku, gdzie kiedyś urzędowali botanicy. Wszyscy ze mną pojechali. Barton, Stark i inni. Dart jest nieobliczalny.
Właśnie wchodzimy do budynku. Jesteśmy wszyscy w pełni gotowi na jakikolwiek atak z jego strony. Teraz jesteśmy w dużym pomieszczeniu. Z dachu leje się woda. Na parapetach są jeszcze gdzieniegdzie rośliny. W pewnej chwili zauważamy urządzenia. Komputer, stolik, głośniki i inne. Jestem trochę zaniepokojony, bo nie wiedzę Darta.
Nagle słyszę świst za sobą. Odwracam się. A tam widzę leżących przyjaciół. Wszyscy są na szczęście przytomni. Wtem coś szarpie mną. Zostaje przygwożdżony do ściany. Nie mogę się ruszyć. Raptem zza rogu wyszedł mężczyzna. Był wysoki. Mniej więcej w moim wieku. Był wysportowany. Od razu rozpoznałem Michaela. Uśmiechnąłem się pod nosem.- Czego się śmiejesz?! - Pyta Dart.
- Z ciebie - odpowiedziałem nadal się śmiejąc.
Nagle poczułem szarpnięcie i pulsujący ból na policzku. Z moich ust poleciała stróżka krwi. Wyplułem ją.
- Co Ci odbiło?! - Krzyknąłem do niego. - Kiedyś było dobrze, przyjaźniliśmy się!
- Kiedyś było kiedyś! - Odkrzyknął.
Teraz się zastanawiałem, jak on mnie przytrzymuje przy tej ścianie. Przecież to nie możliwe. Chyba zauważył moją minę, bo się odezwał:- Na pewno zastanawiasz się teraz jak to robię?
Nic nie odpowiedziałem.- A więc tak. Jakieś dwa lata temu byłem w Central City, a tam wybuchł akcelerator. Przez co, jakimś cudem dostałem moc panowania nad pogodą - zakończył swoją wypowiedź, a ja nadal się nie odzywałem.
W chwilę później poczułem kolejny ból. Z mojego łuku brwiowego sączyła się krew. Dostałem jeszcze kilkanaście razy. Głowa mnie bolała. Nie mogłem nic zrobić. Nie wierzyłem, że on włada pogodą, ale to była prawda. Po chwili zemdlałem.Perspektywa Juli
Nie było ich już godzinę. Martwiłam się. Zdecydowałam, że wyruszę natychmiast. Wzięłam strój i pobiegłam do opuszczonego budynku. Schowałam się za jednym z filarów. Nikt mnie nie widział. Zobaczyłam wszystkich Avengerów, którzy byli związani. Niedaleko zauważyłam... nieprzytomnego ojca. Był cały we krwi. Po chwili zaczął się chyba wybudzać, a po krótkim momencie siedział podpierając się o ścianę.
Nie mogłam już wytrzymać. Podbiegłam szybko do Avengerów i ich rozwiązałam. Nawet nie spostrzegli kto ich rozwiązał. Następnie podbiegłam do ojca. Wzięłam go (byłam także silna) i najszybciej, jak potrafiłam zaniosłam do Avengers Tower, gdzie się nim zajęli. Potem, jak najszybciej wróciłam do opuszczonego budynku. Avengerowie stali już na równych nogach. Zamierzali już atakować, ale przed nich wbiegłam ja. Teraz stałam jakieś trzy metry od Darta.- Proszę, proszę, kogo my tu mamy. Niepokonaną Speedy - odezwał się tym swoim głosem.
Odwróciłam się w stronę Avengerów i powiedziałam zmienionym głosem:- Uciekajcie. Już - oni jednak nie ruszali się z miejsca.
Zauważyłam Bartona i krzyknęłam do niego:- Zabierz ich stąd! Już!
On krzyknął coś do innych i pobiegli stąd. Zostałam sama z Dartem.- No, no. Jakim cudem tu jesteś? - zapytał.
Ja ciągle mówiłam zmienionym głosem:- A co Cię to obchodzi Dart? Mamy sprawy do załatwienia.
On się zaśmiał i już zamierzał coś zrobić, ale...
CZYTASZ
Kapitan Ameryka i Speedy [KOREKTA]
FanfictionNigdy nie sądziłam, że ludzie mogą mieć jakieś moce. To było kiedyś. Po wybuchu akceleratora w Central City moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Już nie jestem taka sama. To wydarzenie skutecznie uniemożliwiło mi powrót do tamtego życ...