- Martwa nic nie zdziałasz - powiedział.
Tymczasem wszyscy wyszli. Nie wiem czemu. Nie interesuje mnie to. Muszę jak najprędzej wracać.
- Barry ty nic nie rozumiesz! Ja... - głos mi się załamał - Ja... się boję - powiedziałam, a z moich oczu wydostały się pojedyncze łzy.
Obok mnie na łóżku usiadł Barry i objął ramieniem.
- Słuchaj, pomożemy Ci. Ja, Iris, Cisco, Caitlin, Joe, a Wally już Ci pomaga. Tylko jeśli mamy Ci pomóc musisz jeść i odpoczywać, aby mieć siły - odpowiedział Barry.
- Boję się. Boję się, że on coś zrobi mojej rodzinie. Ja tak się chol... boję. Nie wiem... czy w piątek sobie poradzę. Ja sobie nie wybaczę, jeśli... - nie skończyłam, bo przerwał mi chłopak.
- Ty mi tu nie jeślil. Masz mnie i innych - powiedział Barry.
- Barry, a Oliver? - zapytałam - Przecież przy fałszywym Wellsie pomógł Ci - powiedziałam z nadzieją w głosie.
- Ale przecież mówiłaś, że nie chcesz...
- Mówiłam to co mówiłam. Teraz mam to gdzieś. Chcę chronić moją rodzinę. Tyle - odpowiedziałam mu stanowczym głosem.
- Dobra. To ja pobiegnę do Olivera i zapytam go - powiedział Barry wstając.
- Poczekaj. Chcę iść z Tobą - rzekłam.
- Ale masz podłączoną kroplówkę.
- To poczekaj, aż się skończy. Chciałabym sama go poprosić o pomoc. W końcu to o mnie chodzi - odpowiedziałam.
- Okej. Poczekam, ale ty się prześpij przez ten czas - powiedział.
Na zgodę kiwnęłam głową. Barry wyszedł, a ja się położyłam. Rozmyślałam o wszystkim. Po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza. Spokojną krainę.
CZYTASZ
Kapitan Ameryka i Speedy [KOREKTA]
FanficNigdy nie sądziłam, że ludzie mogą mieć jakieś moce. To było kiedyś. Po wybuchu akceleratora w Central City moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Już nie jestem taka sama. To wydarzenie skutecznie uniemożliwiło mi powrót do tamtego życ...