Rozdział 1.

3.1K 254 156
                                    

Poranny sms od Hany nadszedł wraz z bólem głowy. Obudziłem się gdy tylko usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Po dłuższym zastanowieniu podniosłem głowę z poduszki i złapałem urządzenie do rąk, odczytując pospiesznie treść na ekranie.

> Jak się spało, kotku? Mam nadzieję, że już niedługo się zobaczymy;)

Zmarszczyłem brwi, wzdychając głośno. Przecież rozstaliśmy się dwa dni temu. Jeszcze to do niej nie dotarło? Co prawda musiałem przyznać, że była niezła. Niestety potem stała się równie męcząca co inne dziewczyny i zaczęła mi zawracać głowę takimi pytaniami jak choćby, kiedy pójdziemy na kolację albo na zakupy? Wtedy uświadomiłem sobie, że Hana dąży do czegoś więcej. Nie miałem zamiaru związać się z tą dziewczyną.

Przelotne romanse były dla mnie codziennością. Lubiłem ten moment bliskości, a potem niesamowitej przygody gdy moje ciało wnikliwie badało te piękne kobiece. Niestety, potem przychodziło rozczarowanie i jakieś poczucie klęski.

Nie potrafiłem się zakochać w żadnej dziewczynie z którą byłem. To mnie zwyczajnie przerastało. Wszystkie one były niezwykle piękne i miłe, a ich oddanie dla mnie graniczyło wręcz z uwielbieniem. Jak to się działo, że nic nie czułem? Poza pożądaniem i chęcią jak najszybszego spełnienia.

Uznałem, że miłość nie jest dla kogoś takiego jak ja. Po co miałem się angażować, a potem cierpieć? Patrząc na małżeństwo własnych rodziców, doszedłem do wniosku, że przelotna przygoda jest o wiele mniej zobowiązująca. Zawsze mogłem przecież znaleźć inną piękność.

Odsunąłem telefon na szafkę, a potem zakopałem się w pościeli i zamknąłem oczy. Postanowiłem nie odpisywać na żadne wiadomości.

Obudziło mnie mocne walenie w drzwi. Omal moje serce nie wyskoczyło z piersi na ten dźwięk. Podniosłem się z łóżka i na bosaka poczłapałem, aby otworzyć.

Mina mojej mamy wyrażała niezadowolenie, a może gniew? Nie potrafiłem sprecyzować.

- Co tu jeszcze robisz, Jimin? - zapytała ostrym tonem, patrząc na mój strój.

- Mam na drugą lekcję.- mruknąłem, odwracając się od niej i patrząc w stronę szafy. Zastanawiałem się co na siebie włożyć. Może nową koszulkę, którą wczoraj kupiłem na promocji?

Moja mama weszła do pokoju, a potem uważnie rozejrzała się dokoła.

- Mógłbyś posprzątać, straszny tu bałagan.- westchnęła, rozkładając ręce.

Uśmiechnąłem się do niej szeroko, mówiąc:

-To się nazywa artystyczny nieład, mamo.

Skrzywiła się, ruszając szybko do drzwi.

- Nie, to po prostu zwyczajny bajzel.

Gdy wreszcie wyszła, prychnąłem pod nosem. Była zbyt apodyktyczna. Ja potrafiłem się odnaleźć w swoim własnym pokoju.

Po dłuższym namyśle wybrałem w końcu zwyczajne dżinsy z dziurami na kolanach, do tego białą koszulkę oraz kolorową bluzę z kapturem. Wszystko świetnie współgrało z moimi rudymi włosami. Ostatnio przefarbowałem je na ten właśnie kolor, a gdy spojrzałem do lustra, aż oniemiałem. Wyglądałem zabójczo. Nie mówiąc już o tym, że przyciągałem uwagę każdej napotkanej dziewczyny w szkole.

Yoongi czekał na mnie przed blokiem, a gdy uniosłem brwi, roześmiał się i wskazał na mój motocykl stojący przy barierkach.

- Znowu mam cię wozić, Yoonie? - parsknąłem śmiechem, ale niemal od razu podszedłem do mojego motoru, aby odwiązać go i odpalić. Podałem kask przyjacielowi, a on jak na komendę posłusznie zasiadł na siodełku.

DNA/ love yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz