Rozdział 15.

2K 202 58
                                    

Zaspałem do szkoły. Gdy się obudziłem było już po drugiej lekcji, dlatego jak błyskawica wyskoczyłem z łóżka i zacząłem w pośpiechu wkładać na siebie ubrania. Potem bez śniadania od razu zbiegłem na dół i wsiadłem na swój motor, aby chwilę później odjechać do szkoły.

Moi przyjaciele byli zdumieni tym, że tak nagle zacząłem się dziwnie zachowywać. Yoongi patrzył na mnie z ciekawością w oczach, Hoseok z rozbawieniem, a Nam ze zrozumieniem. Przyszło mi do głowy, że on może wiedzieć co się stało. W końcu wczoraj odbyliśmy dość ciekawą rozmowę.

Nie zwierzyłem im się z tego, że po południu ma mnie odwiedzić Jungkook. Po prostu ten fakt jeszcze do mnie nie docierał. Nie starałem się szukać szatyna w budynku, gdyż moje obawy co do tego, iż to z wczoraj mogło być tylko snem jeszcze były we mnie. Bałem się, że znowu coś zepsuję, tym razem na dobre.

Na szczęście lekcje nie dłużyły mi się jak zwykle, może to za sprawą tego, że w ogóle nie myślałem o szkole? Moje myśli były wypełnione tylko jedną osobą, która w tym właśnie momencie stanęła tuż przede mną.

Gdy uniosłem wzrok napotkałem nieśmiałe spojrzenie Jungkooka. Chłopak ciągle był lekko blady, a jego oczy trochę podkrążone z niewyspania. Byłem ciekaw czy już wyzdrowiał, ale w innym wypadku nie przyszedłby do szkoły, prawda?

- Cześć, Jungkookie.- przywitałem się, obdarzając go lekkim uśmiechem. Poczułem się lżej gdyż teraz miałem pewność, że to się wydarzyło naprawdę.

Szatyn również się uśmiechnął, przy okazji lekko rumieniąc. Było zupełnie jak wtedy gdy próbowałem go rozkochać w sobie. Niestety, to co on do mnie czuł ciągle było żywe i nie chciało zniknąć. Co miałem robić wiedząc, że chłopak znosi to wszystko tylko ze względu na mnie? Nie mogłem ranić go po raz drugi.

- Co słychać, hyung? - spytał cicho, patrząc prosto w moje oczy. Nie wydawał się być zły czy choćby rozżalony. Po prostu cieszył się, że mnie widzi i ma możliwość rozmowy. A ja zaczynałem się czuć z tego powodu paskudnie.

- Wszystko w porządku. Jesteś już zdrowy? - zapytałem, aby jakoś odwrócić jego uwagę od swojej osoby.

Jungkook skinął lekko głową, uśmiechając się szerzej. Ta zmiana sprawiła, że wyglądał inaczej. Zupełnie inaczej. Jego uśmiech...nie mogłem nie patrzeć gdy uśmiechał się w ten sposób.

- Nadal chcesz żebym do ciebie przyszedł? - spytał, a ja wychwyciłem w jego głosie niepewność.

- Tak, oczywiście.- zapewniłem go szybko, a następnie ująłem pod łokieć.- Masz jeszcze jakieś lekcje?

- Nie.

Bez wahania zacząłem ciągnąć chłopaka za sobą. Nie protestował, po prostu pozwolił się prowadzić.

Gdy wyszliśmy ze szkoły, niebo przybrało kolor granatu. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie padać. Wolałbym nie jechać w deszczu, bo potem będę cały mokry. I mój towarzysz również.

Jungkook usiadł za mną na motorze, a gdy zapiął kask i złapał się mnie w pasie, ruszyłem. Jechałem spokojniej, dobrze pamiętając naszą pierwszą jazdę. Wtedy trochę przesadziłem, czym doprowadziłem do złego samopoczucia szatyna. Nie chciałem ponownie popełniać tych samych błędów.

Jakoś w połowie drogi poczułem jak Jungkook przytulił się do moich pleców. Nie przeszkadzało mi to, ale z drugiej strony... nie chciałem znowu widzieć jak płacze. Nie chciałem być przyczyną jego smutku. To za bardzo bolało. Ale co mogłem zrobić skoro chłopak nie był w stanie ukrywać swoich uczuć? Byłem świadomy, że darzy mnie czymś więcej, chociaż do tej pory nie mogłem tego zrozumieć. Przecież byłem dla niego okropny, a on mimo to mnie lubił.

DNA/ love yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz