Rozdział 7.

2.1K 212 79
                                    

Ten pocałunek to był poważny błąd. Nienawidziłem się za to co zrobiłem, ale niestety nie mogłem cofnąć tego co się stało. Po tym zdarzeniu Jungkook stał się pewniejszy i nie odstępował mnie na krok, pewnie myśląc, że teraz może robić co mu się żywnie podoba.

Natomiast ja miałem sporo wątpliwości i co chwilę przyłapywałem się na myśleniu o jego miękkich ustach. To było doprawdy idiotyczne, ale nie mogłem przestać. Ten chłopak zawładnął moimi myślami zupełnie jakby chciał mnie omotać.

Musiałem coś z tym zrobić, ale nie wiedziałem co. Jednak dalsze brnięcie w ten niby związek nie miało większego sensu. Czułem, że Jungkook już jest we mnie mocno zakochany, czego nie mogłem powiedzieć o sobie. Nigdy się w nim nie zakocham. Wykluczone.

Yoongi bacznie obserwował zmiany jakie zaszły po zdarzeniu między nami, ale nie informowałem go o własnych poczynaniach. Jeszcze wymyśli coś szalonego, czego nie będę w stanie powstrzymać.

Jungkook przytulał mnie gdy tylko miał ku temu okazję, a ja odruchowo obejmowałem go za ramiona. Nie mogłem się zmusić żeby tego nie robić. Mimo wszystko, szatyn był na swój sposób uroczy. Nie spodobało mi się, że myślę o nim w taki sposób, ale jego ciemne oczy patrzące na moją twarz, lekki uśmiech na tych miękkich ustach...

Skarciłem się za te głupie myśli, postanawiając wyjść na weekend do klubu i znaleźć chwilowe zapomnienie w ramionach pięknej dziewczyny.

***

Moje plany zniszczył nie kto inny tylko właśnie Jungkook. Dlaczego ten chłopak ciągle za mną łaził? No, tak. Pewnie uważał, że jeśli jesteśmy razem to teraz może chodzić za mną krok w krok. Byłem wściekły, ale jak zawsze starałem się uśmiechać i obdarzać go troską. Ten nawyk wkrótce wejdzie mi w krew.

- Hyung, mogę mieć prośbę? - spytał mnie szatyn gdy wychodziliśmy ze szkoły. Zarzucił sobie plecak na ramiona i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

- Tak? - spytałem, patrząc na niego z szerokim uśmiechem. Czy ten głupi chłopak nie widział, że jest fałszywy? Może był zaślepiony miłością do mnie? Miałem ochotę roześmiać się głośno.

- Bo...kiedyś widziałem jak wieziesz tym Yoongiego.- powiedział, wskazując na mój motocykl. Chyba mnie nie poprosi żebym go podwiózł, prawda? - Ja..chciałem spytać czy pozwoliłbyś mi tym pojechać.

A jednak. Starałem się nie pokazać po sobie jak bardzo ten pomysł mi się nie spodobał. Miałem go wozić? Doprawdy, śmieszne. Nie chciałem żeby znowu mnie dotykał, robiło mi się od tego dziwnie na sercu.

- Oczywiście, Jungkookie.- oświadczyłem, a następnie sięgnąłem po zapasowy kask i podałem mu go do rąk.- Zawieźć cię do domu?

Chłopak pokręcił głową, poprawiając plecak. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, a ja nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi. Bo do siebie na pewno go nie zabiorę. Wykluczone.

- Więc gdzie chciałbyś pojechać? - spytałem spokojnie, patrząc na niego ciepło. Byłem doskonałym aktorem jeśli chodzi o udawanie. Może powinienem kiedyś spróbować swoich sił na dużym ekranie? Kto wie.

Jungkook zbliżył się do mnie, nie spuszczając ze mnie swoich ciemnych oczu.

- Za miasto, hyung.- odpowiedział cicho.- Ja...chcę pochodzić trochę po lesie.

Byłem tak zdumiony, że prawie otworzyłem usta w zaskoczeniu. Naprawdę musiał wybierać akurat jakiś denny las? Co chciał tam znaleźć?

- Hmm, dlaczego akurat tam? - drążyłem, starając się nie odwrócić plecami i zwyczajnie nie odjechać. 

DNA/ love yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz