11.

1.7K 77 30
                                    

Florence chodziła po ogrodzie i wypatrywała Severusa.

Nie miała pojęcia dlaczego został wezwany ani w jakim wróci stanie. Chciała znaleźć go jak najszybciej to też nie zwracała uwagi na wyraźnie prośby i groźby wilkołaka o zostaniu w ciepłym domu. W efekcie obydwoje marzli na dworze.

Lupin siedział na jednej z ławek a Florence kręciła się przed nim w kółko obserwując każdy skrawek ogrodu. Nie było go ledwie od godziny jednak ona już panikowała. Czarny Pan nie wzywał do siebie bez powodu ani w środku dnia.

Chciała już podzielić się swoimi obawami z przyjacielem kiedy usłyszeli trzask aportacji i duży cień biegnący w ich stronę. Wilkołak wstał a Florence zamarła w półkroku. Nic mu nie było jednak na pewno coś się stało. Zaraz dopadł do nich i wystrzelił z siebie.

- zaraz będzie atak na Hogsmeage i na dzieciaki. Idźcie do Hogwartu i ostrzeżcie Dumbledora. Atak nie może wyglądać jakby był zaplanowany. Ruchy. - zakończył i już chciał znowu wrócić do swojego pana kiedy Florence chwyciła go za rękę.

- jak się wyrwałeś dla Voldemorta? - spytała. Ryzykował za dużo, nie mógł się poświęcać dla wszystkich.

- wcisnąłem mu kit, że patrolujesz miasteczko i muszę Cię ostrzec. Pozwolił mi. - powiedział, pocałował żonę i jak szybko się pojawił tak szybko zniknął.

Wilkołak z Florence spojrzeli po sobie w szoku nie mogąc do końca zrozumieć co tu się właśnie stało. Jednak zaraz ocknęli się i zaczęli biec w stronę granicy działki domu aby teleportować się pod bramę Hogwartu.

.

.

.

- mówię wam, nie próbujcie nigdy kwachów. Raz dostałem jednego od Freda to wypalił mi dziurę w języku. Lizak a nie Fred chociaż w sumie to na jedno wychodzi. - powiedział Ron i zaraz wsadził sobie do buzi kolejnego owocowego żelka.

Wyszli właśnie z Miodowego Królestwa obładowani torbami ze słodyczami. Tonks, która szła obok nich w przebraniu uczennicy, również niosła torbę. Może i była tu na misji jednak nadal miała w sobie coś z dzieciaka którym w sumie nie tak dawno jeszcze była.

- pragnę Ci przypomnieć, że to ty wykupiłeś połowę sklepu a nie my - powiedziała Hermiona i spojrzała nieco z obrzydzeniem na Weasleya który miał na twarzy kawałek żelka.

- to Ty marudziłaś, że nie powinienem tyle jeść słodyczy bo zęby mi się popsują. Ziemia Hermiono, tu mamy na to proste zaklęcie. - powiedział i na potwierdzenie swoich słów wrzucił czekoladkę do buzi.

Pozostała trójka spojrzała po sobie nieco rozbawiona. Każde z nich miało jakieś doczynienie z mugolami i wiedzieli, że jakby tylko raz Ron wylądował u dentysty, już dawno porzuciłby swoje ukochane cukierki.

Harry otwierał już usta aby coś powiedzieć kiedy usłyszeli głośne trzaski aportacji.

Tonks wyciągnęła różdżkę.

.

.

.

- szybciej!- krzyknęła Florence do wilkołaka który biegł za nią po błoniach i dyszał ciężko. Nie miał kondycji pomimo wielu lat biegania po lesie jako wilkołak. Machnął na nią ręką aby nie czekała na niego. Nie mieli czasu.

Florence minęła młodszych uczniów którzy nie mogli chodzić do Hogsmeage oraz niektórych starszych którzy woleli zostać się uczyć aniżeli opychać się słodyczami. Patrzyli na nią z otwartymi ustami a jakiś Gryfon na jej widok wywrócił się na korytarzu.

Ostateczna Bitwa(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz