4.

2K 85 50
                                    

-czego?!- warknął Snape kiedy otworzył wściekły drzwi od swoich kwater jednak zaraz nieco się zdziwił widząc, że stoi przed nim Granger która miała naprawdę głupią minę.

Jej profesor nie dość, że był w szlafroku z mokrymi włosami, musiała komuś powiedzieć, że jednak myje swoje włosy, to jeszcze jakoś dziwnie był zadyszany.

- zapomniałaś języka w gębie? Czego tu chcesz? - warknął na nią jeszcze raz nie wpuszczając jej nawet za próg. Dopiero teraz Hermiona się ocknęła.

- Pani Florence kazała mi przyjść dzisiaj. - odparła pewnie.Snape przeklął pod nosem ale wpuścił ją do środka.

Granger musiała przyznać, że miło się rozczarowała widząc salon mistrza eliksirów. Był przytulny,  z dużym kamiennym kominkiem, całkiem ładnym zestawem kanap i foteli jednak co najbardziej jej wpadło w oczy to ściany wyłożone przeróżnymi księgami.

- co, nie tego się spodziewałaś? - warknął na nią. Granger ocknęła się i pokręciła głową.

- spodziewałam się trumny i jakiś szkieletów pod sufitem. - odparła zanim zdążyła pomyśleć. Snape zacisnął usta jednak zaraz wykrzywił je w ironicznym uśmiechu.

- masz szczęście, że są wakacje bo twój dom straciłby pięćdziesiąt punktów. Zamiast tego wyczyścisz kociołki które dzisiaj zabrudzisz. - odparł i z satysfakcją patrzył jak dziewczyna blednie i kuli się w sobie.

- Sev, kto przyszedł? - usłyszeli Florence a Snape wyglądał jakby miał zemdleć.

Zrobił wielkie oczy i odwrócił się w stronę schodów na których pojawiła się jego żona okręcona jedynie ręcznikiem. Teraz dla Hermiony było wszystko jasne.

Byli razem pod prysznicem a biorąc pod uwagę stopień zadyszenia Snapea.. aż się zaczerwieniła kiedy doszła do takich wniosków.

Florence pisnęła cicho widząc Hermionę i pobiega na górę aby się ubrać i spalić ze wstydu. Snape przeklął żonę na czym świat stoi i spojrzał na Gryfonkę która swoją twarzą mogłaby robić za jeden z kolorów swojego domu.

- siedź tu i się nie ruszaj. Zaraz do Ciebie zejdę. - warknął na nią i poszedł na górę do żony przeklinając nadal nad jej głupotą.

Cud, że nie wyleciała na dół z gołym tyłkiem. Chociaż doszedł do wniosku, że dobrze że była to tylko Panna-Wiem-To-Wszystko a nie nabuzowany hormonami Weasley bądź Potter. Tyle dobrego.

.

Hermiona w tym czasie bała się czegokolwiek dotknąć więc tylko chodziła po salonie i czytała tytuły książek. Wiedziała, że niektóre z nich były zakazane, ciężkie do zdobycia bądź tak stare, że pamiętały kilka wieków wstecz. Nie mogła się nadziwić skąd oni mieli te księgi jednak kiedy dotarła do jednego z regałów schowanego w rogu o mało nie parsknęła śmiechem. Były tu mugolskie książki które dobrze znała ale również i całe trzy półki poświęcone dla komiksów. Oglądała je uważnie i cicho się zaśmiała widząc całkiem pokaźną kolekcję Batmana. Już wiedziała skąd jej profesor czerpał inspirację co do wyglądu.

- co Panią tak bawi? - usłyszała za sobą nieco piskliwy głos. Podskoczyła i aż uderzyła głową w półkę. Odwróciła się i zobaczyła za sobą dwójkę skrzatów. Jeden stał znudzony nieco z tyłu i ukradkiem ziewał jednak kobieta przed nim stała z rękoma założonymi na biodrach w pozie surowej matki.

Hermiona nigdy nie widziała takich skrzatów. Nie były ubrane w stare szmaty ale w ładne, ręcznie robione ubrania które wyglądały jakby były kupione w normalnym sklepie.

- zobaczyłam komiksy.. - zaczęła a skrzatka się zaśmiała. Dizzy widząc, że nie dzieje się tu nic ciekawego, usiadł na kanapę i wziął ciastko do buzi.

Ostateczna Bitwa(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz