36.

1.4K 91 35
                                    

Jednak nie każdy miał tak przyjemną noc jak Severus z Florence.

Większość spędziła ostatnie chwile spokoju w towarzystwie swoich bliskich jednak oni martwili się o jutro. Byli przerażeni wojną, przerażeni faktem, że pod koniec dnia mogli już nie żyć, że mogli stracić swoich bliskich, ludzi na którym im zależało. Jednak co gorsze, każdy bał się, że przegrają tę wojnę.

A wtedy co?

Żaden mugolak nie miał prawa żyć, cały zakon zostałby zabity. Było tyle pytań na które nie znali odpowiedzi. Tyle niewiadomych.

Niby mieli cały plan bitwy jednak nie mogli być pewni, że nie zmieni się w trakcie. Że ludzie nie zaczną panikować i opuszczać swoich pozycji.

To też na śniadaniu jedynie młodsze roczniki rozmawiały i śmiały się. Tylko one nie wiedziały co czeka szkołę późnym wieczorem. Reszta była cicha, niektórzy mieli czerwone i zapuchnięte oczy zupełnie jakby przepłakali całą noc.

Draco z Hermioną nawet nie zwracali uwagi na resztę szkoły która patrzyła na nich z otwartymi ustami widząc, że ta dwójka siedzi przy stole Gryfonów a Malfoy obejmował ręką dziewczynę.

Ulżyło im nieco kiedy dowiedzieli się, że obydwoje mają Felix Felicis jednak co z resztą?

Przyjaciele Hermiony nie mieli takiego szczęścia, mogli zginąć. Draco wiedział, że będzie walczył ze szkoły, wraz z pozostałymi śmierciożercami z uczniów jednak nie wiedział co będzie miał zrobić jak spotka swoich rodziców. Walczyć z nimi czy uciec od nich?

Rozejrzeli się po stole aby zobaczyć, że nie tylko oni zapomnieli dzisiaj o podziałach. Neville siedział z Abbot, Luna zawędrowała do stołu Gryfonów aby siedzieć ze swoimi przyjaciółmi. Goldstein siedział z siostrami Patil trzymając pod stołem za rękę Parvati. Potter widocznie siedział zbyt blisko z Ginny aby posądzić ich tylko o przyjaźń.

Jednym słowem, stół gryfonów stał się stołem czterech domów bowiem można było znaleźć tu kolory i ślizgonów i puchonów a nawet krukonów.

Jednak nikt nie zwracał na nich uwagi z nauczycieli, każde z nich miało wystarczająco dużo problemów na głowie. Doszło nawet do tego, że McGonagall nie zwracała uwagi na dwóch drugorocznych którzy zaczęli się tłuc przy stole. Była bardziej zajęta swoją owsianką którą dziobała bez większego celu.

Severus z Florence siedzieli obok siebie i rozmawiali cicho. Nie kryli się z tym, że byli blisko siebie i Snape nie próbował nawet ukryć ich rąk które były złączone.

- nie wiem jak dam radę przeprowadzić z nimi te cholerne lekcje. - mruknął Snape patrząc na uczniów w wielkiej sali.

- dasz radę. Wiem, że dasz. Nie możemy dać po sobie znać, że coś się dzieje. Nie może wybuchnąć panika. - powiedziała kobieta i ugryzła tosta jednak dzisiaj wyjątkowo nie była głodna.

Zauważyła, że nie tylko ona miała kłopot z apetytem w dzień bitwy. Większość nauczycieli jedynie zadowalała się kawą a uczniowie leniwie dziobali w swoich talerzach bądź maltretowali swoje tosty aż zostawały z nich tylko okruchy.

Snape kiwnął niechętnie głową. W końcu sam zaproponował żeby do końca udawali debili którzy nie wiedzą nic o nadchodzącej bitwie. Nie mogli ewakuować szkoły już teraz bo ktoś na pewno doniósłby dla Voldemorta, że ten ma szczura w swoich szeregach który wydał plany bitwy dla zakonu i na pewno nie natarłby na Hogwart dzisiaj.

- tuż po lekcjach mam stawić się u czarnego pana. Nie zobaczymy się aż do bitwy. - powiedział Snape. Florence widząc, że lekka panika wdzierała się do jego głosu, uspokoiła go zaraz.

Ostateczna Bitwa(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz