Seth chodził po pokoi z rękami założonymi na piersi, robiąc iście myślicielską minę.
- Nie, no nie mogę - powiedział w końcu, właśnie wtedy, kiedy Kendra pomyślała, że zwariuje, jak brat jeszcze raz okrąży jej łóżko.
- Weź sobie przeczyść uszy. Nie słyszysz tego dźwięku, jakby odległego gongu?
- Nie, już ci mówiłam. Ale uszy mogę umyć.
Dziewczyna poszła do łazienki i wyciągnęła z szafki patyczki higieniczne. Jeszcze nawet nie przebrała się z piżamy, a już się coś dzieję. Oczywiście, istniała jeszcze jedna możliwość: Seth ściemnia. Ale od ich przygód w Baśnioborze zaczęła mu - trochę z przymusu, trochę sama z siebie - bardziej wierzyć. Kendra delikatnie włożyła miękką końcówkę do ucha i obróciła ją dwa razy, po czym wrzuciła z obrzydzeniem do sedesu. Dziewczyna wstrzymała oddech, starając się wychwycić ten dziwny dźwięk, który obudził brata. Cisza. A nie, jednak nie... ale było to tylko skrzypienie łóżka z sąsiedniego pokoju. Czy rodzice też już wstali?
Nastolatka wróciła do swojej sypialni i poczuła się, jakby szukała zasięgu w gęstym lesie. Znowu nie słyszała żadnych podejrzanych dźwięków, tylko odległy szum blendera, gdzie mama miksowała sobie poranny świeży koktajl. Żadnego gongu.
- Co ci jest?! - krzyknęła nagle. I miała co do tego powód, ponieważ Set przykładał sobie do uszu poduszkę z męczeńską miną.
- To jest mega-hiper-extra głośne! - jęknął brat. Położył się na łóżku i schował jak przestraszony szczeniak w noc sylwestrową pod kołdrę. Kendra odczekała pół minuty, po czym chłopak, czerwony i spocony, wylazł spod purpurowego koca, dysząc ciężko.
- To - to się chyba nasila i słabnie. Oby nie było jeszcze gorzej.
- Może sprawdźmy, czy rodzice też to słyszą - stwierdziła Kendra, po czym jej brat zbiegł jak nosorożec (tego dziecięcego nawyku nie sposób go było oduczyć) ze schodów.
- Cześć, synku! - powiedziała mama i pomiziała mu czuprynę między jednym łykiem koktajlu a drugim. Wyglądała świeżo i wesoło, nawet jej włosy nie były tak oklapłe jak zwykle rano.
Chłopak uważnie zlustrował wzrokiem otoczenie. Tata podśpiewywał pod nosem Beatlesów robiąc sobie jajecznicę (według podziału obowiązków, w sobotę każdy robił sobie sam śniadanie, dokładnie takie jakie chciał). Rodzice nie wyglądali, jakby obudził ich przeraźliwy hałas przypominający wybijanie pełnych godzin w takich starych zegarach z wahadłem, ale jeszcze głośniejszy, wibrujący, który słychać nie tylko wokół siebie, ale również w środku.
Seth bez słowa wszedł na piętro, ale zajęty śpiewaniem tata i krztusząca się jakąś nie zmiksowaną pestką mama nie zauważyli tego drobnego braku kultury. Chłopak wparował jak bomba do pokoju siostry.
- Rodzice widzieli magiczne stwory a nic nie słyszą! - krzyknął, ale Kendra zbyła go ruchem ręki. Już trzymała słuchawkę telefonu stacjonarnego przy uchu, chcąc zadzwonić do dziadków.
- Włącz na głośno mówiący - powiedział prosząco, a siostra nacisnęła odpowiedni przycisk.
- Więc Seth słyszy, a ty nie? - powiedział głos dziadka z głośnika.
- Tak. I rodzice też nie - odpowiedział Seth, podchodząc do łóżka, aby dziadek go usłyszał.
- Powiedziałbym, że to jakieś mroczne istoty się zwołują, i tylko Seth jako Zaklinacz Cieni je słyszy. Ale... - zdanie dramatycznie urwało się - ja i Ruth słyszymy Dzwon.
- Jaki dzwon? - Kendra skupiła się na drugiej części wypowiedzi.
- Tak nazwaliśmy ten dźwięk. Dzwon słychać dokładnie od pierwszej w nocy, a kiedy tylko zabrzmiał, mnóstwo wróżek poleciało w górę, w niebo, a pod drzwiami dla skrzatów znalazłem kartkę z napisem: "Chwilowo niedostępni".
- Więc... mamy badać? - powiedział zawiedziony Seth. Był pewien, że dziadkowie wiedzą o co chodzi, zabiorą ich do Baśniboru i rozpocznie się kolejna wielka przygoda.
- Na razie tylko tak. A, i jeszcze coś: zadzwońcie do Paprota. Ja nie mam z nim żadnego kontaktu, ale wy chyba możecie się z nim porozumieć. Proszę, powiedzcie mi, czego się dowiedzieliście.
- Zgoda. A, i jeszcze coś... - przypomniała sobie nagle Kendra, tuż przed tym, jak chciała się rozłączyć - o czym rozmawialiście z Sethem? Nie zdążyłam dobiec do słuchawki.
Brat szarpał dół swojego t - shirta "do piżamy". Dzięki temu ruchowi oczywiste stało się, że dziadek i chłopak coś ukrywają. Tylko co?
- Ach, takie... męskie sprawy... - powiedział niezbyt składnie Stan Sorenson. Kendra pierwszy raz widziała, a raczej słyszała do tak plączącego się.
- To pa - powiedział szybko dziadek i rozłączył się.
- To co, dzwonimy do Paprotka? - zapytał równie szybko Seth, zacierając ręce.
Kendra zapatrzyła się na chwilę w przestrzeń. Paprot. Pamiętała świetnie, jego głębokie błękitne oczy, srebrzyste włosy... i trochę chyba za tym tęskniła.
- Za chwilę. Tylko za chwilę - stwierdziła.
CZYTASZ
Kendro, Masz Gościa! [Fableheaven FanFiction]
FanfictionKontynuacja Baśnioboru po szóstej części (zaczęłam pisać przed wydaniem "Smoczej Straży"). Jeśli szukasz heheszków Tanu oraz Warrena, Brackendry oraz zawikłanej fabuły - dotarłeś pod właściwe drzwi. okładka autorstwa cudownej @-fern--