Zdrada #1

458 25 31
                                    

Kendrę obudziło zimno. Słońce dopiero wstawało, wysyłając pomarańczowe promienie zza horyzontu. Wszystko wokół było mokre od rosy, a kilka wróżek bawiło się włosami dziewczynki. Kiedy zauważyły, że się obudziła, dygnęły, wystawiając jednocześnie języki, i odleciały, pokazując wróżkokrewnej swój rewers.

Spanie na werandzie nie było przyjemne. Kendra była cała zesztywniała, ale przynajmniej nie odczuwała zaspania, które męczyło ją podczas snu wśród miękkiej pościeli. Nie była pewna, która jest godzina, ale z pewnością przed szóstą – co nie zmieniało faktu, że nie zamierzała już iść spać. Wzięła śpiwór oraz książkę Adiry pod pachę i weszła do domu, ze zdumieniem odkrywając, że drzwi wejściowe nie zostały zamknięte na noc. Seth i Warren spali na kanapie, Vanessy i dziadków nie było w salonie, a Tanu rozłożył się wprost na podłodze, co bardzo utrudniło przejście Kendry do łazienki. Ubrana i umyta, odkrywszy, że jest za dwadzieścia szósta przykryła filmomaniaków kocykami i na paluszkach weszła na strych. W śpiworze widać było wybrzuszenie, które pewnie było Paprotem, a Kendrę aż ścisnęło coś w środku z żalu, że nie widzi go śpiącego. Podeszła do książek i przyjrzała się im uważnie. Od wczoraj nic się nie zmieniło, albo to ona tego nie widziała.

--------------------- - - - 

Seth obudził się z okrzykiem na ustach „WAL!". Oglądanie „Hobbita" nie działało na niego zbyt dobrze.

Mimo iż pół nocy obżerał się z innymi czekoladą i pizzą, to teraz znów wstał i zaczął niemal po omacku – z przymkniętymi powiekami – szukać czegoś do zjedzenia (po części również żeby zabić ohydny posmak w ustach). Po chwili jednak ta taktyka go zawiodła – wywalił się na kawałku czekolady, który ktoś upuścił, tylko po to, aby upaść na Tanu, który nawet się nie obudził. Kiedy się podniósł, znowu na coś wpadł, a podłoga powitała go jak starego przyjaciela.

- Sorry, Seth – usłyszał głos Paprota i wymacał w powietrzu jego dłoń, która pomogła my wstać – Mogę cię o coś prosić? Chciałbym zrobić niespodziankę Kendrze, ale trochę nie wiem, gdzie co jest. Wiesz, gdzie są klucze do wszystkich pomieszczeń w domku?

- U dziadków – wymamrotał chłopiec, wydłubując „śpioszki" z kącików oczu – Tylko uważaj, mają zabezpieczenie na drzwiach, musisz chwycić klamkę lewą ręką albo łokciem, bo to rozpoznaje linie papilarne... a nie, bo wtedy to nie miałoby sensu... czekaj, co? Nie mogę myśleć... muszę spać...

Paprot nawet nie czekał aż skończy, szepnął tylko „dzięki" i pobiegł na górę, stąpając jak najciszej. 

- Eeej, a nie możesz po prostu poprosić dziadków? - zawołał za nim zaklinacz cieni. Seth otworzył szeroko oczy, ale ten ruch nie sprawił, że go zobaczył – wszędzie wdzierało się to paskudne słońce. Chłopiec czuł, że coś było nie tak. Coś. Było. Nie. Tak.

- Zaczekaj! - zawołał, ale było już za późno. Paprot z pewnością wchodził już do pokoju dziadków i zaraz zdobędzie klucze do całego domu.

A Seth zupełnie się rozbudził.

Chłopiec podbiegła do Tanu i zaczął mu drzeć się do ucha:

- TANU! SMOK UMARŁ W POBLIŻU!

Podziałało.

- Smocze flaczki! - ucieszył się Samoańczyk – Uwarzę eliksir...

- Nie! Tanu, żartowałem! - zaklinacz cieni stał się automatycznie budzikiem dla całego domu – Z Paprotem coś jest nie tak. Co z tym eliksirem niewidzialności? Jest już gotowy?

- Tak – wzruszył ramionami mężczyzna.

Seth wytrzeszczył oczy.

- Nie miał być gotowy „za kilka dni"?! - krzyknął.

Kendro, Masz Gościa! [Fableheaven FanFiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz