Kopać tytuł rozdziału

542 36 13
                                        

 - Kendra... - odezwał się Seth po dłuższej chwili milczenia - Ty...też to czujesz?

 - Czego znowu nie czuję?! - zawołała zdenerwowana.

 - Ja się tylko pytam. Czy czujesz te trzęsawki.

Na razie dziewczyna czuła tylko to, że trzęsą się jej ręcę. Usiadła na nich.

 - Nie. Nie czuję - wycedziła.

 - Spokojnie, spokojnie - brat uniósł ręce w obronnym geście.

Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy. Zaczynało się robić gorąco, ale to była dopiero zapowiedź piekła, jakie zgotuje im w południe dziura ozonowa.

I wtedy poczuła trzęsienie.

Jakieś kroki; cieżkie, miarowo uderzające o drżącą jakby w odpowiedzi ziemię.

Zamilkli - Seth może domyślił się, że Kendra poczuła, a może po prostu się zamyślił. Po dłuższej chwili drżenie zrobiło się na prawdę niepokojące, coś ewidentnie się zbliżało. Rodzeństwo wyostrzyło czujność. Zaraz wszystko się okaże.

Nagle od strony asfaltowej drogi usłyszeli dziwaczne dyszenie i poczuli obrzydliwy odór. Kendra krzyknęła; zmierzał do nich, plaskając zielonkawymi stopami o asfalt Olloch z wywalonymi na wierzch jęzorami.

 - No nie! - zawołał Seth - Nie znowu!

 - Spokojnie, to po mnie teraz idzie - burknęła Kendra. Miała serdecznie dość całej tej gonitwy. Właściwie, to gdyby nie wyrobiony nawyk i resztki instynktu samozachowawczego, z przyjemnością zostałaby na swoim miejscu i dała się pożreć. Jednak ona zbiegła z głównej drogi i ukryła się za jakimś ogromnym głazem, zastanawiając się, co się stanie, kiedy wejdzie na jeden z tych dziadkowych znaków. I czy w ogóle da radę wejść.

Jednak zanim zdacydowała się wprowadzić swój prowizoryczny plan w życie, Olloch rozwiał się - a na jego miejscu pojawił się wysoki chłopak o zielonych włosach, przypominających trochę szpinak.

- Siema! - przywitał się z szerokim uśmiechem - sorka, nie mogłem się powstrzymać. Dopiero niedawno...

- ZAMKNIJ JADACZKĘ! - zawołał Seth. Pobiegł na drugą stronę drogi prowadzącej do Baśnioboru. Wystrzelił w niego mini-kuszą, którą Kendra widziała po raz pierwszy. No proszę! Ma brata, który łazi z bronią po świecie bez jej wiedzy i pozwoleństwa. Chociaż, właściwie - co ona ma do gadania? Seth robi się coraz starszy. Może nie dojrzalszy, ale starszy, i musi uszanować jego decyzje. 

- Kim jesteś, wariacie? - zapytał, celując w niego kuszą. 

- Bez nerwów – poprosił koleś ze szpinakowatymi włosami – Jestem po to, żeby wam pomóc.

Kendra zdziwiła się, że nie wziął do siebie "wariata".

- Kolejny – warknął Seth, naciągając nawet profesjonalnie to... e, jak to się nazywa w kuszy? Tą linkę – Czy to ty goniłeś nas przez całą drogę?

- Nie – zaprzeczył chłopak. Nie mógł być starszy od Kendry, może nawet odrobinę młodszy? W każdym razie jego poziom żartów nie przebijał Setha – Od autobusu. A co?

- Jesteś Ollochem? - walnął prosto z mostu jej brat, co sprawiło, że pacnęła się otwartą dłonią w czoło.

- Nie – powiedział, zgodnie z jej przewidywaniami – Jestem Will. Ale mówią na mnie różnie. Myślę, że się niedługo przekonacie. A teraz... co jest z babcią Ruth?

Kendra zmarszczyła brwi i podeszła trochę bliżej do chłopca.

- Dlaczego nazywasz ją babcią? - zapytała. Nagle jego kolor włosów wydał się tak nienaturalny, że miała ochotę podejść i sprawdzić palcami, czy to nie jest prawdziwy szpinak albo peruka.

Kendro, Masz Gościa! [Fableheaven FanFiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz