Podczas gdy Seth rozwalał światopogląd Łucji i Arthura, Kendra i Paprot skradali się przez ogród do domu. Wróżki zniknęły już zupełnie, a w ogrodzie było cicho i spokojnie.
Dwójka obrońców Baśnioboru jak najciszej wślizgnęli się do środka dziadkowego domku. Tu również panował spokój i złowrogi porządek. Patelnia z resztką jajecznicy. List Warrena pozostawiony w widocznym miejscu, kanapa, na której leżał Seth po upadku ze schodów – były na niej małe czerwone kropeczki pozostawione przez jego krew. Przyjaciele stali przez chwilę w salonie, nasłuchując.
Dom wciąż wydawał się opustoszały.
Tak jak się wcześniej naradzili, Paprot poszedł do lochów, aby sprawdzić czy jacyś więźniowie mimo wszystko zostali w swoich klatkach, a Kendra zaczęła wchodzić na górę po schodach, z całych sił powstrzymując ich skrzypienie. Całość planu opierała się na – jak to zwykle bywa – elemencie zaskoczenia. Warren i Tanu mieli w razie potrzeby wskoczyć do środka i rozprawić się z wszelakimi „problemami", a Will był dodatkowym zabezpieczeniem/elementem odwracającym uwagę/informacją, aby nie przegapić jakiejś podejrzanej sytuacji na zewnątrz (czyli na przykład powrotu Vanessy).
Na piątym stopniu usłyszała szuranie kapci, które z pewnością nie należały do niej (adidasy są lepsze w piszczeniu, niż w szuraniu, jak to wiele razy udowodnił Seth). Konkluzja była jasna: ktoś jest na piętrze, i zbliża się do schodów.
Dziewczynka spróbowała przyjąć pozycję obronną, widzianą na jakimś filmie, ale na schodach nie było to takie proste. Wyjęła z kieszeni nóż, którego ostrze miało nietypową ilość żelaza – jedyna broń, i to bardziej do straszenia niż walki. Istoty fantastyczne boją się żelaza.
Jednak osobą u szczytu schodów okazał się... Dziadek Sorenson!
- Dziadku! - ucieszyła się Kendra – wszystko w porządku? Quentina nie ma?
- Tak, wyszedł, ale to niestety nie likwiduje problemu, a wręcz go tworzy – rzekł przyciszonym głosem. Wyglądał na zmęczonego, zmarszczki, które zwykle nadawały jego twarzy więcej szlachetności, teraz wydawały się raczej bliznami po ranach zadanych przez czas.
- Zaraz to wszystko omówimy z Willem i spółką – obiecała mu Kendra, czując się trochę niezrecznie; ona zamarła, ze swoim nożem w ręce i w dziwnej pozie, a dziadek wciąż stał na górze – Zaczekajmy tylko na Paprota, sprawdza teraz lochy. Jest z tobą babcia?
- Jest – rzekł Stan Sorenson nieobecnym, obojętnym głosem – Ale została otruta.
- Co... co?! Co masz na myśli? - dziewczynka wskoczyła na dwa następne stopnie, ale widząc, że dziadek nie poruszył się ani o milimetr, przystanęła.
- Skończyłem, Kendro. Wszystkie cele puste. Nie ma także goblinów-strażników... - usłyszała za sobą głos Paprota, który prędko wszedł na schody i stanął za nią, tak blisko, iż wydało jej się, że czuje ciepło jego ciała. Ale może to po prostu jej zrobiło się gorąco – Dzień dobry, panie Sorenson! - dodał.
- Paprot! - twarz dziadka rozjaśniła się w uśmiechu, jak gdyby jednorożec był Bożonarodzeniowym prezentem. Kendra stłumiła zazdrość. Dlaczego Stan bardziej ucieszył się na widok syna królowej wróżek niż własnej wnuczki?!
- Gdzie jest babcia? - zapytała ponownie i wspięła się jeszcze jeden stopień wyżej, ale stojący wciąż na szczycie schodów Sorenson zdawał się tworzyć nieprzekraczalną barierę, stojąc wciąż nieruchomo i uniemożliwiając przejście.
Paprot również postąpił krok na przód, aby ciągle być jeden stopień za Kendrą.
Ale wtedy dziadek Stan szybko zszedł kilka stopni w dół, skracając dzielący ich dystans i jednym mocnym pchnięciem zrzucił ich obojga ze schodów.
Gdyby nie to, że przedziwnie silne ręce strażnika rezerwatu wypchnęły całe powietrze z płuc dziewczynki, Kendra na pewno wrzasnęłaby, przywołując na pomoc Warrena i Tanu. Tymczasem spadali, beznadziejnie spadali tocząc się po wąskich schodach w milczeniu, ale z donośnym „łubudu" jako akompaniament. Sytuacja była dosyć niekomfortowa, ale na szczęście schody były krótkie i po chwili leżeli obok siebie na dywanie, nie mogąc złapać oddechu.
Paprot poderwał się pierwszy, czując ulgę, że nie został tak poturbowany jak Seth kilka godzin temu. Dlaczego oprócz siniaków nie czuje żadnych uszkodzeń, podczas gdy brat Kendry ledwo przypominał samego siebie po upadku z tych samych schodów?
- Panie Sorenson, prawdopodobnie jest pan pod działaniem Dzwonu – powiedział głosem, którego mógłby pozazdrościć terapeuta – Proszę spróbować się wyzwolić.
- Nie wiem, o czym mówisz, Paprocie – dziadek brzmiał teraz zupełnie normalnie – Kendro, wszystko w porządku? Czemu leżysz na dywanie?
Mężczyzna zszedł po schodach, a jednorożec pomógł dziewczynce wstać.
- Dziadku, gdzie jest babcia? – Kendra czuła, że nie powinna teraz wyskakiwać na niego z pretensjami. Coś mówiło jej, że Ruth Sorenson ma duże kłopoty i to nią trzeba się zająć w pierwszej kolejności.
- Powinna być na górze – rzekł spokojnie, wręcz obojętnie dziadek. Jego wnuczka szybko zaczęła wchodzić po schodach, aby już nic jej nie zatrzymało, chociaż obtłuczone ciało krzyczało o odpoczynek.
- Paprocie, może zostaniesz z dziadkiem? - zapytała na przedostatnim stopniu, mając nadzieję na przeczącą odpowiedź.
- Lepiej pójdę z tobą. Panie Sorenson, na zewnątrz czekają Tanu i Warren, a my zaraz przyjdziemy. Kendra chciała wziąć dzienniki...
- Nie mów tego! - przerwała mu gwałtownie wróżkokrewna. Jednorożec i Stan spojrzeli na nią zdziwieni.
- To znaczy... nie mów tego tak głośno – jęknęła dziewczyna, nie wiedząc kiedy obudziła się w niej taka nieufność do dziadka. Nie czekając na Paprota dotarła wreszcie na piętro i intuicyjnie jako pierwsze otwierając drzwi do sypialni dziadków...
A/N
Dostrzegłam przesunięcie czasowe, ale spokojnie, będę to poprawiać więc może być wiele "fałśzywych alarmów" w powiadomieniach
Co do rozkładu pomieszczeń w domu, to jeszcze będę to sprawdzać, ale przyjęłam, że na dole jest kuchnia, salon, zejście do lochów i gabinet dziadka, a na górze wszystkie sypialnie plus sławny strych.
Trzymajta się!
CZYTASZ
Kendro, Masz Gościa! [Fableheaven FanFiction]
FanficKontynuacja Baśnioboru po szóstej części (zaczęłam pisać przed wydaniem "Smoczej Straży"). Jeśli szukasz heheszków Tanu oraz Warrena, Brackendry oraz zawikłanej fabuły - dotarłeś pod właściwe drzwi. okładka autorstwa cudownej @-fern--