Paprot odszedł z Kendrą nieco dalej w las i usiadł w na pokrytym mchem kamieniu, układając sobie głowę dziewczyny na kolanach. Z zachwytem przyglądał się ludzkiej twarzy szatynki, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Odgarnął z czoła wróżkokrewnej kosmyki w kolorze wilgotnej kory drzew i całkowicie pochłonęło go dostrzeganie, jak ich barwa zmienia się na coś bardziej przypominającego odcień słabej herbaty, kiedy przez liście przenikało więcej słońca. Stan Sorenson parzył niekiedy taką, kiedy był zdenerwowany i chciał coś szybko przedyskutować, ale napój uspokajał wszystkich, z nim na czele, i do konkluzji dochodzili już podczas swobodnej pogawędki...
Nachylił się nieco bardziej nad jej ustami, całym sobą chłonąć tę chwilę, zapominając o wszelkich niebezpieczeństwach, niepewnościach i troskach.
Wtedy otworzyła oczy, i jednorożec z zafascynowaniem patrzył, jak jej źrenice się rozszerzają w jakiś łagodny, wspaniały sposób, którego nawet nie próbował opisywać. Było to zbyt ludzkie, zbyt niewinne i zbyt piękne, aby potrafił o tym mówić.
- Nie odchodź – pierwsze, co wyszeptała spękanymi wargami.
Paprot uśmiechnął się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Co się stało? - zapytała dziewczynka.
Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Proszę, powiedz – poprosiła, chociaż na ten widok zapiekły ją oczy..
- Quentin przejął dom. Przetrzymuje dziadków Sorensonów... i... Seth został nieźle poturbowany – nagle jednorożec uświadomił sobie, że chciał skłamać i powiedzieć coś w rodzaju „Seth się skaleczył" (zdecydowanie nie miał w tej dziedzinie doświadczenia), ewentualnie zataić stan młodego zaklinacza cieni. Aż zarumienił się ze wstydu, a jego policzki pokryły się srebrnym cieniem.
– Will poszedł sprawdzić, jak wygląda sytuacja u nich. Jak się czujesz? - zapytał.
Dziewczynka poczuła się, jak gdyby przed chwilą przełknęła duży łyk napoju, którego głównym składnikiem były promienie słońca. Jeszcze z mlekiem krowy Wioli, rozpuszczonym masłem i cynamonem.
- Wspaniale – zsunęła się z jego kolan i z trudem wstała. Ciągnęły ją wszystkie mięśnie, i przez dłuższą chwilę miała nieprzyjemne wrażenie, że odczuwa, jak płynie jej krew w żyłach.
- Poczekajmy chwilę na Willa – zaproponował Paprot – Właściwie, możemy też przejść się na plażę, bo może tam czekać – nagle zerknął na Kendrę z niepokojem - ...albo może lepiej, żebym poszedł tam sam. Musisz odpocząć – powiedział i nie czekając, co odpowie, pobiegł na plażę.
Wróżkokrewna zacisnęła wargi.
Odszedł. Znowu.
Stopy Paprota, obute w miękkie mokasyny odciskały ślady w wilgotnym mchu, a później błotkowatym piasku przy zejściu do jeziora. Chciał jak najszybciej znaleźć Willa i przyprowadzić go do Kendry, aby wspólnie ustalić plan działania, ale na wszelki wypadek nie mógł pozwolić, aby wnuczka Stana i Ruth spotkała się z tymi wszystkimi opętanymi stworami. Być może to było głupie, ale był gotów przedsięwziąć wiele, byle tylko ten dziwny stan znowu nie „przeszedł" na nią.
Rozejrzał się uważnie po miejscu, gdzie pożegnał się z tym zwariowanym chłopakiem o dziwnym kolorze włosów. Niby nic dziwnego, że jeszcze go nie ma, w końcu do domku jest kawałek drogi, no i nie wiadomo, co tam się dzieje. Może powinien wrócić do Kendry i po prostu co chwilę biec sprawdzić, czy już nie przyszedł? Stanowczo niepraktyczne. Lepiej, żeby zostawił dla Willa jakieś znaki.
Po chwili na piasku pojawiła się ułożona z trocin uniwersalna strzałka pokazująca kierunek. Kilka metrów później następna, następna, następna.
Był tylko jeden problem.
Jednorożec nie przewidział, że nie tylko Will skorzysta z tych wskazówek.
/ niestety, mam teraz problem z wyrabianiem się na czas z "robotą", i częstotliwość pojawiania się rozdziałów spadnie.
Przepraszam!
Natomiast doszły mnie słuchy o pewnej rozmowie fanów baśnioboru (czy w takim wypadku mogę nazwać je baśniofanami? baśniofankami?) - takiej luźnej pogawędce w komentarzach jakiegoś ff, gdzie jedna osoba miała czelność przyznać, że nie przeczytała jeszcze trzeciego tomu Smoczej Straży.
Rozumiecie to?!1!1? Jak mogła jeszcze tego nie zrobić!
Nic dziwnego, iż dowiedziała się, że nie jest prawdziwą fanką baśnioboru.
A ja bym chciała temu zaprzeczyć. Kto powiedział, że każda "prawdziwa fanka" pcha się w premierę książki do księgarni? Przecież w byciu fanem lub fanką piękne jest to, że nie ma przysięg, ograniczeń i zasad typu "o nie, przekroczyłaś trzydziestkę, nie możesz fangirlować na widok fanartu Newta i Thomasa!" albo "o nie, jako fanka PJ nie możesz tolerować szipu lukabeth!" (no i nie ma czegoś takiego jak prawdziwa albo nieprawdziwa fanka!). Myślę, że określenie fan, fanka, dotyczy pewnej miłości do elementu pop kultury, a miłość może być przejawiana na różne sposoby, prawda?
Tak tylko napisałam, żeby liczba w lewym górnym rogu z 500 zmieniła się na te marne 700.
Trzymajcie się!
Janka
![](https://img.wattpad.com/cover/124579122-288-k433394.jpg)
CZYTASZ
Kendro, Masz Gościa! [Fableheaven FanFiction]
FanficKontynuacja Baśnioboru po szóstej części (zaczęłam pisać przed wydaniem "Smoczej Straży"). Jeśli szukasz heheszków Tanu oraz Warrena, Brackendry oraz zawikłanej fabuły - dotarłeś pod właściwe drzwi. okładka autorstwa cudownej @-fern--