Cały dzień chodziła zdenerwowana. Wszystko szło zbyt idealnie, czuła, że na pewno coś się nie uda. Wmawiała sobie, że znając życie, będzie to przez nią i na ostatnią chwilę będzie coś wymyślać i naprawiać. Nie mogła zapomnieć, jak rok temu pomagała mamie urządzić festyn i pół godziny przed występem głównej gwiazdy, okazało się, że nie zdąży ona przyjechać, ponieważ Lena wysłała jej złą godzinę występu. Chciała zapaść się wtedy pod ziemię, a to jak bardzo wpadła w panikę, wcale nie pomagało. W tamtym momencie zdała sobie sprawę, że w sytuacjach kryzysowych, nikomu by się raczej nie przydała, a nawet wręcz przeciwnie- zaszkodziłaby.
Wzięła głęboki wdech i z udawanym uśmiechem skierowała się w stronę jednego ze stolików, przy którym siedzieli pierwsi goście. Nie znała tych ludzi, ale jak zawsze uprzejmie podziękowała za przyjście i powiedziała, że gdyby potrzebowali jakiejkolwiek pomocy, to mogą się z tym do niej zwrócić. Do oficjalnego rozpoczęcia przyjęcia zostało niespełna dwadzieścia trzy minuty, a serce z każdą chwilą biło coraz mocniej. Bała się, że ludzie, którzy tak wiele dla niej zrobili, będą musieli się znowu wstydzić. Może to głupie, bo powinno kochać się bezgranicznie, a takie błędy wybaczać, ale zawsze chciała dać im coś w zamian, za to, że ją adoptowali. Tym czymś miała być idealność pod każdą postacią, czy to z wyglądu, czy z nauką, zawsze chciała być dla nich najlepsza. Kiedy odeszła od stolika, zobaczyła, że w oddali stoi kolejna osoba, więc automatycznie poszła ją przywitać.
-Bardzo miło jest nam, że...- osoba ta odwróciła się, a ona ujrzała nieziemskie oczy. W jednej chwili zapomniała, co ma dalej powiedzieć, pomimo że formułkę tę znała na pamięć.- Emm, ja, ja przepraszam, znaczy, nie to głupie. Jestem głupia i trochę za dużo mówię. Robię z siebie właśnie wariatkę prawda? W sumie mówię do samej siebie. Nieważne, życzę dobrej zabawy.- wypaliła i dopiero kilka sekund później zrozumiała, że zamiast zrobić, to co powinna, zachowała się jak amatorka i dała ponieść emocjom. Obróciła się na pięcie i poczuła, jak ktoś chwyta ją za rękę.
-Nic się nie stało, też czasem lubię ze sobą porozmawiać, przynajmniej mam ze sobą takie samo zdanie. Nie zrobiłaś z siebie wariatki, po prostu moja cudowna twarz zrobiła na tobie wrażenie i zabrakło ci języka w buzi. Nie pierwszy raz ktoś tak na mnie reaguje- uśmiechnął się, więc zrobiła to samo.
-Pragnę tylko przypomnieć, że masz na sobie maskę, która zasłania prawie całą twoją twarz, więc nie miałeś nawet jak mnie oczarować- widziała przez wycięcie w masce, jak zamyka swoje cudowne oczy i śmieje się lekko. Wydawało się, że jej argumenty były świetne, więc nie ma co dziwić się jego reakcji. Po chwili westchnęła lekko i oboje zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Sama nie wiedziała, dlaczego tam idzie, ale coś mówiło jej, że potrzebuje wyjść na świeże powietrze. Z ogrodu słyszała, jak tata zaczyna przemawiać i oficjalnie otwiera dzisiejszy bal. Zrobiło jej się lżej na sercu, bo do tej pory wszytko szło zgodnie z planem, sama była tym trochę zdziwiona, ale oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu.
-Co tutaj robisz, dziecino?- zapytał, a ją pierwszy raz nie zdenerwowało to, że ktoś, kto na pierwszy rzut oka jest w podobnym wieku, nazywa ją dzieciną. Zmarszczyła brwi, jednak on nie miał jak tego zobaczyć.
-To samo co ty dziecino. Mam dwadzieścia cztery lata, więc proszę trochę poważniej się do mnie zwracać- powiedziała na wpół żartem, a na wpół serio, ale on chyba wziął to zbyt do siebie.
-Matko, przepraszam, myślałem, że jesteś trochę młodsza mówiąc szczerze. Naprawdę przepraszam.
W oddali zaczęła lecieć muzyka, więc nie zastanawiając się długo, po prostu chwyciła jego dłoń i zaczęła tupać w rytmie piosenki. Nie wiedziała, co w tym momencie nią kierowało, ale mając na sobie tę maskę, czuła, że może wszystko. Niepewność oddalała się z każdą chwilą i mogła rozkoszować się odwagą, która niecodziennie do niej przychodziła. Wiedziała, że będzie musiała zaraz wrócić do sali i załatwić wszystko, czego nie zdążyła zrobić przedtem, ale nie przejmowała się tym, tak jak zwykle to robiła. Gdy piosenka skończyła się, odeszła o krok w tył i skierowałam się w stronę ławeczki, która znajdowała się tuż obok fontanny na drugim końcu ogrodu. Panowała tam magiczna atmosfera i czasami lubiła siedzieć na niej bez powodu.
-Czym się interesujesz?- zapytał nagle, a ona zupełnie nie wiedziała, co może odpowiedzieć. Gdyby znała odpowiedź na to pytanie, już dawno spełniałaby marzenia, a nie bała się ruszyć gdziekolwiek.
-A ty?- zdawała sobie sprawę, że odpowiedź pytaniem na pytanie nie jest dobrym pomysłem, ale nie chciała wyjść już po kilkunastu minutach za nieudacznika bez zainteresowań.
-Nie odpowiedziałaś.
-Jesteś bardzo spostrzegawczy. No dobrze, nie wiem, czym się interesuję. Lubię czasem obejrzeć jakiś mecz, czy film, ale moje życie to głównie praca.
-Jesteś młoda, to najlepszy czas na bawienie się, zdążysz jeszcze się napracować.
*
-Całe życie chcesz udowadniać komuś, że jesteś najlepsza? Musisz najpierw to udowodnić sobie, bo inaczej to nie ma sensu- zdawało się, że nic nie rozumie. Wyżalenie się mu, było według niej najprawdopodobniej najgorszą rzeczą, jaką mogła zrobić, ale nie miała innego wyjścia.
-Nic nie rozumiesz... gdy byłam małą dziewczynką, straciłam rodziców i siostrę, jedynymi ludźmi, jacy mnie chcieli byli właśnie oni, więc chcę im się za to odwdzięczyć.
-Co nie zmienia faktu, że jest to głupie. Oni adoptowali cię, bo zobaczyli w tobie już wtedy coś niezwykłego i ty nie musisz nic udowadniać.
Pokręciła tylko głową z bezsilności, chciała mieć pewność, że ma rację i nikt nie powie jej, że nie. Usprawiedliwiała się tym, że jeżeli czyjeś życie jest idealne, to nigdy nie zrozumie jej bólu. Chciała już coś odpowiedzieć, ale wyprzedził ją i bardzo pożałowała swoich wcześniejszych myśli. Kiedy usłyszała historię poznanego niedawno chłopaka, zrobiło jej się autentycznie głupio, bo jak się okazało, nie tylko ona z tej dwójki miała smutną przeszłość. Nagle naszła ją ochota na to, żeby zdjąć maskę i pokazać kim tak naprawdę jest, myśli szybko przerwał kobiecy głos, który od razu poznała.
-Tu jesteś!- krzyknęła Marta, czyli jedna z osób, które wraz z Anną i Piotrem organizowały dzisiejszy bal. Zaprzyjaźniły się w ostatnim czasie, ale nie rozumiała, czemu akurat w tym momencie jej szukała.- Musisz iść, jesteś potrzebna, zaraz główne wystąpienie.
Chciała coś powiedzieć, ale poczuła mocne szarpnięcie za rękę.
-Mogę chociaż wiedzieć, jak się nazywasz?- krzyknął nieznajomy, gdy była już dosyć daleko. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć.
Od Autora:
No i mamy trzeci rozdział! Wszem i wobec ogłaszam, że od teraz co tydzień w sobotę będzie pojawiał się rozdział. Mam już napisane troszeczkę rozdziałów na zapas, więc z regularnością nie powinno być problemu.
No i mamy też już bal... liczę na komentarze i życzę dobrego wieczoru i niedzieli!
CZYTASZ
Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔
FanfictionPrzypadek chciał, żeby tego wieczora zatańczyli. Los zadecydował, żeby porozmawiali ze sobą. Oni tego jednak nie wykorzystali. Pochłonięci obowiązkami i zaślepieni karierą nie zauważyli, że osobą, której szukają, są oni sami. Lena Gawlik podczas cha...