28

754 61 8
                                    

Ociężale rozciągnęła się na łóżku i gdy zobaczyła na zegarze, że jest już godzina dziesiąta, wybiegła spod pościeli. Była już spóźniona do pracy, nie mówiąc o tym, że jej telefon był pełen powiadomień i nieodebranych połączeń od taty. Szybko umyła zęby, uczesała włosy oraz ubrała się i żeby już dłużej się nie spóźnić, wybiegła z domu. Czas nie pozwolił jej nawet na drobny makijaż, przez co była zła, nie mogła zrozumieć, dlaczego budzik nie zadzwonił. Gdy dotarła do firmy i zobaczyła złego szefa, próbującego się uspokoić, wyżywając się na innych pracownikach, pomknęła do windy. Odetchnęła z ulgą, kiedy drzwi zamknęły się tuż przed nosem przełożonego.

-Kolejne spóźnienie- usłyszała, gdy tylko znalazła się przy swoim biurku. Uśmiechnęła się nerwowo i automatycznie zaczęła pracować, żeby nadrobić stracony czas. Ten dzień nie miał prawa skończyć się dobrze. Żaden dzień w tym tygodniu nie mógł według niej skończyć się dobrze, ponieważ gdy w poniedziałek jej rodzice i Wojtek dowiedzieli się o tym, że nie pojawi się na balu, o mało co jej nie udusili. Wtorek nie zapowiadał się lepiej, spóźnienie do pracy, potem ostatnia pomoc przy uroczystości i wieczór z nienormalnymi przyjaciółmi.

*

Dojechała na miejsce, żeby zobaczyć, czy wszystko jest w najlepszym porządku, musiała mieć kontrolę nad wszystkim, do czego się zabierała, musiało być perfekcyjnie. Nie zawiodła się, widząc, że jest idealnie, tak jak w bajce, brakowało tylko księcia na białym koniu... Albo chociaż tego konia. Z nieskrytą radością, skierowała się do rodziców, z którymi nie miała tej przyjemności jeszcze dzisiaj rozmawiać. Rano nie miała czasu na to, żeby odetchnąć, a co dopiero rozmawiać.

-Dzwoniliśmy, martwiliśmy się- zaczął tata, czym tylko potwierdził obawy Leny o tym, że ten dzień nie ma prawa być dobry. W końcu nie zrobiła niczego złego, tak wyszło, ale poczucie winy zostało.- Dobra, nie tłumacz się. Jesteś pewna, że nie chcesz dzisiaj przyjść? Pamiętaj, że zawsze możesz- dopowiedział i uśmiechnął się życzliwie. Dziewczyna była jednak już pewna, pojawienie się tutaj mogło tylko pogorszyć jej sytuację, a do tego nie miała prawa dopuścić. Chciała stanąć na nogi samodzielnie, a każdy zły ruch cofał jej wysiłek, przy okazji zabierając resztki nadziei na poprawę.

-Nie chcę, wolę zostać w domu, spędzić czas z Magdą i tam dobrze się bawić- specjalnie nie wspomniała o Kamilu, o którym nie miała tej przyjemności jeszcze rodzicom powiedzieć. Zbyt wiele informacji naraz mogłoby być niekorzystne dla nich wszystkich, a już w szczególności dla niej samej. Przyjrzała się ostatni raz wszystkim ważnym elementom i zatwierdziła słuszność tej imprezie. Wszystko było dokończone, a każdy detal był dopieszczony.

Około dziewiętnastej czekała zniecierpliwiona na przyjaciół, którzy mieli być u niej już piętnaście minut wcześniej. Gdzieś myślami dalej była na sali, gdzie wszystko miało rozpocząć się już za ponad godzinę. Z Wojciechem nie miała kontaktu od samego rana, co w pewnym sensie ją bolało, ale rozumiała, że ma dużo spraw na głowie i jest zalatany. Po chwili rozległo się głośne pukanie do drzwi, aż zbyt głośne. Podbiegła, nie chcąc, żeby ktoś z sąsiadów potem doczepił się, że nie powinna sprowadzać tak głośnych gości i otworzyła je, a widząc przyjaciół ubranych jak na wesele, zaniemówiła.

-Zbieraj się, jedziemy na bal- stwierdziła Magda, co skinięciem głowy potwierdził Kamil. Lena otworzyła szerzej oczy i usta, czym sprawiła gromki śmiech chłopaka. Stała tak jeszcze przez chwilę, gdy dotarło do niej, co właśnie powiedziała dziewczyna.

-Od razu mówię, ja twierdzę, że to zły pomysł, ale pomagam w dobrym geście- zaśmiał się, jedząc chipsa z miski, która leżała na stole w salonie.- No ubieraj się szybko, nie będą na ciebie czekać przecież.

Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz