4

1.2K 74 12
                                    

  Tuż po balu chciała wrócić do ogrodu, ale wiedziała, że jest to głupia myśl. Zdawała sobie sprawę, że jego już pewnie dawno tam nie ma, a ona niepotrzebnie zaprząta sobie tym wszystkim głowę. Spędziła miło czas z jakimś chłopakiem, ale teraz już koniec, nawet nie wiedziała, jak ma na imię. Zaczęła nerwowo obracać się na krześle, chciała jeszcze pomóc w sprzątaniu sali, skoro nie pomogła w trakcie uroczystości. Poza tym, resztkami nadziei liczyła, że za chwilę zza rogu wyłoni się ten człowiek i będzie mogła, chociaż powiedzieć mu, że miał rację... tak, po zastanowieniu stwierdziła, że miał rację. To, że chcę być najlepsza, nie byłoby złe, gdyby robiła to dla siebie, a nie innych. Chciała, żeby wiedział, że chociaż to do niej dotarło z jego wypowiedzi. O dziwo, pomimo późnej godziny nie chciało jej się spać. Gdy tylko przymykała oczy, przypominała sobie jego cudowne spojrzenie, śmiech, głos. Dawno nikt nie był z nią szczery tak jak on w tamtej chwili.

-Lena, idź do domu, my sobie tu damy radę- zapewniała Anna, ale Lena wiedziała, że kłamie. Westchnęła i wstała z krzesełka, ale po chwili zaczęła czuć, że coś jest nie tak. Spojrzała na swoją prawą rękę i zobaczyła, a może lepszym określeniem było właśnie to, że NIE zobaczyła na niej bransoletki. Zaczęła dosyć mocno panikować, przecież nie mogła tego zgubić, to nie mogła być prawda. Do jej oczu napłynęły łzy, była to tak sentymentalna rzecz, że nie wybaczyłaby sobie nigdy utraty jej przez własną głupotę. Dłonie położyła na twarzy i nie przeszkadzało jej już nic, nawet makijaż, który przez łzy i tak zapewne zaraz się zniszczy. Nie umiała racjonalnie myśleć i nie wiedziała nawet, gdzie miała zacząć poszukiwania. Poza tym, w nocy i tak nie miałoby to sensu.

-Co się stało?- zmartwiła się mama i podeszła do niej. Pokiwała tylko bezsilnie głową i głośno ryknęła. W tamtym momencie dałaby wszystko, żeby tylko mieć to z powrotem przy sobie.
-Zgubiłam bransoletkę, jedyną pamiątkę po nich. Rozumiesz, straciłam wszystko, co miałam.- stwierdziła i przytuliła się do niej. Przez te kilka lat uważała, żeby nie zgubić tej pamiątki, a wystarczyła tylko chwila i już jej nie miała.
-Znajdzie się, na pewno jest gdzieś tutaj. Jutro rano przeszukamy salę i ogród, jestem pewna, że się znajdzie.- ona też miała nadzieję, że tak będzie.
                                                                                 *
Przez większą część nocy nie mogła usnąć, przewracała się z boku na bok, obawiając się, że jeżeli nie znajdzie zguby, to nigdy sobie tego nie wybaczy. Przez te kilka godzin w myślach pojawiły jej się tysiące teorii, gdzie mogła to zostawić, ale i tak najgorszą z nich było to, że zgubiła ją podczas oddalania się od nieznajomego. Co, jeżeli to on to znalazł i jedynym sposobem na odzyskanie pamiątki jest odnalezienie jego? Przecież nic o nim nie wiedziała, jedyne czego się wczoraj dowiedziała, było to, że miał ciężkie dzieciństwo i – co gorsza dla niej... że mieszka za granicą. Około godziny ósmej wstała z łóżka i ubrała się, a już dwadzieścia minut później była na miejscu. Była tego dnia bardzo nerwowa i właśnie dlatego wolała nie zbliżać się do innych ludzi, bo mogłaby powiedzieć coś, co zaszkodziłoby jej oraz im.

-Lena!- usłyszała gdzieś w oddali i od razu odnalazła wzrokiem osobę, która to wykrzyczała.

-Cześć mamo- nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona do dzisiejszego dnia, dlatego też jej głos nie brzmiał wesoło.

-Idziemy szukać?- zapytała, widząc, że na niczym innym dziewczyna raczej się już nie skupi. Pokiwała tylko potwierdzająco głową i skierowała się wraz z nią do ogrodu. To tam głównie wczoraj przebywała, więc było to potencjalne miejsce, gdzie mogła to zgubić. Lena zajęła się poszukiwaniami obok ławeczki, na której siedziała wczoraj wraz z nieznajomym, a jej mama szukała obok fontanny. Była tak zdeterminowana, że nie zwracała uwagi na nic i na nikogo, z transu wyrwał ją dopiero czyjś głos.

-Dzień dobry- szybko odwróciła się na pięcie i to samo poczyniła Anna. Zaniemówiła, to był Wojciech Szczęsny. Wczoraj, pomimo że był na balu, nie miała przyjemności go spotkać i tak naprawdę nie spodziewała się, że zrobi to dzień później. Uśmiechnęła się i odpowiedziała szybko.

-Dzień dobry

-Coś się stało? Mogę jakoś pomóc?- zapytał, a ją zdziwiło to, że jego głos brzmiał tak znajomo. Na żywo również wydawał się wyższy, niż kiedy widywała go w telewizji.

-Nie, radzimy sobie z córką- odpowiedziała mama, a ona przytaknęłam skinięciem głowy. Chciała zapytać o autograf, czy zdjęcie, ale w obliczu tej dziwnej sytuacji było jej trochę wstyd.- Coś się stało, że mamy zaszczyt pana tu znowu gościć?

-Nie, chciałem tylko...- zrobił krótką pauzę i zaczął się jąkać- Chciałem o coś zapytać. To trochę głupie, ale pani jest moją ostatnią nadzieją. Mam pewną prośbę.  

Od Autorki:

Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale w ten weekend byłam pochłonięta pewnymi sprawami. Nie miałam jak sprawdzić rozdziału ALE są tego pewne plusy. Otóż, za chwilę w ramach przeprosin wstawię jeszcze jeden rozdział.

Więc... do zobaczenia za moment ♥

Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz