36

670 50 13
                                    

Wyszli do pobliskiego parku, ponieważ potrzebowali trochę spokoju i świeżego powietrza. Pobyt w restauracji nie był jedną z przyjemniejszych rzeczy, pomimo że jedzenie, jakie tam serwowano, było pyszne. Oboje czuli się zagubieni i dopiero tam przytłoczyła ich myśl, że muszą coś z tym zrobić. Rozmawiali pojedynczymi słowami, byle tylko nie wyszło, że coś jest nie tak. Skupili się na swoich własnych myślach, których po prostu się bali.

-Ładnie tu- stwierdziła Lena po chwili namysłu, aby zacząć, chociaż jakiś temat do rozmowy. Grzegorz uśmiechnął się i przytaknął, nie dając przy tym pola do popisu, nadal panowała ta sama, niezręczna cisza. Westchnęła i popatrzyła w stronę drzew, przy których bawiły się dzieci, było to coś uroczego i zarazem pięknego.

-Wiesz co, mam pomysł- stwierdził po kilku minutach piłkarz, a dziewczyna popatrzyła na niego dziwnie. Nie spodziewała się, że ni stąd, ni zowąd zacznie się odzywać. Skinęła głową na znak, że go słucha i czekała aż powie, na co wpadł. Obawiała się lekko jego pomysłów, ponieważ często prowadziły do dziwnych skutków, ale chciała dać mu szansę.-Nie zwiedzałaś tu nic, prawda? Pójdźmy pozwiedzać.

-Oszalałeś?- zaczęła się śmiać, a on nie do końca rozumiał, o co chodzi.-Ja nie nadają się do chodzenia po mieście, będę ciągle marudzić i oboje nie będziemy mieli z tego przyjemności, taka jestem niestety- zrobiła smutną minę, która miała działać, jak przeprosiny.

-Nie ma mowy, nie wymigasz się dzisiaj, wracamy do domu, przebieramy się i idziemy, koniec kropka.

*

Tak, jak Grzegorz powiedział, przebrali się i momentalnie wyszli z domu, chociaż Lenie pomysł ze zwiedzaniem Turynu nadal nie przypadał do gustu. Była raczej osobą, która woli relaksować się, w spokoju, ciszy, najlepiej leżąc i czytając książkę. Na Włoskich ulicach nie miała zbyt wielkiej szansy na małe ilości ludzi, nie mówiąc już o tym, że szli pewnie w najbardziej zatłoczone miejsca. Pierwszym przystankiem była Mole Antonelliana, wieża, która dużej ilości osób kojarzyła się z symbolem tego miasta. Lena była zachwycona, miejsce wydawało jej się tak cudowne i jednocześnie nieprawdziwe, że mało, z czym mogła to porównać. Po kolejnych podróżach uliczkami Turynu i po zwiedzeniu lokalnych muzeów czas było na coś, co Grzegorz uwielbiał, a Lena nienawidziła- zakupy.

-Dlaczego ja się na to zgodziłam?- zapytała, przecierając powieki po tym, jak Krychowiak pytał, czy krawat na pewno mu pasuje. Sama nie chciała niczego kupować, bo zwyczajnie za tym nie przepadała, w szczególności w obecności innych osób.

-Bo mnie kochasz, to jest najlepsza odpowiedź na wszystko- uśmiechnął się, a ona mu zawtórowała, prawda była taka, że gdy się nie wygłupiał był nawet uroczy. Nie zmieniało to jednak faktu, że miała już dość tego dnia, nawet pomimo tego, że zwiedziła wiele wspaniałych miejsc.

-No pewnie, jeszcze każ mi się przebierać w jakieś sukienki to do końca będę miała ochotę cię zrzucić z mostu. Nie możemy po prostu wrócić do domu? Jak Wojtek wróci, to ci pomoże z tym wszystkim- przekonywała, ale on tylko puknął się w czoło, żeby pokazać, jak zły jest to pomysł, pokręciła chwilę głową i wróciła do przeglądania gazety, z której nic nie rozumiała. Język włoski nie był jej mocną stroną, w szczególności, że nigdy nawet nie starała się go uczyć. Poczuła, że mężczyzna usiadł koło niej i nie odrywając wzroku od obrazków z gazety, zapytała.

-Czyli koniec? Możemy wracać?

-Nie, teraz idziemy do galerii obok, ekspedientka tutaj mówiła, że tam są śliczne rzeczy dla kobiet- automatycznie odłożyła gazetę i popatrzyła na niego spode łba. Zaczęła bardzo mocno kręcić głową w ramach sprzeciwu, ale tego dnia chyba naprawdę miała mało do mówienia, ponieważ kilkanaście minut później byli już w środku bajecznej krainy dla dziewczyn, jednak ta kraina zupełnie nie podobała się Gawlik. Grzegorz usiadł na kanapie, tak jak ona zrobiła to w poprzednim miejscu i dał wolną rękę dziewczynie, jakby zapominając, że to ona jest w tym kraju pierwszy raz i bez niego marnie sobie poradzi. Wzięła pierwszą lepszą falbaniastą sukienkę z wieszaka i poszła ją przymierzyć. Wyglądała w niej okropnie, ale w momencie, w którym wiedziała, że we wszystkim tutaj będzie tak wyglądać, nie pozostawało jej nic innego, jak bawić się tym. Uśmiechnęła się do lusterka w przymierzalni, a wychodząc, zobaczyła, że na półeczce są jeszcze dodatki, wzięła okulary i wachlarz, po czym poszła pokazać się piłkarzowi.

-Jak wyglądam?- zapytała, wachlując się, a on wpadł w niepohamowany śmiech. Jeszcze nigdy nie widziała go tak duszącego się ze śmiechu, nawet w filmikach na "łączy nas piłka". Uśmiechnęła się, jak najszerzej umiała, a jakaś starsza pani, przechodząc obok niej, zmierzyła ją wzrokiem i zaczęła powstrzymywać się przed głośnym roześmianiem.

-Jak dziewczyna, idąca pasać owce- odpowiedział zupełnie szczerze, a ona przytaknęła, doskonale wiedziała, że tak wygląda. Wzruszyła ramionami i wróciła do przymierzalni i włożyła nową sukienkę, tym razem zupełnie inną. Wyszła z przekonaniem, że chłopak i teraz się roześmieje, ale było zupełnie inaczej, tym razem tylko uśmiechnął się.-Ślicznie, kupujemy to- stwierdził poważnie, a jej oczy automatycznie się powiększyły.

-Zwariowałeś? Ta sukienka jest jedną z nielicznych tutaj, które są w miarę ładne, ale to nie dla mnie, tylko na jakieś modelki czy coś, wyglądam w niej grubo i brzydko, a ty miałeś mnie teraz wyśmiać, zawiodłeś mnie.

-Chcesz coś jeszcze przymierzyć?-zmienił temat, a ona kiwnęła, że nie i poszła przebrać się w swoje rzeczy. Wyszła z przymierzalni, a on dość szybko przechwycił sukienkę z jej dłoni i poszedł ją odłożyć, a przynajmniej tak wszystkim się wydawało. Lena wyszła ze sklepu i czekała przed budynkiem na mężczyznę przy okazji skacząc na chodniku i udając, że znów bawi się, jak w dzieciństwie. Gdy zobaczyła, że wychodzi on z dodatkowymi torbami, myślała, że go zabije. Wyraźnie chyba powiedziała, że nie zamierza tego ubierać, ale widocznie nie dało mu się przemówić do rozumu. Pokręciła kolejny raz tego dnia głową i skierowali się w stronę mieszkania. Na dworze zaczynało już być bardzo zimno, a chmury nachodziły na niebo, pogoda przypominała tę z poprzedniego dnia i nikomu się to nie podobało.

-Dziękuję- powiedziała, kiedy wchodzili do domu Wojtka.- Nie sądziłam, że może być tak miło i mówię to, pomimo że moje nogi mi odpadają i dalej jestem zła za tę sukienkę.

-Ja też dziękuję- odłożył torby na stoliczek i chociaż zawahał się, krzyknął do odchodzącej Leny.-Zaczekaj! Wiesz, chciałbym z tobą porozmawiać.

-Tak, słucham?- stwierdziła, a on zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Pocałował Lenę, a ona sama nie protestowała, nie miała nic przeciwko temu i pewnie dalej by to trwało, gdyby nie głos, który wszystko przerwał.

-Cześć- automatycznie oderwali się od siebie i obrócili w stronę Wojtka, który stał przed drzwiami z nietęgą miną.

Od Autorki:

Hihii

Cześć! Jak wam mija ten cudowny dzień, w którym nareszcie możemy cieszyć się wakacjami? Ja osobiście właśnie wróciłam do domu (zaraz pewnie będę oglądać mecz), a potem będę kontynuować pisanie... epilogu. Jest to ostatni rozdział przed epilogiem i mam nadzieję, że wszystko wyjdzie tak, jak wyjść miało. Tymczasem życzę wam udanych wakacji i wszystkiego dobrego ♥

Skrobnij jakiś komentarz

Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz